Młodzieżowiec na wagę złota #4 – Niech żyją nam rezerwy!

18.09.2019

Tytuł może i nieco wojskowy, ale zdecydowanie o piłkarskim wydźwięku. Miesiąc temu w ramach cyklu o młodzieżowcach opisywaliśmy Śląsk Wrocław i Pogoń Szczecin pod kątem gry młodzieży w pierwszych zespołach, ale zerknęliśmy także na drużyny rezerw. Teraz przyglądamy się konkretnie drugim drużynom Lecha Poznań i Korony Kielce, które w roli beniaminków radzą sobie bardzo dobrze w nowym otoczeniu, tyle że z różnymi pomysłami na prowadzenie obu ekip. 

Z racji obowiązków z zaciekawieniem przyglądam się niższym ligom, zwłaszcza tym na granicy poziomu centralnego, czyli II i III – przede wszystkim grupie IV – i moją uwagę zwrócili beniaminkowie z Kielc i Poznania, którzy mimo będąc drugimi drużynami dużych klubów z Ekstraklasy obrały różną drogę na prowadzenie bezpośredniego zaplecza pierwszych zespołów.

Gdy wymienia się najlepsze akademie w Polsce, mało kto wskazuje na Koronę. A przecież mówimy o klubie, który w ostatnim sezonie zdobył mistrzostwo Polski juniorów starszych – wygrana w CLJ – a rezerwy bez kłopotów ograły rywali w IV lidze świętokrzyskiej i dostały się na poziom makroregionalny. Tyle że sukcesy w drugiej i trzeciej – pod względem hierarchii klubowej – drużyny to jedno, a gra młodych w pierwszym zespole i korzystanie właśnie z własnych owoców szkolenia, to drugie.

Najlepszy przykład – w minioną niedzielę Korona II podejmowała u siebie Hutnik Kraków, czyli drużynę o wysokich aspiracjach, a mimo tego wygrała 5:1 i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że hattrickiem popisał się Michał Żyro! Tak, ten Michał Żyro, który jeszcze nie tak dawno temu grał w Legii, kręcił obrońcami Celtiku, dostał pojedyncze szansę w reprezentacji i gdyby nie fatalna kontuzja, to kto wie, może dłużej pograłby w Wolverhampton.

Co ciekawe trenerzy Korony II Kielce już skorzystali z 34. zawodników, z czego dziewięciu obcokrajowcy i ten ostatni fakt może delikatnie martwić, wszak trochę szkoda, by druga drużyna była poligonem dla ogrywających się tam obcokrajowców, którzy nie grają w pierwszym zespole. Oczywiście pojedyncze występy Urosa Duranovicia, Mateja Pucki, Themistoklisa Tzimopoulosa czy Milana Radlina nie są kłopotem, ale jeśli takie sytuacje, jak z ostatniego weekendu, gdy w wyjściowym składzie znajduje się aż pięciu stranierich będą się dalej powtarzać, to mimo osiąganych wyników trudno mówić o większych korzyściach, zwłaszcza gdy ma się pod ręką wspomnianych mistrzów Polski juniorów.

Jak dotąd rezerwy Korony przewodzą w stawce III ligi, grupy IV. i chwała za to, że po awansie na wyższy poziom udaje się utrzymać poziom sportowy. Szkoda tylko, że z dużą pomocą zawodników albo doświadczonych, albo obcokrajowców, bo jednak w przypadku drużyn rezerw obecność takich piłkarzy powinna być marginalna. Ale żeby nie było, że lidera będziemy karcić, trzeba pochwalić, choćby Mateusz Sowiński i Dawid Lisowski – obaj rocznik 2001 i obaj mają na swoim koncie już po trzy trafienia. Ciekawym przypadkiem jest Piotr Pierzchała, który w sezonie 2017/18 strzelił dla Korony 22 gole w rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów(grupa wschodnia), a dzisiaj jest… środkowym obrońcą. Tutaj warto przytoczyć cytat z tekstu Sławomira Stachury z portalu Echodnia.eu:

Bardzo poprawnie gra jako środkowy obrońca, jeszcze lepiej jako napastnik i sieje postrach w rozgrywkach

Trzeba przyznać, że to rzadkość, bo o ile przesuwanie z ataku na bok obrony zdarzało się w futbolu wiele razy, tak od czasów Przemysława Pitrego i pomysłu Franciszka Smudy – by Pitry zmienił pozycje z „9”, tudzież drugiego napastnika, na środkowego obrońcę – chyba nie słyszeliśmy. Ale o Pierzchałę już zimą biło się wiele klubów – Warta Poznań, Resovia czy Stal Stalowa Wola, ten jednak został w Kielcach i walczy o minuty w pierwszej drużynie.

