Squadra Azzurra „najlepsza w historii”, czyli dlaczego liczby kłamią

17.11.2019

Reprezentacja Włoch już ponad miesiąc temu zapewniła sobie udział w przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Podopieczni Roberto Manciniego przez eliminacje szli jak burza, imponując nie tylko defensywą, ale i ofensywą. Potwierdzeniem tego było piątkowe, wyjazdowe zwycięstwo z Bośnią i Hercegowiną.

Gładkie 3:0 i bilans w grupie wynoszący dziewięć zwycięstw, zero remisów i zero porażek? „Proszę bardzo” – mógłby powiedzieć Mancini, dzięki któremu Squadra Azzurra w końcu odżyła po kilku zdecydowanie słabszych latach. Dokładając do tego 28 zdobytych bramek i zaledwie trzy stracone, wyłania się nam obraz reprezentacji dominującej i niesamowicie mocnej. A to nie wszytko.

Okazuje się, że po wspomnianym zwycięstwie, reprezentacja Italii ma na koncie łącznie 10 kolejnych meczów ze zwycięstwem. Co ciekawe, jest to najlepsza seria Squadra Azzurra… w całej jej historii. Poprzedni rekord, dziewięć kolejnych zwycięstw, pochodził jeszcze z 1939 roku. Czy to oznacza, że możemy mówić o najlepszej włoskiej drużynie narodowej w historii?

Oczywiście, że nie. Nie da się nie docenić pracy Roberto Manciniego na przestrzeni ostatniego półtora roku, ale ten rekord jest raczej miłym dodatkiem, a nie żadnym wyznacznikiem. Podkreślił to sam Mancini twierdząc, że pobicie osiągnięcia legendarnego Vittorio Pozzo to coś wspaniałego, ale przed kadrą wciąż długa droga. Nawet patrząc na mecze składające się na wspomnianą serię, rywale nie byli zbyt wymagający. Wynik fantastyczny, ale nie może zakrzywiać rzeczywistości.

1:0 z USA, 2:0 z Finlandią, 7:0 z Lichtensteinem, 3:0 z Grecją, 2:1 z Bośnią i Hercegowiną, 3:1 z Armenią, 2:1 z Finlandią, 2:0 z Grecją, 5:0 z Lichtensteinem, 3:0 z Bośnią i Hercegowiną. Nie ukrywajmy – szlagierów tu nie doświadczyliśmy.