Korupcja w La Liga ma się świetnie. Przyznał się były dyrektor generalny

21.01.2020

Mogłoby się wydawać, że „czarne czasy” piłka nożna ma już za sobą. Że wszystkie organizacje przestępcze odpowiedzialne za ustawianie meczów zostały „zgładzone”, a same kluby skupiają się na sportowej rywalizacji. Chcemy wierzyć, że przynajmniej ten absolutnie najwyższy poziom jest wolny od machlojek.

Niestety – nic z tych rzeczy. Mniej lub bardziej za zamkniętymi drzwiami, ale takie rzeczy wciąż się dzieją. Po prostu o niewielu z nich wiemy. Inaczej jest w przypadku hiszpańskiej piłki, wokół której w poprzednim roku wybuchła afera.

Pod koniec maja służby zatrzymały kilku zawodników i byłych działaczy, którzy mieli być zamieszani w ustawianie meczów w La Liga oraz Segunda Division. Dowodami były m.in. rozmowy telefoniczne, jak w przypadku meczu Real Valladolid – Valencia. Teraz mamy już nie tylko podejrzenia…

Były dyrektor generalny Osasuny, Angel Vizcay, wyznał, iż w sezonie 2012/2013 zapłacili 400 tysięcy euro, by Getafe „podłożyło” się im w 35. kolejce (wygrana 1:0). Do tego dali Betisowi i Realowi Valladolid po 150 tys. na „zachętę”, by te pokonały kolejno Deportivo La Corunę i Celtę, również walczące wtedy o utrzymanie.

To oczywiście wierzchołek góry lodowej, bo podobnych meczów było i prawdopodobnie wciąż jest pełno. Niektóre są jedynie „podejrzane”, na inne są twarde dowody. Jeśli jednak oficjalnie przyznaje się jedna z dawniej najważniejszych osób w klubie La Liga, w niedalekiej przyszłości to „szambo” może wybić jeszcze bardziej…