Młodzieżowiec na wagę złota #20: Brązowa ekipa Dorny

29.04.2020

Brązowy medal Euro 2012? Oj z dzisiejszej perspektywy wzięlibyśmy w ciemno patrząc na to, co kadra Franciszka Smudy wyprawiała w Warszawie i Wrocławiu. Tyle że reprezentacja Polski w piłce nożnej w 2012 roku zdobyła brąz na Euro… Jak to się stało? Kilka tygodni przed turniejem w Polsce i na Ukrainie odbyły się finały w kategorii U17, w których kadra Marcina Dorny zawędrowała do półfinału. 

Szybka droga

Gdy cała Polska szykowała się do największej sportowej imprezy w kraju, gdzieś po cichu rocznik 1995 rywalizował na Słowenii w swoim turnieju. Zanim jednak w maju 2012 roku rozpoczął się turniej, trzeba było przebrnąć eliminacje. Te rozpoczęły się 19 października w Czarnogórze. Na dzień dobry dwa gole Mariusza Stępińskiego oraz trafienie Vincenta Rabiegi dały triumf – 3:0 – nad Maltą. Dwa dni później po bramkach Adriana Cierpki i Karola Żwira ograliśmy gospodarzy. W tym samym czasie Hiszpanie ograli obydwie ekipy, więc już przed ostatnią kolejką było wiadomo, kto awansuje do Elite Round. Na zakończenie jednak przegraliśmy 0:2 po trafieniach Sandro Ramireza. U naszych rywali poza tym m.in. Samu Castillejo, Alex Grimaldo czy Sergi Samper.

W marcu przyszła pora na drugą – decydującą – fazę kwalifikacji. Los był bardzo łaskawy, gdyż trafiliśmy na Czechów, Białorusinów i Luksemburg. To właśnie ostatnia ekipa była gospodarzem turnieju. Rozpoczęliśmy podobnie, bo znowu Stępiński i Rabiega dali zwycięstwo. Tym razem 2:0 nad Czechami, czyli teoretycznie najtrudniejszym rywalem. W tym samym stosunku nasza kadra ograła Białorusinów, a koniec poprawiła 3:1 nad gospodarzami. W ten sposób jako zwycięzcy grupy Polska została jednym z ośmiu finalistów. Wówczas nie szesnaście jak obecnie, a tylko osiem ekip uczestniczyło w turnieju finałowym, co oznaczało, że tylko zwycięzcy grup w Elite Round mogli zagrać o medale.

Jedno zwycięstwo na wagę medalu

W grupie kadra Dorny trafiła na gospodarza oraz pozostałe dwie ekipy z Beneluksu. Pierwszy mecz okazał się kluczowy, bo bramka Mariusza Stępińskiego dała komplet punktów. Trzy dni później remis 1:1 ze Słowenią, a na koniec zwycięski remis w Lendavie z Holandią. Pięć punktów wystarczyło do zajęcia drugiego miejsca, które dawało awans do strefy medalowej.

Nasza ekipa w półfinale trafiła na reprezentacje Niemiec, która uczciwie mówiąc miała naprawdę mocną ekipę, patrząc z dzisiejszej perspektywy. Na środku obrony Nicklas Sule, przed nim Leon Goretzka, na skrzydłach Max Meyer i Julian Brandt. Do tego na ławce Kevin Akpoguma, Niklas Stark, Marc Oliver Kempf i przede wszystkim Timo Werner. Wspomniana grupa zawodników dzisiaj jest wyceniana na grubo ponad 200 milionów euro!

To właśnie Goretzka strzelił decydującego gola i nasza kadra, wraz z sensacyjnymi Gruzinami, musiała zadowolić się brązem, gdyż meczu o trzecie miejsce nie rozgrywano. Sukces, choć jak wskazuje powyższy śródtytuł, do medalu wystarczyła jedna wygrana i dwa remisy. Niestety, nasza kadra miała też pecha, gdyż w parzystych latach nie są rozgrywane Mistrzostwa Świata U17, co automatycznie odbierało szansę gry na tym turnieju. W końcu rok wcześniej w Meksyku czy później w Zjednoczonych Emiratach Arabskich można było zagrać ze światową czołówką i powalczyć o coś więcej.

