Kto by pomyślał, że w Warcie może być tak fajnie?

22.10.2019
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 16:09

Jedna z przyśpiewek kibiców zaczyna się słowami “Warta Poznań to jest mały klub”. I to prawda – pomimo bogatej historii i wielkich osiągnięć sprzed lat – zespół znajduje się w cieniu lokalnego rywala, Lecha. I może w tym właśnie tkwi sekret na sukces drużyny, która coraz lepiej radzi sobie na zapleczu ekstraklasy? Warciarze znają swoje miejscu w hierarchii wielkopolskiego futbolu, ale są świadomi również swoich mocnych stron. A tych w ostatnim czasie jest coraz więcej, a sufitu w Warcie tak naprawdę nie widać. Sami się zresztą o tym przekonajcie – zapraszamy na reportaż z Warty Poznań. 

W cieniu Lecha?

Poznań jest jednym z nielicznych miast w Polsce, gdzie dwa największe kluby piłkarskie nie żyją ze sobą w złych relacjach. Lech i Warta darzą się wzajemnym szacunkiem. Chociaż ci drudzy od lat są w cieniu tych pierwszych, nie zamierzają z tego powodu narzekać i się obrażać. Wręcz przeciwnie, zależy im na dobrych relacjach.

– Myślę, że Wartę można zdefiniować inaczej niż Lecha, który ma stadion na kilkadziesiąt tysięcy osób i liczne, wierne rzesze kibiców. Ale w dużej mierze są to kibice z całej Wielkopolski. Warta natomiast rdzennie wywodzi się z Poznania. Ma swój klimat. Wielu starszych poznaniaków ze wzruszeniem wspomina, jak to ta Warcinka zdobywała mistrzostwo Polski, jak ona grała. Z tą legendą utożsamia się mniejsza grupa, ale wcale nie mniej oddanych kibiców. Liczymy na dobrą współpracę z Lechem, a nie na rywalizację. To są inne kategorie wagowe. Co nie znaczy, że w swojej kategorii nie można być najlepszym – tak porównał oba kluby przewodniczący rady nadzorczej Warty, Marcin Janicki.

Klub ofiarą stalinizmu

Warta Poznań powstała w 1912 roku i jest najstarszym aktywnym klubem piłkarskim w mieście. Jednym z założycieli klubu był Edmund Szyc, który był patronem poprzedniego stadionu Warciarzy. Pozostałości po dawnej arenie znajdują się za Ogródkiem (tak się potocznie nazywa obecny stadion Warty). Przed wojną poznański klub był jednym z najsilniejszych w Polsce.

W latach 1921-1938 Zieloni aż jedenaście razy stawali na podium. 1929 rok przyniósł Warcie pierwsze mistrzostwo Polski. Wówczas jej zawodnikami byli późniejsi reprezentanci Polski. Wśród nich byli Marian Fontowicz, Wawrzyniec Staliński czy, kojarzony jeszcze we współczesnych czasach, Fryderyk Scherfke. Po II wojnie światowej również radzili sobie doskonale. W 1947 roku Warta ponownie była najlepszą drużyną w kraju. Piłkarzem klubu był wówczas m.in. Henryk Czapczyk, późniejsza legenda

Od tamtej pory próżno szukać sukcesów Warty. Trzy lata po zdobyciu mistrzostwa zespół spadł z ligi. Klub zaczął należeć do państwa, a dokładnie do zakładów stalowych, które nie inwestowały w Zielonych zbyt wiele. Wrócił dopiero 43 lata później, tylko na dwa sezony. Wówczas w drużynie z Poznania grali dwaj zawodnicy uważani za młode talenty – Tomasz Iwan i Maciej Żurawski.

