Radović i długo długo nic. Pożegnanie legendy na 10 sposobów

19.10.2019

Zachwycał swoimi bramkami, dryblingami. Irytował symulkami, nie zawsze sportowym trybem życia. Jednak to była postać, która była ogromną wartością dla Ekstraklasy. Miroslav Radović po sezonie 2018/19 pożegnał się z Legią Warszawa, a przed dzisiejszym meczem oficjalnie warszawski klub podziękuje mu za 12 sezonów spędzonych przy Łazienkowskiej. Zerknijmy kogo będzie brakowało!

1. Sezon 2010/11 i przełom. Maciej Skorża postanawia przesunąć Rado ze skrzydła do środka i dać zdecydowanie więcej luzu Serbowi. Jak się okazało była to decyzja trafna, zwłaszcza że z czasem Radović nieco stracił na swojej szybkości. Później można go było określić mianem rozgrywającego, często takiego wolnego elektronu. Wiele dawał zespołowi jako ten grający za napastnikiem i mający najwięcej do powiedzenia w kreowaniu gry ofensywnej.

2. Enklawa. Maj 2013 to kolejne sukces warszawskiego klubu. Zdobyty Puchar Polski, a po chwili dołożone mistrzostwo kraju. Najpierw jednak po pierwszym sukcesie piłkarze trochę pobalowali. Prym wiedli oczywiście Radović i Ljuboja. Młodszy z nich nieco przesadził, gdy w klubie Enklawa przy ulicy Mazowieckiej – znanej z wielu modnych klubów stolicy – zaproponował drinka… swojemu prezesowi. Bogusław Leśnodorski dumny z podopiecznych nie był. Ostatecznie młodszemu z Serbów się upiekło, w przeciwieństwie do Ljubo, który niedługo później był już poza klubem.

3. Ljubo i Rado. Żeby nie było, że Serbowie dobrze rozumieli się przy barze, wcześniej wielką przyjemnością było oglądać tych zawodników na boisku. Jeden rozumiał dobrze drugiego i odwrotnie. Do tego doświadczenie Ljuboji przydało się na tyle, że Radović będący w kwiecie piłkarskiego wieku wiele poprawił w swojej grze i wydaje się, że późniejsze lata rozkwitu formy Radovicia można nieco przypisać po stronie zasług, właśnie Ljubo.

4. Spartak. Polskie drużyny rozegrały w swojej historii w europejskich pucharach wiele dziwnych meczów, ale dwumecz z Rosjanami był dosłownie absurdalny. Łukoił będący na koszulkach Spartaka prawdopodobnie gdyby chciał, wykupiłby całą naszą ligę, ale to Legia była górą w prestiżowym starciu ze wschodnim rywalem. Wszyscy pamiętają rewanż, gola Janusza Gola i późniejsze śpiewy „Janusz Gol allez allez”, ale pierwszy mecz przy Łazienkowskiej zakończył się remisem 2:2 i show Radovicia, który strzelił oba gole dla Wojskowych.

5. Mistrzostwo i puchar. W zasadzie można byłoby mówić do Radovicia, Pan Mistrzostwo & Puchar. W końcu cztery tytuły w Polsce, dwa w Serbii i jeden w Słowenii robi wrażenie, ale przecież ma na swoim koncie również sześć Pucharów Polski oraz jeden Superpuchar Polski. Łącznie zatem na polskiej ziemi wywalczył aż jedenaście trofeów!

6. Kilogramy i symulki. Rado wiele razy miał kłopoty z wagą i takim 100% sportowym stylem życia. Nie zawsze to wpływało na jego boiskowe występy, ale wydaje się, że Serb mógł jednak nieco więcej wycisnąć z tej kariery i potencjału jaki posiadał. Do tego lubił potyczki z sędziami, a zwłaszcza, gdy można było arbitra nabrać i wykorzystać przewinienie lub próbę przewinienia rywala.

7. Europa. Łącznie 56 gier w europejskich pucharach dla Legii i pod tym względem więcej na swoim koncie uzbierali Michał Kucharczyk i Jakub Rzeźniczak. Ponadto strzelał po dziewięć goli w Lidze Mistrzów i jej eliminacjach, a także Lidze Europy i jej eliminacjach. W tej klasyfikacji jest najlepszy w klubie, która bierze pod uwagę również wcześniejsze rozgrywki, czyli Puchar Europy, Puchar UEFA itd.

8. Chiny. Nazwa Państwa Środka w przypadku kariery Rado w Legii jest w zasadzie jedynym zgrzytem pośród kibiców. Jedni uważali, że po prostu złapał Pana Boga za nogi i wybrał gigantyczną, nieosiągalną nigdzie indziej, kasę i każdy by tak zrobił. Inni oczywiście wytykają, że zrobił to w najgorszym z możliwych momentów, czyli w czasie, gdy Legia miała grać wiosenne mecze Ligi Europy z Ajaksem. Skończyło się na tym, że Henning Berg nie wystawił Serba w meczu, mimo że ten był – fizycznie – gotowy do gry.

9. Celtic. Nazwa tego szkockiego klubu chyba jeszcze długo będzie śnić się wszystkim warszawskim kibicom. Mimo że to dwa lata później Legia awansowała do fazy grupowej Ligi Mistrzów, chyba nikt nie ma wątpliwości, że ekipa Henninga Berga z 2014 roku była najmocniejszą Legią w ostatnich latach. Dwukrotnie zmietli Celtic, co ostatecznie nic nie dało ze względu na sprawę Bartosza Bereszyńskiego. Zanim jednak do tego doszło Miro Radović wraz z Michałem Żyro dosłownie rozjeżdżali walcem defensywę Celtów z Virgilem van Dijkiem w składzie. Serb zakończył pierwszy mecz z dwoma bramkami.

10. Liga Mistrzów. Mokry sen wszystkich ligowców nad Wisłą spełnił się w tym wieku tylko raz. Najpierw eliminacje i droga przez mękę przez legionistów, ale gdy weszli, zrobili prawdziwe show. Duży w tym udział Radovicia, który strzelił dwa gole Realowi Madryt, i w Madrycie, i w Warszawie! Ten zdobyty przy pustych trybunach był tym cenniejszy, że dał w tamtym momencie remis.