Martin Sevela: Lobotka zawsze był pracowity, a przy tym bardzo skromny

23.02.2020
Ostatnia aktualizacja 22 maja, 2020 o 14:18

Zagłębie Lubin ma niezbyt udany początek roku. W meczach z Piastem i Wisłą Kraków, zespół nie dość że nie zdobył punktów to ani razu nie trafił do siatki. O problemy „Miedziowych” oraz ich perspektywy na najbliższy czas zapytaliśmy Martina Sevelę. Nie zabrakło również pytań o przyszłe odejście Alana Czerwińskiego oraz o znanych piłkarzy, których Słowak trenował w przeszłości.

***

Kamil Kosowski w rozmowie z FutbolNews po meczu z Wisłą Kraków stwierdził, że Zagłębie wyglądało na przetrenowane. Co pan o tym myśli?

Myślę, że w tej chwili najważniejsze jest to, co mają w głowach. Uważam że są wciąż w stanie walczyć o pierwszą ósemkę i w najbliższym czasie będzie kluczowe, żeby ich do tego zmotywować. Sytuacja, w której znalazł się zespół mogła być stresująca, co dobrze rozumiem.

W meczu z Wisłą było kilka sytuacji, które mogły sprawić, że wszystko potoczyłoby się inaczej. Niewiele zabrakło Bartkowi Białkowi, który miał dogodną sytuację w pierwszej połowie. Wpłynęło też na nas to, że Kamil Wojtkowski z Wisły otrzymał jedynie żółtą kartkę po faulu na Bartku Sliszu. Chciałbym usprawiedliwić sędziego, ponieważ nie można dostrzec wszystkiego na boisku. Uważam, że to była zła decyzja, ale czasami takie sytuacje się zdarzają.

Uważa pan, że czerwona kartka dla Wisły mogłaby zmienić przebieg meczu?

Wtedy gralibyśmy o jednego piłkarza więcej, co mogłoby nam dać więcej miejsca do budowania akcji. W ostatnich meczach mieliśmy trochę problemów z ofensywą, czego dowodem jest brak zdobytych bramek. Nasz środek pola i skrzydła na razie nie funkcjonują tak dobrze, jak to miało miejsce jesienią.

W sparingach jednak nie szło Zagłębiu najgorzej, oczywiście poza wysoką porażką z Dinamem Moskwa 5:1.

Chcieliśmy się sprawdzić z nieco trudniejszym przeciwnikiem, dlatego właśnie pierwszy mecz towarzyski zagraliśmy z Dinamem. Mimo wszystko zdecydowałem, że w pierwszej połowie zagra podstawowy skład, a w drugim rezerwowy, składający się głównie z młodych chłopaków.

Mieliśmy kilka udanych meczów w przerwie zimowej, ale sparingi i oficjalne mecze to nie to samo. W ekstraklasie przede wszystkim trzeba zdobywać punkty. W dwóch ostatnich meczach je straciliśmy, dlatego teraz musimy robić wszystko, żeby piąć się w górę tabeli. Powinniśmy być w pierwszej ósemce.

Decyzje Alana Czerwińskiego i Bartosza Kopacza o odejściu latem z Zagłębia mają wpływ na to, co się dzieje w zespole?

Alan i Bartek są profesjonalistami. Jestem pewien, że na boisku będą grać na sto procent mimo tego, że niedługo odejdą z Zagłębia. Widzę ich postawę na treningu i tak jak cały zespół chcą dążyć do celu, jakim jest pierwsza ósemka.

Jak już wspomniałem, ważna jest dla mnie jakość zawodników. Zarówno Alan Czerwiński, jak i Bartek Kopacz są dla nas ważni. Słyszałem różne plotki, dlaczego Alan nie grał w pierwszym meczu. Powodem nie było jednak nic innego niż problemy żołądkowe.

Zagłębie zimą nie przeprowadziło żadnych transferów. Planujecie jeszcze wzmocnić zespół?

Myślę, że ciągle jest to możliwe. Nie chcemy jednak robić transferów na siłę, najważniejsza jest dla nas jakość. Dlatego nie możemy robić transferów dla samej idei.

