„Miałbym 50 bramek mniej”, czyli Crouch kontra gra w erze VAR

03.11.2019

Patrząc na wszystko obiektywnie, VAR wydaje się dla piłki nożnej zbawieniem. W przeszłości byliśmy świadkami wielu haniebnych sytuacji, bramek i fauli widmo, które zmieniały oblicza najważniejszych meczów. Większość osób cieszy się z pojawienia tej technologii, jednak niektórym ona… pomagała.

Za jedną z takich osób uważa się Peter Crouch, który latem postanowił zakończyć karierę. 38-latek znany przede wszystkim ze swojego wzrostu i postury, wbrew pozorom potrafił grać nie tylko efektywnie, ale także efektownie. Możemy znaleźć wiele bramek Anglika, po których pozostaje jedynie zbierać szczękę z podłogi, ale nie ukrywajmy – jego głównym zadaniem było finalizowanie akcji.

Mierząc 201 centymetrów jest się wręcz stworzonym do walki w powietrzu i „polowania” na piłki na linii spalonego. Kiedy ta decyzja zależała wyłącznie od wprawnego oka sędziego liniowego, można było liczyć na szczęście i nieco przekraczać przepisy. Odkąd jest VAR, to się zmieniło, a wyłapywane są nawet minimalne spalone.

– Gdybym grał w erze VAR, moje długie ręce byłyby na spalonym przy jakichś 50 bramkach – napisał Anglik na swoim Twitterze.

Cóż – to, co dla jednych zbawieniem, dla innych jest utrapieniem. Pomijamy już nawet, że ręce nie są brane pod uwagę przy ocenie pozycji spalonej. W przypadku Croucha i wrażenia, jakie robiły jego wystawione „witki”, sędziowie być może ocenialiby wszystko nieco inaczej. Pozostaje nam cieszyć się razem z Anglikiem.