Filip Mladenović – główny bohater Lechii Gdańsk?

20.09.2019

Lechia Gdańsk w tym sezonie ma lepsze i gorsze momenty. Jest jednak w jej kadrze zawodnik, który jest regularny, a jego wkład jest jeszcze bardziej widoczny przy lepszej dyspozycji pozostałych. Filip Mladenović to obecnie najlepszy lewy obrońca ekstraklasy.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Podopieczni Piotra Stokowca są w ostatnich spotkaniach na fali wznoszącej. Początkowo klub radził sobie średnio. Trochę przez udział w pucharach, trochę przez słabszą formę ofensywy. Peszko, Haraslin, Paixao… W wielu elementach musieli nadrabiać za nich boczni obrońcy. Filip Mladenović i Karol Fila wielokrotnie pokazywali, że potrafią grać nieco wyżej. Zresztą obaj mieli taki czas, gdy z konieczności musieli grać w pomocy.

Zanim trafił do Lechii

Serb miał tę możliwość, gdy grał w FC Koln. Trochę z przymusu. Nie od dziś wiadomo, że lewa strona defensywy klubu z Kolonii należy do Jonasa Hectora, którego obecnie można jego legendą. Dlatego Mladenović musiał czekać aż Niemiec nie dozna jakiegoś urazu bądź aż zagra na innej pozycji. Przez pierwsze pół roku grał dosyć często, jednak później peter Stoger z niego zrezygnował. Swoją przygodę z Kolonią zakończył na szesnastu występach. Jednak o wiele gorzej było w Standardzie Liege, gdzie w ciągu roku zaledwie pięć razy pojawił się na boisku.

Przez transferem do Niemiec zawodnik występował w białoruskim BATE Borysów i to tam rozegrał najwięcej meczów podczas piłkarskiej kariery. Grał, a nawet strzelał w Lidze Mistrzów. O jego umiejętnościach przekonał się Wojciech Szczęsny, wówczas piłkarz Romy, którego Mladenović pokonał dwukrotnie. To potwierdza, że Serb nie jest pierwszym lepszym zawodnikiem, który trafił do Polski.

Wprowadził go Owen, usprawnił Stokowiec

Do Lechii Mladenović przeszedł ze Standardu Liege, zimą 2018 roku. Zarówno zawodnik, jak i klub byli wówczas na zakręcie. Gdańszczanie zajmowali dopiero 11. miejsce w lidze, a ich trenerem był nieudany wynalazek, Adam Owen. Lechia często grała wtedy trzema obrońcami, a w razie gry czwórką, na lewej obronie występował krytykowany Jakub Wawrzyniak. Również projekt “Sławomir Peszko na wahadle” nie zdał egzaminu i zespół naprawdę wymagał wzmocnień. I wtedy na horyzoncie pojawił się Serb, który miał za sobą stracony rok w Belgii.

Filip Mladenović z miejsca wskoczył do pierwszego składu Lechii. Gdy z klubem pożegnał się Adam Owen, a zastąpił go Piotr Stokowiec, Serb stał się rezerwowym. I praktycznie do końca sezonu 2017/2018 częściej wchodził z ławki niż grał od początku. W kolejnych rozgrywkach się to zmieniło.

W ubiegłym sezonie lewy obrońca nie opuścił żadnego meczu, chyba że był wykluczony z gry ze względu na kartki. Tylko raz został zdjęty w trakcie meczu. Wówczas Cracovia prowadziła 1:0, a Piotr Stokowiec chciał zwiększyć potencjał ofensywny i w jego miejsce wstawił Mateusza Żukowskiego. Nie zadziałało. Lechia przegrała tamten mecz dwoma bramkami.

Serb w poprzednim sezonie zanotował trzy bramki i dziewięć asyst. Tylko dwóch zawodników zaliczyło więcej ostatnich podań – Żarko Udovicić i Robert Pich, czyli skrzydłowi. Pod tym względem wyprzedził nawet wychwalanego Lukasa Haraslina, który jednak wiosną prezentował się słabiej niż jesienią. A Mladenović z reguły był w dobrej formie, nawet jeśli Lechii szło słabiej.

Lewy obrońca z prawdziwego zdarzenia

I tak jest również w tym sezonie. Gdyby wskazać najlepszego zawodnika gdańszczan w tym sezonie, Serb byłby, obok Błażeja Augustyna, głównym kandydatem. Przykładem jest choćby ostatni mecz ligowy, przeciwko Lechowi Poznań. Mladenović przy bramce Macieja Nalepy zaliczył asystę, a przy bramce Sławomira Peszki asystę drugiego stopnia. Jego bilans mógłby być jeszcze bardziej pokaźny, gdyby jego koledzy wykorzystywali okazje wykreowane przez niego.

Byłego zawodnika FC Koln należy pochwalić za przegląd pola. Nie podaje na pamięć, tylko dostrzega, który z kolegów z zespołu jest w najlepszej pozycji. W meczu z Lechem jeszcze kilkakrotnie mógł wpłynąć na losy spotkania. Sławomir Peszko i Żarko Udovicić mieli jednak problemy z wykończeniem akcji. Forma podopiecznych Stokowca jednak rośnie i coraz bardziej owocuje to również skutecznością.

Serbski obrońca ma na koncie w tym sezonie trzy asysty. Jednak jego wpływ na grę Lechii jest o wiele większy niż możemy to dostrzec w statystykach. Często to właśnie od Filipa Mladenovicia rozpoczynają się kluczowe akcje. Największym problemem zespołu był środek pola, aczkolwiek boki obrony to rekompensowały. Nie wystarczyło to na Raków, gdzie duet Schwarz-Sapała rządził. W meczach z Jagiellonią czy Piastem Mladenović i Fila tak naprawdę zdobyli punkty dla Lechii. Owszem, ten drugi miewa słabsze momenty, choć nie można odmówić mu boiskowej konsekwencji. Serb jest jednak obecnie najlepszym lewym obrońcą w lidze…

Dobra forma Mladenovicia nie umknęła uwadze selekcjonera reprezentacji Serbii. Fakt, na lewej obronie zawodnik Lechii ma konkurenta nie do przebicia – Aleksandara Kolarova i w tym roku tylko raz pojawił się na placu gry w narodowych barwach. Od marca jest jednak regularnie powoływany przez Ljubisę Tumbakovicia.

Przyszły bohater?

Może już niedługo Lechia Gdańsk się rozkręci jeszcze bardziej, a wieść prym będą zawodnicy ofensywni. Jednak lepsza forma ataku zespołu Stokowca będzie dobrą wiadomością dla Mladenovicia, bo wtedy będzie mógł się jeszcze bardziej wykazać. Zmiana Jakuba Wawrzyniaka na niego okazała się w zasadzie jednym z niewielu sukcesów Adama Owena. A Piotr Stokowiec również ma nosa do bocznych defensorów – na nich przez pewien czas budował Zagłębie Lubin, jak i teraz na nich w dużej mierze opiera Lechię. Jeśli gdański zespół będzie w formie, możemy upatrywać w Mladenoviciu kandydata do jedenastki sezonu ekstraklasy.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!