To nie science fiction – najsłabsza drużyna w Europie jest… rewelacją La Liga

12.02.2020

W świecie ogarniętym statystykami, liczbami i łączeniem wszystkiego ze schematami, lubimy sobie raz na jakiś czas uświadomić, że koniec końców liczy się i tak wynik na tablicy. Nie żadne „xG”, strzały, posiadanie piłki i inne tego typu rzeczy. Czasem zostajemy jednak zaskakiwani, nawet zdając sobie z tego wszystkiego sprawę…

Chyba każdy kojarzy pojedyncze mecze, w których drużyna mająca np. 20% posiadania piłki, która oddała dwa celne strzały, ostatecznie wygrała 2:1 z kimś, kto ją – mówiąc kolokwialnie – „miażdżył”.

Wszystko możemy zrozumieć, włącznie z filozofią Diego Simeone, który nie zamierza grać ładnie, by wygrywać. Istnym kosmosem jest jednak to, co właśnie dzieje się… w Getafe.

Podopieczni Jose Bordalasa już w poprzednim sezonie zaskakiwali, ale obecnie przechodzą samych siebie. Po 23 kolejkach Getafe jest na rewelacyjnym trzecim miejscu w lidze, choć patrząc na niektóre statystyki wydaje się to wręcz niemożliwe.

Biorąc pod uwagę wszystkie (!) drużyny z europejskich lig „top5”, to właśnie Getafe ma najgorszy procent w rubryce celności podań. Co więcej, uzyskane 61,7% to wynik prawie o siedem procent gorszy, niż drugiego w zestawieniu, angielskiego Burnley.

55-letni Bordalas śmiało może zostać nazwany cudotwórcą. W ostatnich latach nie tylko zmienił nie do poznania swój „image”, ale także wycisnął z Getafe więcej, niż ktokolwiek inny byłby w stanie. Osiągać takie wyniki dysponując takimi „narzędziami”? Chapeau bas.