Nowy początek

Warta spadła z najwyższej ligi 25 lat temu i wciąż do niej nie wróciła z różnych powodów. Finansowych, organizacyjnych, sportowych…

Wydaje się jednak, że klub zostawił za sobą przeszłość i przy Drodze Dębińskiej powstał zupełnie nowy projekt. W zeszłym roku właścicielem Warty został Bartłomiej Farjaszewski, a do kolejnych zmian doszło przed obecnym sezonem. Można powiedzieć, że zdecydowano się przebudować klub od piwnicy po strych. Przewodniczącym rady nadzorczej został Marcin Janicki, dyrektorem sportowym Robert Graf, trenerem Piotr Tworek. Rewolucja dotknęła również składu – doszło do kilkunastu rotacji w składzie. Zazwyczaj gwałtowne zmiany psują równowagę w klubach. Może to za wcześnie, by oceniać, ale w tej chwili widać, że liczne roszady w Warcie były najwyraźniej potrzebne.

Klub czeka w najbliższym czasie wiele wyzwań. Największym z nich nie jest jednak sfera sportowa, a infrastrukturalna. W wyniku problemów, Warta obecnie nie gra u siebie, a w Grodzisku Wielkopolskim, na którym niegdyś grał Groclin.

– W tym sezonie strategicznym wyzwaniem jest temat sztucznego oświetlenia na stadionie. Dzięki władzom Poznania, znalazły się środki finansowe, przeprowadzono przetarg, została wybrana firma, która przeprowadzi tę inwestycję. Zamówiono już maszty, na których zostaną umieszczone jupitery. Budowa ma się zakończyć do 30 kwietnia przyszłego roku, ale nie wyobrażamy sobie sytuacji, żeby w pierwszym meczu na wiosnę nie wrócić na Drogę Dębińską. Chcielibyśmy to zrobić dla Poznania, mamy tutaj wielu wiernych kibiców. I te mecze są dla nich – powiedział w rozmowie z nami Marcin Janicki.

Zmiany w budynku klubowym?

Oświetlenie nie jest jednak jedynym problemem Warty. Budynek klubowy jest bowiem w nie najlepszym stanie. W deszczowe dni zdarza się, że woda cieknie po ścianach w holu głównym. Owszem, pomieszczenia mają swój klimat, aczkolwiek wymagają ulepszenia i poprawy standardów. Możliwe jednak, że już niedługo stary budynek przestanie istnieć. Miasto Poznań ma plany na zagospodarowanie miejsca obok Stadionu przy Drodze Dębińskiej.

– Budynek klubowy ma już swoje lata i czasu się nie oszuka. Jest w takim stanie, że wymaga wielu nakładów finansowych, żeby mógł nadal służyć klubowi. A wymogi infrastrukturalne rosną, dlatego trzeba się nad tym zastanowić. W tym miejscu jest też planowana budowa hali sportowej, w której ma się znaleźć miejsce także na szatnie i biura Warty Poznań – zdradził Marcin Janicki.

W dodatku na stadionie Warty nie było dotychczas systemu podgrzewania murawy. To również jeden z wymogów I ligi. Na to również klub szuka sposobu.

– Wymogiem licencyjnym od nowego sezonu jest podgrzewana murawa. Częściowo ta inwestycja jest tutaj wykonana, ale brakuje węzłów cieplnych. Prowadzimy rozmowy na temat tego, żeby system podgrzewania boiska funkcjonował i żebyśmy mogli spełnić wymogi licencyjne – zapewnił przewodniczący rady nadzorczej.

Rewolucja w składzie

Klub to jednak nie tylko obiekt, to przede wszystkim drużyna. A ta przystąpiła do sezonu całkowicie odmieniona. Duży wpływ na nią wywarł powrót Piotra Tworka. Trener miał już okazję pracować z Wartą w sezonie 2010/2011 jako asystent Bogusława Baniaka. Pierwsze efekty jego pracy były widoczne już w meczach towarzyskich. Warciarze pokonali między innymi Zagłębie Lubin. Jakim typem trenera jest szkoleniowiec Warty? O to zapytaliśmy najlepszego strzelca zespołu w tym sezonie, Roberta Janickiego.