Pod koniec letniego okna transferowego do klubu trafił Asmir Suljić. Dlaczego nie poradził sobie w Zagłębiu i nie zaprezentował swojej jakości?

Na początku Asmir był po kontuzji, jednak potem przytrafiały mu się kolejne. Otrzymał kilka szans w końcówkach meczów, ale przegrywał rywalizację o miejsce w składzie. Po zakończeniu rundy doszliśmy do wniosku, by zakończyć współpracę.

Stawia pan na młodzież, czego dowodem jest wprowadzenie w rundzie jesiennej do pierwszego zespołu Bartosza Białka. Będą w najbliższym czasie debiuty kolejnych wychowanków?

Postawiłem na Bartka, ponieważ zależało nam na nowych rozwiązaniach w ataku. Szukaliśmy pomysłów na efektywność Roka Sirka. Obserwowaliśmy też Olafa Nowaka, który był na wypożyczeniu w I lidze, a potrzebowaliśmy kogoś natychmiast. Bartek ciężko pracował na to, by dostać szansę w pierwszym zespole, a teraz gra dość często w pierwszej jedenastce. To dowód na to, jak zdolna jest młodzież Zagłębia.

Trenuje pan Zagłębie już od kilku miesięcy. Co z perspektywy czasu najbardziej pana zaskoczyło w tym klubie?

Przede wszystkim sztab szkoleniowy. Pracuję tutaj z prawdziwymi profesjonalistami, zawsze mogę liczyć na ich pomoc i analizy. Wspólnie rozmawiamy o stałych fragmentach gry, ustawieniu w obronie i w ataku. Poza tym ci ludzie znają dobrze piłkarzy, wiedzą jakie są ich atuty zarówno od strony taktycznej, jak i mentalnej. Mogę być pewny, że niebawem zobaczymy tego efekty na boisku.

To teraz zapytam, co się panu nie podoba w polskim futbolu?

Najbardziej to, co polskie zespoły prezentują w europejskich pucharach, że odpadają w pierwszych i drugich rundach. Widzę, że dużo ludzi o tym mówi, ale na razie to się nie zmienia. Dlaczego? Nie wiem. A polska piłka może się podobać. Nie można też narzekać na infrastrukturę czy brak zainteresowania ze strony kibiców.

Wrócę teraz na moment do meczu z Wisłą. Zwycięską bramkę zdobył Vukan Savicević, z którym pracował pan w Slovanie. Był pan zaskoczony jego postawą w tym spotkaniu?

Gdy Vukan trafił do Slovana, byłem zadowolony z tego, że udało się go pozyskać. U nas grał jednak niżej niż w Wiśle. Obserwowałem go w rundzie jesiennej i popełnił kilka rażących błędów na własnej połowie, które niekiedy kończyły się stratą bramki. Czasami podobnie było w Slovanie. Myślę, że trener Wisły dobrze robi, ustawiając go na pozycji ofensywnego pomocnika, gdzie widać jego kreatywność. Straty piłki też nie będą aż takim problemem, jeśli będzie mieć więcej piłkarzy z tyłu.

Pracował pan również z Jakubem Maresem, który jeszcze niedawno był piłkarzem Zagłębia. Miał dobry początek, ale później coś się posypało. Jak pan myśli, dlaczego, znając dobrze obie strony?

Jakub zawsze był nastawiony przede wszystkim na zdobywanie bramek. Gdy przychodził do polskiej ekstraklasy liczył, że w nowym otoczeniu będzie to robić regularnie. To chłopak z dobrym charakterem, jednak w pewnym momencie dopadła go stagnacja i nie mógł się przełamać. Może też trochę nie wytrzymał konkurencji w składzie.

Miał pan do czynienia także z piłkarzami, którzy obecnie grają w czołowych europejskich ligach. Jednym z nich jest Stanislav Lobotka, który stawiał pierwsze kroki w Trencinie. Jak pan go wspomina?

