Krzysztof Sobieraj: „Aleksandar Rogić to ogromna kopalnia wiedzy”

27.10.2019
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 14:26

W Arce doszło ostatnio do kilku zmian. Jacka Zielińskiego zastąpił Aleksandar Rogić, którego chrztem bojowym było spotkanie z Lechią Gdańsk. O nowym szkoleniowcu, Derbach Trójmiasta, a także o tym, jak to jest być grającym trenerem w rozmowie z Krzysztofem Sobierajem – legendą Arkowców, od niedawna asystentem w klubie z Gdyni

Jakim trenerem jest Aleksandar Rogić?

To mądry człowiek, bardzo dobry trener, a co za tym idzie ogromna kopalnia wiedzy. Zaimponował mi już po pierwszym spotkaniu. Rozmawialiśmy przez dwie godziny i było widać, że ten człowiek wie, czego chce wymagać od zespołu. Ma plan i to się potwierdza po pierwszym tygodniu naszej współpracy. Uważam, że to człowiek o ogromnym temperamencie, bije z niego silna pewność siebie, podparta ogromną wiedzą.

Nowy trener Arki w końcu przebywał na stażach w mocnych zachodnich klubach oraz osiągał sukcesy z estońską Levadią.

Przede wszystkim pracował z takimi trenerami jak Antić czy Advocaat. Miał się od kogo uczyć i tę wiedzę będzie przekazywał w kolejnych klubach.

Można powiedzieć, że od razu został rzucony na głęboką wodę – zadebiutował w roli trenera Arki podczas Derbów Trójmiasta. Zespół może być usatysfakcjonowany wynikiem, jak i całym przebiegiem spotkania?

W tej głębokiej wodzie nie było mu potrzebne koło ratunkowe. Poradził sobie świetnie. Czy jesteśmy zadowoleni z tego punktu? Przy stanie 0:0 mieliśmy swoje okazje i równie dobrze Lechia mogła przegrywać 2:0. Sądzę, że pierwsza połowa była dla nas, a w drugą połowę źle weszliśmy. Dostaliśmy jeden cios, po którym rywale wyprowadzili drugi. Potrzebowaliśmy dobrych kilka minut, by się pozbierać i wrócić do walki. Na pewno chłopcy inaczej podeszli do tego spotkania pod względem mentalnym niż wcześniej.

W tym sezonie, nieważne czy w Gdyni czy na wyjeździe, gdy rywal zdobywał bramkę w meczu z Arką, dostawał trzy punkty. Tutaj chłopcy pokazali charakter. Widać było też pomysł na ten mecz. Jak przegrywaliśmy 2:0, chłopaki pokazali charakter i wolę walki. Nikt nie spuścił głowy i zasłużyliśmy te punkty z Lechią.

Blisko było nawet zwycięstwa, gdyby sędzia uznał bramkę Michała Nalepy w 79. minucie.

Arbiter uratował Kuciakowi skórę. Uważam, że popełnił kardynalny błąd i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Nie wiem, czego się dopatrzył sędzia Kwiatkowski. Ta bramka powinna być uznana. Wtedy byłoby więcej czasu, żeby szukać trzeciego trafienia.

W tym sezonie widać ogromny wkład Michała Nalepy w grę zespołu, szczególnie w ostatnich meczach się rozkręcił.

Znam go, od kiedy trafił do drużyny seniorów. Wiem, jakie są jego plusy i minusy. Myślę, że nadszedł jego czas. Mówili o nim, że ma mecze raz lepsze, raz gorsze, a jakie ma mieć? Po każdym młodym chłopaku można się spodziewać, że forma nie będzie od razu ustabilizowana, to na razie jest sinusoida. Bardziej stabilnej formy oczekiwałbym od doświadczonych zawodników.

Michał ma ogromne umiejętności, a trener Rogić preferuje styl gry, który mu odpowiada. Myślę, że pod jego wodzą rozwinie skrzydła jeszcze bardziej.

Zobaczymy niedługo w zespole Arki jakieś nowe twarze? Może pojawi się ktoś z młodzieżowców?

Będzie to podyktowane taktyką na dane spotkania. Mamy kilku młodzieżowców – Wawszczyka, Wilczyńskiego, Łosia, Antonika. Młyńskiego, który dochodzi do siebie po kontuzji. Trener Rogić potrzebuje jeszcze chwilę czasu, by się zapoznać ze wszystkimi. Myślę, że po najbliższych tygodniach będzie już wiedział, co sądzić na temat każdego zawodnika.

Na czym polega pana rola w Arce?

