Marsz turecki po awans na Euro. Mimo problemów w ataku

12.10.2019

To jedno z zaskoczeń trwających eliminacji do Mistrzostw Europy. Turcja zajmuje pierwsze miejsce w grupie, w której rywalizuje z mistrzami świata. To jednak nie tylko zasługa skutecznej i konsekwentnej gry, ale również szczęścia.

 Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Grupa H w tej chwili układa się trochę zaskakująco. W zasadzie wszystko z powodu jednego meczu. 8 czerwca doszło do sporej niespodzianki. Turcja pokonała wówczas Francję 2:0 na własnym stadionie, mając przy tym ofensywną przewagę. To zdecydowanie nie był dzień Trójkolorowych, którzy nie oddali choćby jednego celnego strzału na bramkę. Od tamtego spotkania rozpoczął się marsz turecki po awans na Euro. Który nieuchronnie się zbliża.

Strzelanie w trybuny

Nie wszystko jednak w kadrze prowadzonej przez Senola Gunesa zasługuje na pochwały. Zespół bowiem jest strasznie nieskuteczny. Pokazem tego było spotkanie z Albanią. Co z tego, że drużyna była bardzo skuteczna w obronie, dłużej utrzymywała się przy piłce i wykonała więcej niebezpiecznych ataków. Przez długi czas pachniało sensacją i to nie z powodu dyspozycji Albańczyków, tylko raczej strzeleckiej impotencji Turków. Bo ile można trafiać w trybuny?

Nic dziwnego, że dużo osób w drugiej połowie postawiło kupony na końcowy remis. I pieniądze poszły w błoto. Na pierwszego i jedynego gola w meczu trzeba było czekać do 90. minuty. Wówczas swoją okazję (chciałoby się powiedzieć, że nareszcie) wykorzystał Cenk Tosun i Turcja zdobyła trzy punkty, pozostając na fotelu lidera.

Od razu na myśl przychodzi poprzedni mecz kadry Gunesa u siebie. Rywal był jeszcze niżej notowany, w sumie z Albanią łączyła go tylko pierwsza litera jego nazwy. Chodzi o Andorę, która była zespołem zdecydowanie słabszym w tym starciu. Przewaga w posiadaniu piłki wynosiła aż 75-25% dla Turków. Poza tym zespół oddał 28 (!) strzałów i nie wykorzystał kilku stuprocentowych okazji. Nie wykorzystując nawet nieudolnie ustawionej pułapki ofsajdowej Andorczyków przy jednym z rzutów wolnych. Ostatecznie mecz zakończył się wygraną 1:0 w… 89. minucie. Widać więc w tej kadrze powtarzalność, aczkolwiek tureckich kibiców musi bardzo irytować strzelanie po trybunach ze strony swoich ulubieńców.

Żelazna defensywa

Warto jednak podkreślić, że Turcja w tych eliminacjach nie traci bramek. Zdarzyło się to tylko raz, w przegranym 2:1 meczu z Islandią. W każdym innym zespół zachował czyste konto. Nic dziwnego, gdyż obrona reprezentacji składa się z naprawdę ciekawych piłkarzy. Caglar Soyuncu, Merih Demiaral, Kaan Ayhan, Zeki Celik. Senol Gunes naprawdę ma w kim wybierać. Poza tym dobrze spisuje się w bramce Mert Gunok, golkiper Basaksehiru.

Coraz bliżej awans

W poniedziałek Turcję czeka najtrudniejszy mecz w grupie. Zmierzy się bowiem na wyjeździe z Francją. Zwycięzca tego meczu zapewni sobie awans na turniej. Możliwe, że remis da awans obu drużynom, aczkolwiek równocześnie Islandia musiałaby przegrać z Andorą, co jest trudne do wyobrażenia.

Czy jednak Turcja może być już pewna awansu? Musiałaby przegrać wszystkie mecze do końca, a Islandia wygrać. Drugi scenariusz jest dosyć realny, jednak nie wydaje się, że podopieczni Senola Gunesa przegrają z Andorą. Patrząc jednak na słabą skuteczność tej kadry w ostatnich dwóch meczach u siebie, w meczu z Islandią może być różnie. Może niewykorzystane sytuacje wreszcie się zemszczą?

Fot. YouTube

 Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!