Kulesza vs nikt – czas na wybory prezesa PZPN! Jak duży będzie sprzeciw?

To, że Cezary Kulesza nie będzie prezesem PZPN jest mniej więcej tak możliwe jak zwycięstwo Polski na mundialu w 2026 roku. Teoretycznie coś takiego może się zdarzyć, ale raczej w głębokiej wyobraźni. Obecny zarządca nie ma żadnej konkurencji. Jest jednak jedno ważne pytanie – ile będzie rzeczywistych głosów sprzeciwu? Bo można przy nazwisku „Kulesza” zaznaczyć opcję NIE.
Cezary Kulesza nie ma konkurencji
Jeszcze pod koniec marca mogło się wydawać, że pojawił się kandydat, który może zagrozić Cezaremu Kuleszy. Paweł Wojtala został wybrany na prezesa WZPN na trzecią kadencję. Wychowanek Lecha Poznań, który w Polsce grał też dla Legii i Widzewa, a także zaliczył przygodę w Bundeslidze jest osobą szanowaną w Wielkopolsce, gdzie rządzi strukturami związku od 2016 roku. Nie miał nawet kontrkandydata, choć jest to teren, gdzie działa się dość… nowocześnie. Nie trzeba bowiem jeździć i zbierać poparcia wśród klubów. Można się zgłosić na Walnym Zgromadzeniu, w dzień wyborów.
Wiele źródeł informowało, że Wojtala na pewno podejmie rękawice i powalczy o fotel prezesa PZPN. Tak miało być, lecz… w maju opozycja się rozpadła. Silny duet przeciwko obecnemu prezesowi mieli stworzyć Wojciech Cygan oraz Paweł Wojtala. Ten drugi liczył, że pierwszy zapewni mu poparcie wśród struktur klubowych, niezadowolonych z współpracy. Drugi miałby ambicję… startować sam i miał wycofać się z tej kooperacji. Padały w środowisku nawet zarzuty zdrady i tego, że Cygan… grał na dwa fronty. Finalnie opozycja nie potrafiła się scalić i Wojtala nawet nie podjął walki.
Paweł Wojtala 🗣️
Oglądaj ⤵️ pic.twitter.com/q3ZPLkSLmC
— Meczyki.pl (@Meczykipl) April 3, 2025
Kulesza vs nikt
Istnieją jeszcze teoretyczne przesłanki, które próbował badać Łukasz Wiśniowski w swoim filmie na kanale „FootTruck”. Dziennikarz dzwonił po szefach lokalnych piłkarskich związków i pytał ich – na kogo oddadzą swój głos. Ci w większości zdziwieni przyznawali, że mamy do czynienia z tylko jednym kandydatem. Wiśniowski dodawał, że owszem, ale można też zagłosować na nie, a ponad 50% takich głosów sprzeciwu oznaczałoby kolejne wybory. Jest to oczywiście scenariusz science-fiction rodem z książki Stanisława Lema albo namalowany obrazem filmowym przez Stanleya Kubricka.
Świadczą o tym nawet kursy bukmacherskie Betfana na wygraną Kuleszy. Jest to mniej więcej tak pewne niczym wygrana faworyta rozstawionego z jedynką z jakimś kwalifikantem w I rundzie Wielkiego Szlema.
Ile głosów będzie przeciw Kuleszy?
Większość, nawet jeśli nie do końca „kocha” Kuleszę i tak zagłosuje za nim, żeby po prostu nie cudować. Skoro jest tylko jeden kandydat do wyboru, to zakreślam właśnie jego. Delegatów będzie w sumie 118. Większość z nich to reprezentanci wojewódzkich związków piłki nożnej, jest ich dokładnie 60. Dużą część stanowią także przedstawiciele zawodowego futbolu, czyli klubów z dwóch najwyższych lig w Polsce – tych jest z kolei 50. Ekstraklasowe kluby mają do dyspozycji po dwa głosy, zaś pierwsza liga po jednym.
Trzech reprezentantów ma Stowarzyszenie Trenerów Piłki Nożnej, po dwóch jeszcze piłka nożna kobieca oraz futsal, a jednego środowisko sędziowskie. Żeby wygrać, trzeba zdobyć 50% głosów plus dodatkowy jeden. Kilka, kilkanaście osób może po prostu (i pewnie to zrobi) w ramach buntu zaznaczyć opcję „nie”, czyli oddać głos nieważny. Co najmniej kilka takich buntowników powinno się pojawić. Ilu? To już kwestia wyczucia. Również można postawić, ile takich głosów będzie nieważnych. Najbardziej prawdopodobny wydaje się przedział 6-15.