Ernesto Valverde się pogrąża. Te słowa Hiszpana brzmią jak ponury żart

23.11.2019

Barcelona jest liderem La Liga, w Lidze Mistrzów sprawa awansu zależy tylko od niej, a w sobotnie południe rozegrała kolejny zwycięski mecz. To mogłoby sugerować, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a wszyscy „czepialscy” zdecydowanie przesadzają.

Po zagłębieniu się w szczegóły widzimy jednak, jak bardzo beznadziejna jest sytuacja. Barcelona zmierzyła się dziś na Estadio Municipal de Butarque z Leganes, czerwoną latarnią ligi, która przed tym meczem przegrała aż dziewięć z 13 meczów, mając na swoim koncie jedynie sześć oczek.

Łatwa przeprawa? Nic z tych rzeczy. „Duma Katalonii” zaprezentowała się bardzo przeciętnie, a po bramce En-Nesyriego z 12. minuty schodziła na przerwę przegrywając. Dopiero po bramkach Suareza i Vidala (obie po stałym fragmencie gry), na 10 minut przed końcem „ugrała” korzystny wynik, wykorzystując błędy rywali.

Co po meczu miał do powiedzenia trener gości, Ernesto Valverde? Moglibyśmy spodziewać się cierpkich słów, obiecywania poprawy i ciężkiej pracy, by podobne spotkania się nie powtarzały. Hiszpan ma jednak inne spostrzeżenia. – Odczucia przed naszym kolejnym meczem w Lidze Mistrzów są dobre. Dziś odnieśliśmy triumf na trudnym terenie – stwierdził 55-latek.

Jak można się domyślić, te słowa rozsierdziły kibiców „Blaugrany”. W ostatniej dekadzie trudnym terenem mogły być dla nich Santiago Bernabeu, Wanda Metropolitano, czy obiekty innych drużyn z czołówki. Ale obiekt zespołu, który jak do tej pory przegrał u siebie sześć z ośmiu meczów? To brzmi po prostu jak ponury żart,