– Piotr Tworek jest bardzo ambitnym trenerem, to mogę zdecydowanie powiedzieć. Strasznie mi się to podoba. To było widać już w okresie przygotowawczym, gdy graliśmy mecze z drużynami z ekstraklasy i w każdym z tych meczów mieliśmy jasno postawiony cel – zwycięstwo. Nie było patrzenia, że to na papierze lepszy przeciwnik, tylko osobno podchodziliśmy do każdego meczu. Trener chciał wygrać i my dzięki temu też bardziej tego chcieliśmy. Przełożyliśmy to na ligę i z meczu na mecz gramy o zwycięstwo. Nie patrzymy szczególnie do przodu, nie zastanawiamy się, co będzie na koniec sezonu. Po prostu chcemy wygrywać. Trener Tworek potrafi zaszczepić w nas ambicję i przełożyć to na drużynę – przyznał zawodnik.

Porządki po poprzedniku

Trener miał przed sobą trudne zadanie. W poprzednim sezonie, gdy szkoleniowcem Warty był Petr Nemec, klub walczył o utrzymanie. Przez moment poznaniacy znajdowali się nawet w strefie spadkowej I ligi. Wymiana większości składu była ryzykownym planem, aczkolwiek Piotr Tworek wiedział, czego się spodziewać.

– Obejmując zespół po sezonie, w którym Warta do długo walczyła o utrzymanie się w pierwszej lidze, musiałem zdiagnozować problem. Zastanowiłem się głęboko, co zrobić, by ta Warta była inna od tej, którą zastałem.Gdyby nie było tej zmiany, wprowadzenia nowej filozofii gry, nowego oblicza, to sama zmiana trenera nie miałaby najmniejszego sensu. Wymieniać trenera na trenera, ale zostawiać ten sam sposób grania i charakter zespołu? Według mnie to byłoby za mało. Zmiana, musi coś przynieść. Obejmując Wartę, wiedziałem że muszę coś zrobić, żeby nie była kojarzona z zespołem Petra Nemeca, tylko odcisnąć swoje piętno, wprowadzić nowy wizerunek drużyny już od pierwszego meczu. Podjąłem od pierwszego meczu ze sztabem decyzję, że ta Warta zmieni swoje oblicze – zdradził nam trener Warty, Piotr Tworek.

Nie wszyscy chcieli grać w Warcie

Zmiany w składzie były przemyślane i trener wiedział, jakich zawodników poszukuje. W letnim oknie transferowym wzmocniono wiele pozycji. Szczególnie duży nacisk został położony na rekonstrukcję ataku. Tym samym do klubu trafili Mariusz Rybicki, Gracjan Jaroch oraz Wiktor Długosz.

– Zawsze, jeśli coś jest nowe, to jest niewiadome i tak podchodzono też do Warty. Natomiast my cierpliwie pracowaliśmy na tę sytuację, w której jesteśmy obecnie. Analizowaliśmy każdego z zawodników, każdy mecz, każdy sparing. Obraliśmy sobie taką drogę pracy w klubie w różnych obszarach. Przykładowo, ja odpowiadam za obszar sportowy i wraz ze sztabem i zawodnikami przyjęliśmy filozofię gry, model naszej pracy. Dobraliśmy takich zawodników, którzy nie tylko będą radzili sobie na boisku, ale także dobrze się czuli w szatni. Stworzyliśmy w Warcie Poznań rodzinę, która świetnie się dogaduje na każdej płaszczyźnie – powiedział Piotr Tworek.

W ostatnich latach Warta zmagała się z problemami finansowymi. Na początku ubiegłego sezonu klub nie wypłacał pensji zawodnikom, w związku z czym ogłosili strajk. Chociaż z tamtych kłopotów obecny zarząd już wyszedł, było trudno przekonać zawodników do transferu do Poznania.

– Jako dyrektor sportowy musiałem przekonać zawodników do Warty Poznań, że tworzy się tu ciekawy projekt. Ludzie i zawodnicy patrzyli na klub przez pryzmat tego, co było. Ciężko było na etapie niektórych rozmów przekonać ich, że teraz jest zupełnie inaczej. Wizerunek Warty to więcej niż tysiąc słów i możemy sobie opowiadać przeróżne rzeczy, ale dopiero praca i jej efekty mogą to obronić. – wyznał nam dyrektor sportowy Warty, Robert Graf.

Trałka został w Poznaniu

Jednym z zaskakujących ruchów transferowych podczas letniego okna transferowego było pozyskanie Łukasza Trałki. Zawodnik Lecha Poznań trafił na stałe do Warty w połowie sierpnia i z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem.

