Paweł Karmelita: „Powinny nas interesować tylko te rzeczy, na które mamy wpływ”

18.09.2019
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 14:31

W piątkowym spotkaniu Zagłębie Lubin pokonało Wisłę Płock 5:0. Tymczasowym trenerem Miedziowych podczas tego meczu był Paweł Karmelita. W rozmowie z nim poruszyliśmy temat ostatniego meczu oraz wpływie doniesień medialnych na zespół. Zapytaliśmy również o pracę z Krzysztofem Piątkiem, którego trenował jako szkoleniowiec rezerw Zagłębia.

Zacznijmy od ostatniego meczu. Jak to się stało, że po serii nieudanych spotkań, Zagłębie było w stanie wygrać z Wisłą Płock 5:0?

Zawodnicy źle się czuli z tym faktem, że przegraliśmy trzy mecze z rzędu. Wzbudziła się w nich taka złość. To był mecz, który musieli wygrać i zrobili wszystko, by to zrobić. Po zmianie trenera zawodnicy odczuwali, że biorą na siebie odpowiedzialność i muszą jakoś temu zaradzić. Przez te dwa tygodnie staraliśmy się zwrócić uwagę zawodników na poszukiwanie radości z gry w piłkę nożną. Żeby ta gra ich cieszyła, gdy wyjdą na boisko.

Staraliśmy się wracać w przygotowaniach do tych kanonów naszej gry ofensywnej, które sprawiały, że dobrze spisywaliśmy się na placu gry. Wiedzieliśmy, co poprawić w naszej grze obronnej, bo nasz poprzedni mecz z Wisłą Kraków pokazał, co trzeba zmienić. W dużym stopniu ważna była również strona mentalna, chęć zwycięstwa, która sprawiła, że nasza wygrana była tak okazała.

Czy było to trudne, aby wpłynąć na mentalność zawodników przed tym meczem? 

Nie odczuwałem takiej trudności. Wiedziałem, co chciałem zmienić, co chciałem powiedzieć zawodnikom. Widziałem w piłkarzach chęć zmiany, dlatego z tym elementem nie było żadnych problemów.

Można powiedzieć, że jest pan talizmanem Zagłębia. Jako trener tymczasowy poprowadził pan zespół w trzech meczach. Bilans – trzy zwycięstwa.

Na chwilę obecną za każdym razem, gdy stałem przy ławce rezerwowych, wygraliśmy. Nie lubię jednak takich statystyk. Wiem, że wszystko się kiedyś kończy i trzeba dalej być trenerem. W tym momencie cieszę się z tych zwycięstw, gdyż to rzecz, która buduje moją osobę. Podchodzę jednak do tego spokojnie, bo wiadomo, jak jest w sporcie. Są zwycięstwa, są porażki, a trzeba dalej robić swoje.

Podczas konferencji prasowej po meczu z Wisłą Płock powiedział pan w odpowiedzi na jedno z pytań, że nie jest pan szkoleniowcem, który rządzi twardą ręką. Jakim typem trenera pan jest?

Chciałbym być osobą, która rozumie zawodników. Każdy zawodnik jest inny i chciałbym znajdować sposób porozumiewania się z każdym, jako jednostką. Wiadomo, są różni piłkarze. Tacy, którzy wymagają, żeby na nich wrzasnąć, ale są też tacy, którzy negatywnie na to reagują. Ja wrzasku nie używam, ale mocnych słów czy podniesionego tonu owszem. Na chwilę obecną nie mam takiego stylu, który można nazwać stylem twardej ręki, choć wiem, że czasami jest to potrzebne. W tym momencie jestem konsekwentny, stanowczy, ale chcę być osobą, która potrafi rozmawiać. I to nie w sytuacjach łatwych, bo wtedy się najlepiej rozmawia z zawodnikami, ale też w sytuacjach trudnych. A wtedy sztuką jest znaleźć nić porozumienia.

Na pewno było to potrzebne również w obecnej sytuacji. Jak cała atmosfera wokół klubu w ostatnim czasie wpływa na zespół?

Staraliśmy się być obok tego wszystkiego. Wiadomo, że nie jesteśmy w stanie odłączyć się od dużej ilości informacji medialnych, które były dookoła klubu. Nie byliśmy w stanie tego uniknąć. Powiedzieliśmy sobie jednak, że gdy przychodzimy do klubu, jak wychodzimy na trening, przygotowujemy się do meczu – interesuje nas tylko to, co my chcemy zrobić. Na treningu chcemy się przygotować do spotkania, a potem je wygrać. Powinny nas interesować tylko i wyłącznie te rzeczy, na które mamy wpływ.

A jakim trenerem był Ben van Dael, którego był pan asystentem? Czym się różnił od polskich trenerów, co wniósł do Zagłębia?

Od trenera van Daela bardzo wiele się nauczyłem. Tej holenderskiej wizji piłki nożnej. Dla mnie to był czas bardzo owocny i na pewno sprawił, że w bardziej szeroki sposób patrzę na piłkę nożną. Zrozumiałem, co to jest holenderski pomysł na grę i bardzo mi to pomogło. Nie ukrywam, że w przygotowaniach do meczu z Wisłą Płock, taktyce i sposobie gry opieraliśmy się na tym, co wypracowaliśmy z trenerem van Daelem. To, co zrobiliśmy nie było nowe. W tym, na czym się opieraliśmy, było wiele pozytywnych rzeczy.

Miał już pan okazję, żeby porozmawiać z nowym trenerem, Martinem Sevelą?