Lech II

Lechici, co prawda przy swojej pozycji w tabeli mają dwie jedynki, a nie jedną jak Korona, to jednak 11. lokata w II lidze to dobry wynik, zwłaszcza jeśli dodamy fakt, że Lech ma zaległy mecz, w którym zwycięstwo oznaczałoby awans do strefy barażowej w walce o „awans” do I ligi. Awans użyty w cudzysłowie, bo rzecz jasna polskie przepisy nie pozwalają na to, by pierwszą drużynę i jej rezerwy nie dzieliła żadna liga. Krótko mówiąc II liga to najwyżej, gdzie może zagrać druga drużyna klubu Ekstraklasy.

W przypadku Lecha też mówimy o 30. zawodnikach, którzy już mieli okazje dostać szansę od Rafała Ulatowskiego. Też nie brakowało znanych nazwisk, jak choćby Grzegorz Wojtkowiak, tyle że „Dyzio” został sprowadzony z powrotem do Poznania właśnie w celu zasilenia drużyny rezerw, by zawsze ktoś doświadczony był na boisku/szatni i pełnił rolę podobną do tej, która w ostatnim czasie była – nomen omen – zarezerwowana dla Dariusza Dudki. Poza tym Ulatowski nie korzystał do tej pory zbyt ochoczo z zawodników pierwszego zespołu, których masowych zejść trudno byłoby obronić. Maciej Makuszewski i Lubomir Satka rozegrali jedno spotkanie, Tomasz Cywka dwa, zaś najwięcej ma ich na swoim koncie Timur Żamaletdinow, czyli zawodnik, który dokładnie dwa lata temu strzelał gola dla CSKA Moskwa w Lidze Mistrzów, a niecały miesiąc temu dał zwycięstwo z Legionovią. Oczywiście swoje szansę na ogranie się dostawali Filip Marchwiński i Tymoteusz Klupś, którzy są w pierwszej drużynie, jednak mówimy nadal o chłopakach urodzonych w 2002 i 2000 roku, więc ta drużyna jest właśnie dla nich.

Wyniki? Na dzień dobry dostali mocny cios od Olimpii Elbląg – 0:4 w gościach – ale kto oglądał tamto spotkanie, ten wie, że wynik nie oddawał przebiegu spotkania, co zresztą potwierdzał na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec gospodarzy. Poza tym porażki w Rzeszowie z liderem – Stalą – oraz w Krakowie z Garbarnią(4. miejsce) na pewno nie przyniosły wstydu, zwłaszcza że Stal ma być jedną z ekip walczących o przepustkę na zaplecze elity, a Garca od początku gra atrakcyjny futbol pod opieką Łukasza Surmy. Przede wszystkim jednak w przypadku Lecha przyjemnie ogląda się młodzież chętnie powoływaną do młodzieżowych reprezentacji Polski – Jakuba Kamińskiego, Filipa Szymczaka czy, choć w tym wypadku należy mówić o czasie przeszłym, Wiktora Pleśnierowicza, który przeniósł się na roczne wypożyczenie do AS Romy, gdzie będzie występował w Primaverze, czyli włoskim odpowiedniku nie istniejącej już Młodej Ekstraklasy.

Wydaje się, że Lech obrał nieco „zdrowszą” drogę dla funkcjonowania rezerw, które powinny być tym naturalnym przedsionkiem przed grą w pierwszej drużynie. Właśnie nie Centralna Liga Juniorów, ale seniorskie granie czy na trzecim, czy nawet na czwartym poziomie rozgrywkowym będzie dużo lepszym przetarciem.