Wielkie transakcje pójdą w zapomnienie? Lista transferów, które mogą nie wypalić!

12.04.2020

Przeprowadzkę Neymara z Barcelony do PSG można śmiało nazwać prawdziwym przełomem na rynku transferowym. Kilkukrotny mistrz Ligue 1 zapłacił za brazylijską gwiazdę ponad 220 milionów euro. Ta transakcja, dała nam jasny sygnał – przenosiny zawodników za 9-cyfrowe kwoty nie będą robić specjalnego wrażenia. Czy głośno zapowiadany kryzys zmieni tendencję w tym temacie?

Uli Hoeness, który w czasie piłkarskiej kariery przez wiele lat reprezentował barwy Bayernu, a po zakończeniu przygody z piłką pełnił w ekipie „Bawarczyków” różne funkcje, stwierdził pod koniec marca w rozmowie z mediami, iż nie wyobraża sobie transferów za 100 milionów euro. Niemiec przewiduje, iż kwoty za transakcje drastycznie spadną, a ten trend utrzyma się przez dwa, a nawet trzy lata. Kryzys dotknie wszystkie kraje, a efektem tego będzie nowy świat piłki nożnej.

Co pokazuje historia? Do tej pory, byliśmy świadkami 10 transferów za minimum 100 milionów euro. W grę wchodzą oczywiście podstawy transakcji, bez bonusów dołączonych w związku z podpisaniem umowy.

źródło: transfermarkt

Jak można szybko zauważyć, aż trzy z dziesięciu transakcji miały miejsce w trakcie letniego okna transferowego 2019. Do Realu dołączył Eden Hazard, Barcelonę wzmocnił Antoine Griezmann, natomiast Joao Felix zasilił Atletico. Warto także zwrócić uwagę, iż zdecydowaną większość transakcji zrealizowano na przestrzeni ostatnich trzech lat. Wszystkie znaki na niebie sugerowały zatem, że w tym roku powinniśmy być świadkami kilku wielkich transferów.

W szczególności, że mamy zawodników, aspirujących do miana bohatera hucznej przeprowadzki. Bez wątpienia, jednym z najbardziej rozchwytywanych graczy młodego pokolenia jest Jadon Sancho. Anglik w 2017 roku podjął decyzję, by spróbować swoich sił w lidze niemieckiej, kosztem gry w młodzieżowych zespołach Manchesteru City. Władze Borussii Dortmund zapłaciły za zaledwie 17-letniego Sancho prawie osiem milionów euro.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Naturalną koleją rzeczy było, iż Jadon musiał wywalczyć sobie miejsce w pierwszej drużynie BVB. Ofensywny gracz w debiutanckim sezonie i tak miał okazję wystąpić w kilkunastu meczach Bundesligi. Sancho zagrał w 12 spotkaniach, zdobywając jednego gola oraz cztery asysty.

Przełom w karierze Anglika nastąpił w trakcie rozgrywek 2018/2019. Były piłkarz Manchesteru City zaczął regularnie otrzymywać szanse na grę w lidze. Po kilku genialnych wejściach z ławki, Jadon został podstawowym zawodnikiem wyjściowego składu. 20-latek zakończył kampanię z 12 bramkami i 17 ostatnimi podaniami w 34 ligowych starciach.

Już wtedy pojawiały się pierwsze sugestie dotyczące transferu. Rozsądniejszą decyzją wydawało się jednak pozostanie w Dortmundzie. Tak też uczynił Sancho, który rozpoczął trzeci sezon w barwach BVB.

Obecne rozgrywki są dla Anglika niezwykle udane. W samej lidze na tym etapie zmagań Sancho zgromadził 14 goli i 15 asyst. Dodatkowo, Jadon zdobył dwie bramki i zaliczył dwa ostatnie podania w Lidze Mistrzów. 20-latek jest jednym z najlepszych graczy Bundesligi. Ogromne zainteresowanie tym zawodnikiem, nie zaskakuje zatem nikogo.

Według ostatnich doniesień „The Athletic”, niekwestionowanym faworytem w wyścigu po Anglika jest Manchester United. Sam Sancho rzekomo bardzo chętnie zapatruje się na grę w czerwonej koszulce. Sprowadzenie Jadona nie będzie jednak łatwą sprawą. Już jakiś czas temu, jeden z przedstawicieli Borussii Dortmund oznajmił, iż klub nie ma potrzeby sprzedaży swojego kluczowego zawodnika za „promocyjne pieniądze”. W związku z tym, zespół z Dortmundu oczekuje wcześniej ustalonej kwoty. Mowa o 120 milionach funtów. Biorąc pod uwagę fakt, iż BVB wspiera finansowo inne zespoły z Bundesligi, śmiało można wierzyć w te słowa.