– Myślałem, że przyzwyczajenie się do nowego otoczenia zajmie mi więcej czasu, bo przyszedłem z Lecha, odległościowo jest to blisko, ale warunki się różnią. A jednak trwało to krótko, dwa-trzy dni. Bardzo pomógł mi klimat, jaki tutaj jest: w szatni, w klubie. Przychodząc do Warty, nie stawiałem sobie żadnych celów. Nie myślałem, żeby awansować, być w pierwszej szóstce czy bronić przed spadkiem. Chciałem tu przyjść i cieszyć się grą, żeby na koniec mojego grania było fajnie i przyjemnie. Żebym mógł się spocić, walczyć, bo lubię grać w piłkę. Po prostu. W dodatku chciałem mieć fajną bandę. Szatnia w 99 procentach złożona z Polaków, fajnych ludzi. To mnie mocno zaskoczyło na plus, że aż tak fajnie może tu być. Przychodzę na każdy trening z bananem na twarzy, to dla mnie najważniejsze – stwierdził były kapitan Lecha.

Łukasz Trałka ma już 35 lat na karku i zdaje sobie sprawę z tego, że to może być jego ostatni klub w karierze.

– Mógłbym zakończyć tu karierę i myślę, że tak się stanie. Nie wiem, czy po tym sezonie, czy następnym, czy jeszcze za dwa sezony. W zależności, jak będę się czuł. W tym wieku trudno określić, co będzie za pół roku. Patrząc na to, jak się teraz czuję, nic nie boli, fizycznie czuję się dobrze i daję radę. Dopóki będzie radość z grania, będę grał – wyznał doświadczony pomocnik

Wszyscy Warciarze to jedna rodzina

Już na pierwszy rzut oka widać dobrą atmosferę w szeregach Warty. Można powiedzieć, że panuje w nim przyjazny albo nawet rodzinny klimat. Podczas treningu nie było żadnych animozji – wszyscy ćwiczyli razem. Tak jak powiedział Łukasz Trałka, wszyscy podchodzili do swoich obowiązków z dobrym humorem i uśmiechem na twarzy. Nawet pomimo tego, że niektórzy są w Warcie dopiero trzy miesiące.

W zespole zostało jednak kilku zawodników, którzy stanowili o sile Warty również w poprzednich sezonach. Jak choćby kapitan – Bartosz Kieliba, a także choćby Michał Jakóbowski, Artur Marciniak czy Robert Janicki. Ten ostatni jest obecnie najlepszym strzelcem Warty w tym sezonie.

– Drużyna jest zupełnie inna i to również sprzyja strzelaniu goli i zdobywaniu kolejnych asyst. Jesteśmy częściej przy piłce i ja też mogę więcej tych sytuacji kreować. Styl gry i umiejętności drużyny wpływają na moje lepsze statystyki – zdradził 22-letni ofensywny pomocnik, który w Warcie gra już 2,5 roku.

Pompowanie balonika? Nie w tym przypadku

Mimo że zespół Warty zajmuje w tej chwili trzecie miejsce w lidze, zarówno trener, jak i zawodnicy, twardo stąpają po ziemi. Zdają sobie sprawę z tego, że awans nie był głównym założeniem po sezonie, w którym drużyna walczyła o utrzymanie.

– Nie chcemy tutaj pompować balonika z racji tego, że wyznaczyliśmy sobie cele przed sezonem. I tym celem, nie ukrywam, nie był awans do ekstraklasy w czerwcu 2020 roku. A że ostatnio idzie nam naprawdę dobrze, to ta presja z zewnątrz zaczyna trochę rośnąć, ale wewnątrz wciąż mamy takie założenia, jak przed sezonem i chcemy je realizować konsekwentnie – przyznał Robert Janicki

Druga twierdza

Trudno walczyć o najwyższe cele nie grając na swoim stadionie. W obecnych rozgrywkach Warta ze względu na poprawienie standardów Stadionu przy Drodze Dębińskiej, gra w Grodzisku Wielkopolskim. Zawodnikom to jednak nie sprawia problemu.