Współpracujemy ze sobą od poniedziałku i razem przygotowujemy się do następnego meczu. Derbowego.

Jak wyglądają przygotowania przed Śląskiem? Czy są inne z tego powodu, że to derbowy rywal Zagłębia?

To dopiero początek przygotowań. Na chwilę obecną wychodzimy z założenia, że emocje, szczególnie te negatywne, są złym doradcą. Wydaje mi się, że nie będziemy nic robić, aby wyzwalać je w zawodnikach. Chcemy ten mecz wygrać, tak jak wygraliśmy z Wisłą Płock. Oczywiście nie każdy mecz może się potoczyć tak jak tamten. Musimy po prostu realizować nasz plan.

Pod koniec okna dołączyli do klubu Asmir Suljić i Matyas Tajti. Czy są już gotowi do gry?

Matyas już był na ławce, a Asmir powoli dołącza do naszego stuprocentowego treningu. Nie chcemy przesadzać, spieszyć się, żeby nie popełnić błędu. Powoli wchodzi w obciążenia, by dołączyć do zespołu.

Ostatnio do pierwszego zespołu Zagłębia wrócił Kamil Mazek. Czy niedługo będzie występować częściej po udanych meczach w rezerwach i w wyniku pracy, jaką wykonuje?

Kamil wrócił do treningu z zespołem i obecnie jest na tym etapie, że musi walczyć o miejsce w pierwszym zespole. Na skrzydłach mamy bardzo dużą rywalizację. Kamil ma teraz szansę zaprezentować się trenerowi, jest pełnoprawnym zawodnikiem pierwszej drużyny. I musi zrobić wszystko, żeby wywalczyć sobie więcej minut na boisku. Wszystko jest teraz po jego stronie. Zrobił bardzo dużo, zaprezentował się dobrze w rezerwach. Wydaje mi się, że naturalną rzeczą było to, że do nas wrócił i dużo od niego będzie zależało. Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że robi to, co powinien robić, czyli bardzo ciężko pracuje.

Jak pan wspomina pracę z Krzysztofem Piątkiem? Czy ma pan pewną satysfakcję z tego, że to były podopieczny, a teraz gra w Milanie?

Wspominam bardzo pozytywnie ten czas spędzony z Krzyśkiem. Teraz, z perspektywy czasu i tego, co wydarzyło się w jego życiu, z wielkim sentymentem i radością patrzę na ten czas, gdy razem pracowaliśmy w drugim zespole. Jest to miłe, że chłopak, na którego swego czasu miało się, tak to nazwę, delikatny wpływ. Dzisiaj gra w wielką piłkę, o której każdy z chłopaków marzył. Krzysiek wtedy na pewno też.

To budujące dla mnie, ale również dla jego młodszych kolegów, którzy widzą że Zagłębie Lubin to dobre miejsce, by się wypromować i zrealizować wiele rzeczy w swoim życiu. Warunek jest jeden. To, co robił Krzysiek będąc w Zagłębiu Lubin – pracować, pracować i jeszcze raz pracować. To chłopak, któremu żaden z trenerów nie zarzucił tego, że się obijał. On zawsze ciężko pracował i to była charakterystyka jego osoby.

Można powiedzieć, że w jego ślady do Genoi trafił wychowanek Zagłębia, Filip Jagiełło. Dużo mówiło się o jego przygotowaniach, jakie poczynił przed transferem do Włoch.

Filip to kolejny z naszych bardzo zdolnych wychowanków i zdawaliśmy sobie z tego sprawę, że jego wyjazd jest kwestią czasu. Wszyscy mocno trzymamy za niego kciuki. Ostatnio z nim rozmawialiśmy. Mówił, że jest pozytywnie nastawiony i zadowolony z miejsca, w którym teraz się rozwija. Cierpliwie czekamy na jego debiut. Niech mu się wiedzie, bo to naprawdę dobry zawodnik. Pierwsze mecze pokazały, że ciężko go było zastąpić – powstała dziura, na którą potrzebowaliśmy czasu, by ją zniwelować.

Na których juniorów bądź młodych zawodników, powoli wprowadzanych do składu, należy zwrócić uwagę?

Jest u nas tak wielu zdolnych zawodników, że mógłbym kogoś skrzywdzić, nie wymieniając jakiegoś nazwiska. Mamy sporą liczbę zawodników, którym można wróżyć świetlaną przyszłość. Ciężko mówić o kimkolwiek w sposób wyjątkowy.

Życie oraz doświadczenie nauczyły mnie, że nieraz największą karierę robi chłopak z cienia. Który jest gdzieś tam ukryty za tą potencjalną gwiazdą i koniec końców, on odpala i osiąga najwięcej. Na chwilę obecną w naszych czołowych zespołach jest bardzo dużo zdolnych zawodników, a w niższych jeszcze więcej. Mam nadzieję, że pierwszy zespół będzie jeszcze bardziej bogatszy o wychowanków.

Czy planuje pan wyrobić licencję, która umożliwiałaby pracować jako pierwszy trener klubu ekstraklasy?

Chciałbym. I nie wynika to z tego, że ostatnio tak wysoko wygraliśmy. To jest naturalna kolej rzeczy. Wydaje mi się, że jest to mój obowiązek, żeby spróbować. Powiedziałem sobie, że jest to mój cel, by dostać się na ten kurs. Może być ciężko, ale będę próbować aż do skutku, bo chciałbym zrobić tę licencję.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI

Fot. YouTube

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!