Bob Simeone na placu budowy. Argentyńczyk ponownie ulepi mistrzów?

28.09.2019

Diego Simeone z poprzednią drużyną Atletico doszedł już niemalże do ściany. Głównie z tego powodu Argentyńczyk latem został niejako zmuszony do niemałej rewolucji, sprzedając kilku kluczowych piłkarzy ze swojej oddanej ekipy. Czy nowe twarze przejawiają jakiekolwiek symptomy, że uda im się zastąpić starą gwardię?

Starcie z Juventusem na inaugurację Champions League było pierwszym nieco trudniejszym testem dla odmienionego zespołu argentyńskiego szkoleniowca. Spotkanie zwłaszcza w drugiej połowie wyglądało bardzo dobrze jeśli chodzi o grę stołecznej drużyny. Mimo to zabrakło podtrzymania tej dyspozycji na dystansie choćby przez 60 minut gry. Zważywszy jednak na liczne przetasowania podczas letniej przerwy, cenny punkt w starciu ze „Starą Damą” został odebrany z szacunkiem i pewną zaliczką na przyszłość – nie tylko punktową. Ta grupa piłkarzy pokazała bowiem, że stać ją na wiele, choć jeszcze nie do końca wie, w jaki sposób podbić Europę albo choćby Hiszpanię.

Kolejnym testem są dzisiejsze derby Madrytu. Dla „Rojiblancos” to oczywiście najważniejsze mecze w sezonie. Poniekąd sytuacja obu tych zespołów jest dość podobna, ponieważ patrząc na ich trenerów, to każdy z nich szuka odpowiedniej jedenastki, właściwego ustawienia oraz próbuje wymusić na swoich piłkarzach jeszcze lepszą grę pomimo w miarę udanego początku rozgrywek.

Trudniejsze zadanie ma oczywiście Diego Simeone. To jemu bowiem rozkradziono niemalże wszystkie najważniejsze elementy, które w sezonie 2013/2014 wytargały dla niego mistrzostwo Hiszpanii, a w kolejnych sezonach notowały awanse do finału Ligi Mistrzów. Przede wszystkim przez te wszystkie lata Atletico przeobraziło się w drużynę, której (z wyjątkiem Realu) obawiały się wszystkie najlepsze kluby na świecie. Oczywiście ich wizerunek nie był najlepszy, ale w wielu momentach ten chamski styl gry zdawał egzamin  i prowadził do oczekiwanych rezultatów.

Drastyczne zmiany

Z tej całej mieszanki zabrano niemalże całą linię defensywną – z Diego Godinem, Filipe Luisem oraz Juanfranem na czele. Co najgorsze na żadnym z nich klub z Madrytu nie zarobił nawet jednego euro, choć nieco odbili to sobie na sprzedaży Lucasa Hernandeza za 80 milionów euro. W ich miejsce na Wanda Metropolitano trafili: Mario Hermoso, Kieran Trippier, Felipe oraz Renan Lodi. Pierwsze spotkania pokazują, że Simeone udało się to wszystko jakoś zebrać do kupy. Atletico w 6 ligowych spotkaniach straciło 4 gole, lecz też jest to zasługą Jana Oblaka, który postanowił na kolejny rok nie opuszczać teoretycznie tonącego okrętu.

O wiele mniej zmian, z wyjątkiem odejścia Rodriego i zastąpienia go Marcosem Llorente oraz Hectorem Herrerą, zobaczyliśmy w centrum pomocy. To tam nadal rządzi Saul i Koke, którzy na swoich barkach ciągną ten wózek od kilku lat, dbając jednocześnie o zabezpieczenie tyłów. Łącznie na nowe wzmocnienia, licząc wszystkie pozycje, wydano ponad 240 miliony euro, choć zysk netto podczas tego okienka wyniósł 70 milionów euro, co także jest godne odnotowania.

– Odejście Lucasa, Griezmanna i Rodriego zmusiło nas do podjęcia bardzo ryzykownych decyzji. Nieco ucierpieliśmy także z powodu niskich klauzul wykupu w kontraktach naszych byłych już graczy. Musieliśmy na nowo wymyślić tę drużynę. Nasze przychody w ciągu ostatnich 10 lat wzrosły ze 100 milionów do 500 milionów euro. To była bardzo ryzykowna strategia, ale udało nam się ją wykonać perfekcyjnie. Staraliśmy się zachować równowagę w rozwoju sportowym i społecznym. Dołożyliśmy do tego aż 9 pucharów w ostatnich 9 latach. Oczywiście przegraliśmy kilka finałów, ale to pomogło nam się rozwinąć – stwierdził prezydent Atletico, Enrique Cerezo.

Czy zatem bazując na tych liczbach, Atletico zanotował progres czy regres jeśli chodzi o poziom kadry? Po początku sezonu trudno to tak naprawdę stwierdzić. Z pewnością dziś trudno wyobrazić sobie, że Diego Godina pod względem charakteru zastąpi Hermoso czy Felipe. Młodzi piłkarze w osobach Lucasa Hernandeza oraz Rodriego to także raczej półka wyżej aniżeli nowe nabytki „Rojiblancos”. Ale na wszystko potrzeba czasu. Kiedy Simeone rozpoczynał swoją budowę drużyny, także nie traktowano jej poważnie. On jednak rok po roku ją rozwijał i dziś można uknuć stwierdzenie, że ta obecna rewolucja przyszła o dwa lata za późno. Na mistrzostwie Hiszpanii zdobytym w 2014 roku nie powinno się aż tak długo bazować, podczas gdy zespół wołał o takie drastyczne zmiany od kilku sezonów.

W latach 2011-2015 Financial Times określił Atletico jako najrozsądniejszy klub jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy na wzmocnienia. Ustalono to na przykładach 68 największych klubów w Europie. Czy tego lata wykonali równie udane interesy? Między innymi kończące się kontrakty doświadczonych obrońców sprowokowały argentyńskiego trenera do zagrania va banque. Póki co nie mamy co do tej decyzji zastrzeżeń, ale na szerszą ocenę przyjdzie czas dopiero po sezonie.

W ten proces wierzą jednak piłkarze. Koke w jednym z wywiadów stwierdził, że teraz jego zespół przejdzie zmiany przede wszystkim w kwestii taktycznej. Więcej ataku, więcej swobody, więcej zabawy. To jednak znowu piłkarze będą zmuszeni dostosować się do filozofii swojego trenera, a nie na odwrót. Pod tym względem Simeone nigdy się nie zmieni.

Niezastąpiony Griezmann?

Najpoważniejszą stratę widzimy oczywiście w osobie Griezmanna. Francuz był najważniejszą postacią w ofensywie „Cholo” od czasu transferu z Realu Sociedad. Przez te wszystkie sezony jego partnerzy w ataku przychodzili i odchodzili, a on rok po roku – z kilkoma perturbacjami – przeżywał nowe przygody z Atletico. Jego transfer do Barcelony był jednak przygotowywany przez niemalże rok aż w końcu doszedł do skutku. Chęć zdobywania trofeów okazała się silniejsza, dlatego szkoleniowiec „Los Colchoneros” zabezpieczył się wykupem Alvaro Moraty oraz ściągnięciem za GIGANTYCZNE pieniądze Joao Felixa, którego kupno miało przekazać Griezmannowi, że można go zastąpić. Portugalczyk w przygotowaniach do sezonu wykazywał wielkie umiejętności, co także potwierdza w rozgrywkach ligowych. Póki co jakiekolwiek porównania z nowym napastnikiem Barcelony nie mają jednak sensu. Młody wiek, ogromny przeskok między poziomem lig i nieco inna pozycja aniżeli w Benfice – to wszystko należy wziąć pod uwagę. Póki co zwyczajnie nie mamy prawa oceniać 19-latka zbyt surowo, nawet jeśli kosztował ponad 120 milionów euro.

Więcej powinniśmy z kolei oczekiwać od Diego Costy. Reprezentant Hiszpanii po perturbacjach z Antonio Conte podczas pobytu w Chelsea, w styczniu 2018 roku w doskonałym stylu rozpoczął ponowną przygodę z madryckim klubem. Euforia trwała jednak tylko przez moment. Od tamtego okresu w 35 spotkaniach ligowych napastnik trafił tylko 6 bramek. Mimo to Simeone nadal mu ufa, ale o pierwszy skład krnąbrny napastnik ponownie powalczy z Alvaro Moratą. Były snajper „The Blues” jednak co rusz łapie przeróżne mikro urazy, które ciągle zmuszają go do odbudowy swojej dyspozycji. Kto wie, może w tym sezonie potoczy się to nieco inaczej.

Nikt nie ma oczywiście wątpliwości, że Atletico stanie w szranki z Barceloną oraz Realem o ligowy tytuł. Czy ktokolwiek jednak wymaga od tej drużyny końcowego sukcesu? Pewne jest to, że potencjał na papierze mają ogromny, a ambicje związane z powtórzeniem wyczynu z 2014 roku są całkowicie uzasadnione. Tym bardziej biorąc pod uwagę kłopoty ich największych rywali. Mimo to obecna kadra nie wydaje się na tyle doświadczona, aby tydzień po tygodniu dawać z siebie 100%, dodając do tego rywalizację w Lidze Mistrzów. Najważniejszym w tym przypadku powinien być zatem rozwój i powolne budowanie nowego fundamentu, przede wszystkim na zawodnikach w osobach Oblaka, Koke, Saula, Gimeneza czy nawet Costy. To oni na początku tego sezonu odgrywają największą rolę w zespole – głównie pod względem osobowościowym. Wprowadzenie do tej gwardii kolejnych zawodników będzie najważniejszym zadaniem Simeone podczas kolejnych kilku miesięcy. Bez tego o jakichkolwiek sukcesach może bowiem Argentyńczyk zapomnieć.

 Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!