Pozostaje zatem pytanie, czy Manchester United lub inne zainteresowane kluby (Chelsea, Liverpool) będą w stanie spełnić wszystkie wymagania dotyczące tej transakcji. Jak na razie, narracja w mediach sugeruje, iż „Czerwone Diabły” posiadają środki na ten transfer. Nie wiadomo jednak, jak sytuacja będzie wyglądać za miesiąc czy dwa.

Never Ending Story

Pozostając w temacie Manchesteru United, warto wspomnieć o zawodniku, który reprezentuje barwy tego klubu i latem może zostać bohaterem wielkiego transferu. Tym graczem jest oczywiście Paul Pogba. Spekulacje dotyczące przeprowadzki Francuza do Madrytu śmiało można określić mianem piosenki Limahla, która nosi tytuł „Never Ending Story”. Od kilku lat, co okno, Pogba przymierzany jest do Realu.

Wpływ pomocnika na wyniki „Czerwonych Diałów” w tym sezonie jest niewielki. Cały czas, 27-latek mierzy się z problemami zdrowotnymi. W trwającej kampanii, Pogba zagrał tylko w siedmiu spotkaniach, zaliczając dwie asysty. Kibice powoli zapominają o zawodniku, gdyż na murawie po transferze błyszczy Bruno Fernandes.

Jeśli wierzyć mediom, Paul jest zdeterminowany, by opuścić Old Trafford. Jak informuje „L’Equipe”, zawodnik może skorzystać nawet z prawa Webstera. O czym dokładnie mowa? Piłkarz po trzech latach od momentu zawarcia kontraktu (lub dwóch w przypadku graczy powyżej 28. roku życia) ma możliwość wypowiedzenia umowy. Przepis posiada także pewne warunki. Po pierwsze, zawodnik nie dołączy do zespołu z tego samego kraju, a po drugie, nowy pracodawca zapłaci odszkodowanie. Według „L’Equipe” w przypadku Pogby mowa o 60 milionach euro.

Co jeśli Paul nie zdecyduje się na taki krok? Zainteresowany zespół musi spełnić oczekiwania Manchesteru United. „Czerwone Diabły” liczą, że odzyskają zainwestowane pieniądze. Klub z Old Trafford poświęcił na transfer pomocnika 105 milionów euro.

Prócz wspominanego Realu Madryt, sytuację Pogby bacznie obserwuje Juventus. Francuz zapewne chętnie spogląda na ewentualny powrót do Turynu, gdzie spisywał się bardzo dobrze.

Czas wygrywać trofea

Harry Kane to jeden z najlepszych napastników Premier League. 26-letni snajper nadal jednak nie może poszczycić się żadnym poważnym pucharem. „Koguty” były bliskie triumfu w Lidze Mistrzów podczas ubiegłego sezonu, jednakże londyński zespół przegrał w finale z Liverpoolem.

Niewykluczone, że ta porażka przelała czarę goryczy. W momencie, gdy Mauricio Pochettino opuszczał Tottenham, niektórzy dziennikarze sugerowali, iż w zespole po pamiętnej rywalizacji z „The Reds” coś pękło. Zniknęła nadzieja na osiągniecie w tej drużynie czegoś wielkiego.

Dał to do zrozumienia Harry Kane. Podczas relacji na żywo, która była prowadzona na Instagramie, piłkarz odniósł się do ewentualnej zmiany klubu – Zawsze mówiłem, że w momencie, gdy nie czuję, iż rozwijamy się jako zespół lub nie idziemy w dobrym kierunku, nie zostanę w klubie. Jestem ambitnym zawodnikiem, chcę cały czas się rozwijać. Zamierzam zostać jednym z najlepszych piłkarzy.

Po tych słowach pojawiła się lawina spekulacji. Oczywiście, media zaczęły łączć Kane’a z przenosinami do Manchesteru United. Wydaje się jednak, że „Czerwone Diabły” jako priorytet ustaliły sobie Jadona Sancho. Dwie tak ogromne transakcje w jednym oknie są raczej niemożliwe.

Z tego faktu może skorzystać Real Madryt. Nie jest tajemnicą, iż Zinedine Zidane chciałby w zespole napastnika z prawdziwego zdarzenia. Luka Jovic zawodzi nie tylko w sferze sportowej, ale również pozaboiskowej. Karim Benzema natomiast nie będzie grać wiecznie.

Tutaj pojawia się szansa transferu Harry’ego Kane’a do ekipy „Królewskich”. Daniel Levy z pewnością nie należy do łatwych negocjatorów. W związku z tym, za transfer angielskiego napastnika Real musiałby zapłacić nawet 150 milionów euro. Historia transakcji pomiędzy tymi zespołami udowadnia, że obie strony potrafią dojść do porozumienia. Czy tym razem będzie podobnie?