Stanko trafił do pierwszego składu z akademii Trencina. Poszukiwaliśmy kogoś na pozycję “szóstki” i uznaliśmy, że może być dobrym wyborem. Miał dobry przegląd gry, skutecznie kontrolował piłkę, świetnie dryblował. Duży wpływ na to, że teraz gra w Napoli, ma charakter. Zawsze był pracowity, a przy tym skromny. W pewnym momencie wiedzieliśmy, że ma talent wykraczający ponad słowacką ligę. Odszedł do Nordsjaellandu, a stamtąd do Celty Vigo. Wciąż mam z nim kontakt, rozmawiamy ze sobą i piszemy SMS-y.

Innym zawodnikiem, z którym pan pracował i obecnie robi karierę, jest Wesley. Jak to się stało, że trafił do Trencina z praktycznie nieznanego brazylijskiego zespołu?

Właścicielem Trencina był Holender, który miał kontakty w Brazylii oraz Nigerii. W ten sposób trafiali do nas młodzi zawodnicy, którzy mieli spory potencjał. Wesley nie poddawał się nigdy przeciwnościom losu. Nie przejmował się tym, że jedną nogę miał dłuższą, a drugą krótszą. Pochodził z biednej rodziny i miał zawsze ogromną motywację do tego, żeby być jej bohaterem. Po pewnym czasie trafił do Club Brugge, a potem do Premier League. Jako były trener Trencina, jestem z niego naprawdę dumny i wciąż śledzę jego kolejne występy.

Wspomniał pan o kontaktach właściciela Trencina w Nigerii. Dlatego od razu chciałbym zwrócić uwagę na to, że na Słowację trafia dość często jakiś młody talent z jednego z afrykańskich państw. W jaki sposób kluby wyszukują takich piłkarzy?

To wynika przede wszystkim z kontaktów. W Trencinie właściciel miał je w Nigerii, ale coraz częściej skauci ze Słowacji nawiązują współpracę z afrykańskimi działaczami. Za to w Slovanie byli skauci przydzieleni bezpośrednio do tego kontynentu. Zazwyczaj trafiają stamtąd do nas młodzi zawodnicy. Czasami stają przed trudnym wyzwaniem. Zdarza się, że przychodzą w zimie i pierwszym problemem, z którym się spotykają jest mróz. W końcu większość z tych chłopaków nigdy wcześniej nie widziała śniegu na oczy! Dlatego bardzo ważne, żeby szybko postarać się o ich adaptację. Oczywiście słowaccy piłkarze są pomocni, pomagają im wejść do składu.

Najwięcej jednak zależy od samych piłkarzy. Było u nas kilku takich, którzy trafili z afrykańskich krajów i niestety nie byli w stanie się zaaklimatyzować. Myślę jednak, że czasami wystarczy do tego po prostu ciężka praca.

Do polskiej ligi z kolei w ostatnich latach trafiło mnóstwo piłkarzy ze Słowacji. Uważa pan, że to dla nich dobry kierunek?

Myślę, że tak jest. Nie spotkałem się jeszcze z negatywnymi opiniami na temat jakiegokolwiek słowackiego piłkarza grającego w Polsce.

Przejdźmy do najbliższego spotkania Zagłębia, w którym zmierzy się z Wisłą Płock. To był w zasadzie pana pierwszy raz na stadionie w Lubinie, jeszcze jako przyszłego trenera “Miedziowych”. Wówczas mecz zakończył się zwycięstwem 5:0. Jak się pan zapatruje na najbliższe spotkanie?

To było już dawno temu, jednak przed meczem na pewno przypomnimy sobie najlepsze fragmenty ostatniego pojedynku z Wisłą Płock. Zagłębie miało wtedy problemy ze zdobywaniem punktów, ale w tym spotkaniu potrafiło się przełamać, w dodatku w efektowny sposób.

Jakie są w tej chwili główne cele Zagłębia?

Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby wejść do górnej ósemki. W przyszłości oczywiście chcielibyśmy być jeszcze wyżej, ale teraz musimy zdobywać punkty, żeby spełnić nasz minimalny cel.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI