Liverpool przełamał złą passę. Popis Nuneza zapewnił im wygraną

Napisane przez Mikołaj Duda, 18 stycznia 2025
Liverpool przełamał złą passę. Popis Nuneza zapewnił im wygraną

Liverpool wybrał się do Londynu na skromny stadion Brentfordu na mecz w ramach 22. kolejki Premier League. Podopieczni Arne Slota chcieli przełamać passę dwóch spotkań bez ligowego zwycięstwa. Przez bardzo długi czas mieli ogromne problemy, bo mimo ogromnej liczby prób nie potrafili przełamać impasu. W końcu sprawy w swoje ręce wziął Darwin Nunez. W doliczonym czasie zdobył dwie bramki i zagwarantował ,,The Reds” jakże cenne zwycięstwo 2:0.

Liverpool faworytem. Ostatnio, jak zawsze

Śmiało można zakładać, że obecnie niezależnie z kim zmierzyłby się Liverpool to i tak byłby zdecydowanym faworytem. Nie inaczej było przed meczem z Brentford. Piłkarze Arne Slota notują wyjątkowo udane miesiące. Wszystko wskazuje na to, że w Premier League zdetronizują Manchester City i po pięciu latach ponownie podniosą puchar dla najlepszej drużyny w Anglii.

Po 20 meczach zgromadzili 47 punktów i dość bezpieczną przewagę nad całą grupą pościgową. Byli także niepokonani od 16 ligowych spotkań. Ostatni raz przegrali we wrześniu z Nottingham Forest. Bezkonkurencyjni są także w Lidze Mistrzów. „The Reds” w sześciu kolejkach zgromadzili komplet punktów i można spodziewać się, że starciach z Lille i PSV Eindhoven to się nie zmieni.

Szczególnie przy słabszej dyspozycji Realu Madryt są głównymi faworytami do siódmego w historii końcowego triumfu. Na to trofeum czekają już od 2019 roku i pokonania w finale Tottenhamu. Bezproblemowo przebrnęli też pierwszą rundę FA Cup pokonując Accrington Stanley z czwartego poziomu rozgrywkowego.

Brentford takich wygórowanych ambicji nie posiada. Od kilku lat regularnie utrzymują rolę średniaka angielskiej elity. Nie grozi im spadek, ale też ciężko się spodziewać żeby na poważnie zaatakowali czołówkę. Są drużyną grająca typowo w kratkę. Zwycięstwa, remisy i porażki mniej więcej po równo się przeplatają. Przed meczem zajmowali w tabeli 11. lokatę z dorobkiem 28 punktów. To drużyna bazująca na wzmocnieniach w stylu moneyball, gdzie ważnym elementem analizy są dane statystyczne.

W pucharze sensacyjnie odpadli z nową drużyną Tymoteusza Puchacza, Plymouth Argyle walczącym o utrzymanie w Championship. Polak pojawił się na placu gry na ostatnie 10 minut i był to jego debiut w nowych barwach. Do meczu podchodzili w dobrych nastrojach. Kilka dni wcześniej, mimo przegrywania 2:0 z Manchesterem City udało im się w samej końcówce wywalczyć remis.

Liverpool nie zachwycił. Pierwsza połowa do zapomnienia

Mecz od samego początku był bardzo żywy. Obie drużyny wyszły mocno zdeterminowane i chciały jak najszybciej ułożyć przebieg gry pod siebie. Często piłkami w polu karnym szukany był Luis Diaz, jednak Kolumbijczyk miał problemy z odpowiednim wejściem w to spotkanie. Z biegiem czasu zaczęła rosnąć przewaga gości. Groźnie na bramkę Marka Flekkena uderzali Ryan Gravenberch, czy Dominik Szoboszlai. Raz za razem z rzutów rożnych dośrodkowywał Trent Alexander Arnold – który ma przenieść się do Realu Madryt – jednak konsekwentnie nic z tego nie wynikało.

Gdy już się wydawało, że Liverpool wyjdzie na prowadzenie to zdecydowanie nie popisał się Cody Gakpo. Szybka kontra „The Reds”, zagranie na Mohameda Salaha, ten idealnie wykłada piłkę i gdy Holender musiał tylko posłać piłkę obok bramkarza rywali to… fatalnie spudłował. Pierwsza połowa to rozczarowanie ze strony podopiecznych Arne Slota.

Jak na drużynę tej klasy było to stanowczo za mało. Niby atakowali, jednak w końcowej fazie brakowało skuteczności i pomysłu. Dobre szanse można było policzyć na palcach jednej ręki. Kibice są przyzwyczajeni do lepszej gry swoich ulubieńców. Gospodarze konsekwentnie się bronili i godzili z rolą tego słabszego. Próbowali się odgryzać, ale nie wychodziło im to najlepiej.

Liverpool zgarnia zwycięstwo w samej końcówce

Po przerwie mecz się nie ożywił. Liverpool atakował, jednak miał problemy żeby wejść na swój najwyższy poziom. W końcu z groźną kontrą wyszło Brentford, a konkretnie Bryan Mbeumo. Gdy już się wydawało, że znajdzie się w dogodnej sytuacji, by pokonać Alissona to w ostatniej chwili został zatrzymany przez defensywę przeciwnika.

Po godzinie gry groźny strzał oddał Luis Diaz. Poradził sobie z nim Mark Flekken, odbijając piłkę do boku. Obaj zainteresowani ruszyli w jej kierunku. Pierwszy do futbolówki dopadł bramkarz gospodarzy, ale na murawę runął Kolumbijczyk. Sygnalizował, że jego zespołowi należy się rzut karny, jednak sędzia nie dał się nabrać na jego symulkę.

Groźnie zrobiło się po dośrodkowaniu z rzutu wolnego kameruńskiego napastnika londyńskiej ekipy. Nikt nie zmienił toru lotu piłki i ta po odbiciu się od murawy sprawiła duże problemy Alissonowi Beckerowi. Mbeumo był jednym z najbardziej aktywnych piłkarzy tego popołudnia. Minuty upływały, a obraz gry się nie zmieniał. Liverpool atakował, próbował, jednak konkretów wciąż brakowało.

Arne Slot chciał odmienić losy meczu wpuszczając na kilkanaście minut przed końcem Harveya Eliotta i Curtisa Jonesa. W końcowej fazie Holender zdecydował się nawet na desperacki ruch i postawił na Federico Chiesę. Wcześniej, bo po godzinie rywalizacji na boisku zameldował się także Darwin Nunez i to on okazał się najważniejszym człowiekiem tej rywalizacji. Gdy rozpoczął się doliczony czas Urugwajczyk dał prawdziwe show. W przeciągu kilkudziesięciu sekund zapakował dublet i dał swojej drużynie ważne zwycięstwo.

fot. screen Canal Plus Sport

Zna cały skład Radomiaka i Puszczy Niepołomice. Zawsze obejrzy mecz tych drużyn ponad El Clasico. Dzień rozpoczyna od doniesień z polskiego uniwersum. Nienawidzi przerwy zimowej - wtedy zamiast Ekstraklasy musi zadowolić się ligami TOP 5.

Odbierz freebet 250 zł
za wygraną Man City z Ipswich