Coraz trudniejsze cele

Neymar ponownie w Barcelonie, Mbappe trafia do Realu. Ile razy te dwa tematy transferowe były poruszane w mediach? Kryzys w światowej piłce może spowodować, że dyskusje będą trwać jeszcze przez rok.

Wiele składowych sugeruje bowiem, iż obie transakcje nie uda się w żadnej sposób zrealizować w trakcie najbliższego okna. Po pierwsze, jak informuje „L’Equipe” PSG nie będzie zmuszone do sprzedaży swoich dwóch gwiazd. Co prawda obecna sytuacja wpłynie na płynność finansową mistrza Francji, lecz nie spowoduje podjęcia najtrudniejszych decyzji, czyli sprzedaży najlepszych zawodników.

Po drugie, hiszpańskie zespoły mają swoje problemy finansowe, które wydają się znacznie poważniejsze, niż w Paryżu. Wokół Barcelony pojawiło się sporo spekulacji na temat konfliktu w klubie. Dotyczył on obniżenia wynagrodzeń piłkarzy. Media sugerowały, iż na taki krok nie chcą zgodzić się zawodnicy, a kilka dni po tych informacjach, wszystkiemu zaprzeczył Messi, który zasugerował, że zarząd niepotrzebnie wprowadza negatywną atmosferę.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Tym samym, Barcelona może mieć ogromny problem z zebraniem środków na transfer Neymara. Być może „Duma Katalonii” nie musiałaby wydawać takich pieniędzy, jakie zainwestowało PSG (mowa o 222 milionach euro), jednakże kwota w wysokości 180 milionów wydaje się poza zasięgiem mistrza Hiszpanii.

Jak natomiast wygląda sytuacja w Realu? Początkowo, wydawało się, że madrycki zespół nie będzie musiał wprowadzać żadnych cięć. Klub zdecydował się jednak, na obniżki wynagrodzeń piłkarzy, które mają pomóc pokryć wynagrodzenie „zwykłych” pracowników.

Po sporych inwestycjach w ubiegłym roku, „Królewscy” mogą mieć problemy z zebraniem środków na transfer Mbappe. Tutaj przede wszystkim zadecydować może wola samego Francuza. Czy Kylian będzie bardziej naciskać na transfer, niż np. Harry Kane? Na ten moment można mieć pewne wątpliwości.

Niechciany

W momencie przenosin z Liverpoolu do Barcelony Philippe Coutinho miał być wielkim wzmocnieniem „Dumy Katalonii”. Brazylijczyk nie do końca mógł się odnaleźć w hiszpańskiej ekipie, będąc wystawianym na różnych pozycjach. Tym samym, 27-latek trafił na wypożyczenie do Bayernu. Choć Coutinho radzi sobie w Monachium całkiem przyzwoicie, to „Bawarczycy” nie zamierzają spełniać oczekiwań Barcelony, rezygnując z transferu definitywnego zawodnika.

Tym samym, spory problem rodzi się w szeregach ekipy z Camp Nou. Szansa na odzyskanie 145 milionów euro zainwestowanych w transfer Philippe wydaje się nikła. Co więcej, raczej żaden zespół nie wyłoży nawet 100 milionów euro.

Pozostają zatem trzy rozwiązania. Jedno z nich to kolejne wypożyczenie piłkarza. Możliwe, że Barcelonie uda się wymusić obligatoryjny wykup. Mistrz Hiszpanii nie ma jednak szans, by wynegocjować transfer za 80 milionów euro w 2021 roku. Kwota powinna oscylować w granicach 60 milionów, a dodatkowe środki zostałyby dołączone z tytułu wypożyczenia.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Inna opcja zakłada transfer po dość promocyjnej cenie. Trudno na ten moment prognozować, o jakich pieniądzach mowa. Być może, przy odrobinie szczęścia Barcelona zyska w najbliższym oknie 80 milionów euro. Pytanie, czy jest zespół, który wyda taką kwotę na Coutinho.

Ostatnie wyjście to powrót do Barcelony i gra w barwach „Dumy Katalonii” w trakcie rozgrywek 2020/2021. Podreperowanie statystyk przed transferem wydaje się dobrym pomysłem. Dodatkowo, sytuacja finansowa innych klubów za dwanaście miesięcy może być inna. Sam Coutinho natomiast będzie mieć 28/29 lat, więc nie wyklucza to jeszcze transferu za sporą sumę.

Jedno wydaje się pewne. Kryzys wywołany koronawirusem poważnie wpłynie na rynek. Jeśli będziemy świadkami wielkich transferów, to liczba takich transakcji powinna być zdecydowanie mniejsza, niż przewidywano.