Przede wszystkim odpowiadam za pracę z defensorami. Sądzę, że znajomość środowiska może pomóc nie tylko mi, ale również klubowi, by to lepiej funkcjonowało. Z częścią zawodników do niedawna grałem na boisku. Zresztą na co dzień mieszkam w Gdyni i pojawiałem się wcześniej na zajęciach. Moją mentalność piłkarze również znają, dlatego ta współpraca może przynieść wymierne korzyści.

Jak zapatruje się pan na mecz ze Śląskiem? Na początku mówiło się o tym zespole, jako o rewelacji początku sezonu, ale od pewnego czasu nie może z nikim wygrać.

Po kilku kolejkach ciężko postawić na to, że ktoś będzie walczył o mistrzostwo albo o utrzymanie. Śląsk się zatrzymał, traci dużo punktów, ale my musimy patrzeć na siebie. Zespół musi wiedzieć, czego wymaga pierwszy trener. To my mamy grać i realizować nasze zadania. Ze Śląskiem zawsze gra nam się trudno, ale mentalnie będziemy dobrze przygotowani. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie z Lechią i to wyrównanie może nam dać pozytywnego kopa.

Nie patrzmy, co było kiedyś. Teraz mamy nowe rozdanie i patrzymy pozytywnie. Przede wszystkim musimy zdobywać punkty, żeby wyjść ze strefy spadkowej.

Rzućmy wodze fantazji. Grał pan w Arce przez wiele lat, który były zawodnik klubu, przydałby się w tym momencie?

Na pewno Luka Zarandia by nam się przydał. Mógłby wzmocnić rywalizację na skrzydłach. Nie chcę za dużo dywagować, wolę myśleć o tym, co teraz mamy.

Zanim pan trafił do Wisły Płock, trenował pan kluby z niższych lig. Czym się różni praca na innych poziomach od pracy w ekstraklasie?

To trochę jakby porównać Fiata 125p do Mercedesa. W niższych klasach rozgrywkowych brakuje wszystkiego. Zawodnicy na co dzień pracują, a trening czy mecz ligowy to dla nich jedynie odskocznia od codzienności.

Pewnie były również problemy z obiektami i miejscem do prowadzenia treningów?

To jest główny problem. Począwszy od braku wody na treningach, a kończąc na zajęciach na 1/4 boiska. Chyba wszystkie kluby od IV ligi w dół zmagają się z tym. Te drużyny  także ledwo wiążą koniec z końcem i brakuje im na wszystko.

Cofnijmy się o dziesięć lat. Był pan przez jakiś czas grającym trenerem. Niedawno było głośno o Vincencie Kompanym, który nie poradził sobie z tym wyzwaniem. 

Dziś bym się na takie rozwiązanie nie zdecydował. Nie da się ocenić sytuacji na chłodno, grając w meczu. Nie widzimy wszystkiego dokładnie. Dochodzą do tego emocje. Uważam, że nie jest to dobre dla klubu i samego trenera. To jest po prostu niezdrowe.

Przez pewien czas pracował pan również z nieco młodszymi zawodnikami.

Między pracą z zespołami seniorskimi, a z dziećmi jest spora różnica. Nie każdy trener się do tego nadaje. Tak samo, jak nie wszyscy, którzy pracują z dziećmi, mogą pracować z seniorami. To specyficzna praca – do dzieci trzeba mieć anielską cierpliwość. Trenuje pan zespół, ma pan podopiecznych, którzy zarabiają pieniądze – można wymagać wszystkiego. Nie ukrywam, że to też fajna praca, ale jednak wolę pracować z seniorami.

W jednym z wywiadów z zeszłego roku przeczytałem, że pana marzeniem jest praca jako pierwszy trener Arki. Czy to wciąż główny pana cel na przyszłość?

Wiem o tym, że muszę się jeszcze dużo uczyć i jeszcze daleka droga przede mną, ale mam się od kogo uczyć. Pracowałem z Leszkiem Ojrzyńskim, teraz pracuję z Aleksandarem Rogiciem.

Nie każdy może dostać szansę pracy w ekstraklasie od razu po zakończeniu kariery. Tak naprawdę nie wiem, czy to szczęście, czy inny powód, że trener Ojrzyński zabrał mnie ze sobą, a teraz pracuję przy Rogiciu. Wiem, że muszę to szanować i na pewno to doceniam, że krótko po zakończeniu kariery, wciąż w niej jestem, tym razem po drugiej stronie barykady. Bardzo to doceniam i będę robił wszystko, by się dalej uczyć i zbierać doświadczenie.

Fot. YouTube