– Nie, to nie jest problem ze względu na to, że na samym początku przyjęliśmy taką zasadę, że nie gadamy o Grodzisku. Traktujemy go jak nasz dom i nie ma tematu zastępczego, że nie wychodzi nam mecz, remisujemy, przegrywamy i zrzucamy na wszystko winę braku naszego macierzystego stadionu, jakim jest „Ogródek” przy Drodze Dębińskiej. Tylko tyle, że musimy dojeżdżać i grać na boisku zastępczym. Traktujemy na tę chwilę Grodzisk jak dom i czujemy się w miarę dobrze. Szczególnie że boisko jest bardzo dobrze przygotowane, mamy do dyspozycji szatnie w kolorze zielonym, , a więc nie ma problemu jeśli chodzi o  barwy. Myślę, że zaadaptowaliśmy się tam na tyle dobrze, że umacniamy tę twierdzę, czyli twierdzę „Warta 2” – wyznał Piotr Tworek.

Gra na obcym stadionie nie jest problemem dla piłkarzy, aczkolwiek może nim być dla kibiców. Klub jednak szuka sposobów, aby ułatwić im możliwość wspierania swojej ukochanej drużyny.

– Tu jest dużo kibiców dojrzałych, którzy pamiętają sukcesy Warty kilkadziesiąt lat temu. I dla tych ludzi są organizowane autokary, żeby ułatwić im dojazd. Ceny biletów są przystępne. Robimy wszystko, żeby wypełnić jak największą liczbą kibiców stadion w Grodzisku. Po to, by mogli obserwować swoich ulubieńców, ale również żebyśmy mogli poczuć ich wsparcie, ponieważ jest ono dla nas niezbędne – dodał trener Warty.

Kody QR na koszulkach

Poza infrastrukturą, zarządzaniem i sferą sportową, ważna dla Warty jest również przestrzeń biznesowa. Klub zamierza wprowadzić kilka nowych rozwiązań.

– W Warcie Poznań są tworzone zalążki przestrzeni biznesowej. To też nie jest tak, że można wejść do firm i komercyjnie mówić o produkcie albo pewnej wizji. Trzeba pokazać też swoje działania. Z jednej strony klub nakreślił wspólnie z właścicielem wizję rozwoju Warty Poznań do roku 2023. Oprócz tego zostały zaplanowane działania na kolejne 3-4 miesiące. I powoli startujemy – jesteśmy już po pierwszych rozmowach. Chcemy, żeby z końcem października było już kilkanaście podmiotów wspierających Wartę. To będą mniejsze i większe firmy – zalążek do przestrzeni biznesowej. Uważam, że klub może być doskonałym wspólnym mianownikiem dla biznesu. On może jednoczyć, tworzyć sieć do współpracy i taki jest zamysł naszych działań. Już na meczu z Zagłębiem Sosnowiec będziemy startowali z bardzo ciekawą akcją. Chcielibyśmy się pokazać i w mieście Poznań i w całym regionie – zdradził przewodniczący rady nadzorczej Warty.

Tą akcją będzie umieszczenie kodu QR na koszulkach zawodników. Podczas meczu każdy poprzez zeskanowanie kodu zostanie przekierowany na stronę wartobudowac.pl. Platforma ruszy równo z pierwszym gwizdkiem. Dzięki niej będzie można się dowiedzieć, w jakich obszarach Warta potrzebuje pomocy, a także w jaki sposób można współpracować z klubem.

Chociaż Warta wciąż jest małym klubem, widać w niej pierwsze zalążki nadziei na rozwój. Drugie miejsce w lidze po 1/3 sezonu to całkiem dobry wynik patrząc na problemy, z jakimi klub się zmagał w ostatnich latach. W dodatku widać, że Warta się nie zatrzymuje i wciąż są wdrażane w niej nowe pomysły. Nawiązując do słów przewodniczącego rady nadzorczej, Marcina Janickiego, Warta nie jest w tej kategorii wagowej, co Lech, ale w swojej może być w czołówce. I widać, że do tego obecnie dąży mimo przeciwności losu.