Bohaterzy

Czas poznać zawodników, którzy pojechali do Słowenii. Nie wszyscy mieli okazje zagrać, ale obecność na turnieju traktujemy tak samo, bez względu czy ktoś zagrał cztery mecze po 80 minut, czy przesiedział na ławce. W kolejności alfabetycznej: imię i nazwisko, po myślniku obecny klub i liga, w której gra, a także ewentualne występy w Ekstraklasie i reprezentacji. „Pogrubieni” zawodnicy, którzy zadebiutowali w pierwszej kadrze:

Piotr Azikiewicz – Górnik Polkowice, II liga, 4 mecze w Ekstraklasie
Konrad Budek – Ząbkovia Ząbki, IV liga
Adrian Cierpka – Górnik Łęczna, II liga
Dariusz Formella – Sacramento Republic FC(USA), 104 mecze w Ekstraklasie
Bartosz Jaroch – Podbeskidzie Bielsko-Biała, I liga
Damian Kugiel – Sokół Zblewo, klasa Okręgowa, 4 mecze w Ekstraklasie
Karol Linetty – Sampdoria(Włochy), 93 mecze w Ekstraklasie, 23 mecze w reprezentacji Polski
Igor Łasicki – Pogoń Szczecin, 56 meczów w Ekstraklasie
Oskar Pogorzelec – Bałtyk Koszalin, III liga
Vincent Rabiega – Tennis Borussia Berlin, V liga
Sebastian Rudol – Widzew Łódź, II liga, 130 meczów w Ekstraklasie, 6 meczów w rumuńskiej Ekstraklasie
Mariusz Stępiński – Hellas Verona(Włochy), 97 meczów w Ekstraklasie, 4 mecze w reprezentacji Polski
Patryk Stępiński – Warta Poznań, I liga, 78 meczów w Ekstraklasie
Aleksander Wandzel – nie gra w piłkę
Rafał Włodarczyk – Błonianka Błonie, IV liga
Sebastian Zieleniecki – Kickers Offenbacher(Niemcy)
Łukasz Żegleń – Polonia Środa Wielkopolska, III liga, 5 meczów w Ekstraklasie
Karol Żwir – Sokół Ostróda, III liga

Przed i po Ekstraklasie

Połowa z tego grona zagrała przynajmniej raz w Ekstraklasie, a dwóch kolejnych w pierwszej reprezentacji. Czy to dobry wynik? Wydaje się, że nie najgorszy, choć wiadomo, że w wielu przypadkach był/jest niedosyt. Kilku zawodników raczej już idzie w dół, ale np. Bartosz Jaroch jest na dobrej drodze do Ekstraklasy grając drugi sezon jako podstawowy zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała. Dla odmiany Damian Kugiel bardzo szybko dostał swoją szansę w pierwszej drużynie Lechii, tyle że swoje ekstraklasowe występy zakończył – póki co – na liczbie czterech. Minioną jesień spędził w klasie okręgowej reprezentując barwy Sokoła Zblewo. Pod tym względem nieco podobnie wygląda Łukasz Żegleń, który debiutował w Ekstraklasie golem dla Podbeskidzia. Co ciekawe tydzień wcześniej pierwszy mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył jego kolega z wielu zgrupowań kadry Aleksander Jagiełło. Ostatecznie Żegleń rozegrał pięć meczów i raczej w najbliższej przyszłości ta liczba się nie zmieni.

Z ziemi polskiej do włoskiej

Igor Łasicki tuż po turnieju wyjechał do Włoch, a w sezonie 2011/12 wraz z Piotrem Azikiewiczem dostawali pierwsze szansę w zespole Młodej Ekstraklasy Zagłębia Lubin, a pierwszym jego rywalem był… Damian Kądzior grający dla Jagiellonii Białystok. Dzisiaj Łasicki ma już na swoim koncie kilkadziesiąt meczów w Ekstraklasie i… jeden – na pamiątkę – w Serie A dla Napoli.

Zresztą we wspomnianej MEsie w tym samym sezonie debiutował także Karol Linetty, gdy przeciwnikiem Lecha było.. Zagłębie z Łasickim w składzie. Jednak Linetty wybrał kompletnie inną drogę swojej kariery. Pozostał w Polsce i już jesienią wskoczył, przeciwko Wiśle, do gry w barwach Lecha. Najpierw dwa wejścia z ławki, a później wielokrotnie, jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności, w pierwszym składzie. Jak było dalej, każdy pamięta. W tym sezonie Linetty był czołowym zawodnikiem Sampdorii, nawet z widokami na transfer za kilkanaście milionów euro do innego klubu.

Razem z Linettym pierwsze szansę otrzymywał Adrian Cierpka, czyli „10” reprezentacji Marcina Dorny. Tyle że nigdy w pierwszym zespole Kolejorza nie zadebiutował. Cierpka przez wiele grał w Miedzi Legnica w I lidze, jesień tego sezonu spędził w Warcie Poznań, ale uzbierał niewiele ponad 100 minut, więc przeniósł się do Górnika Łęczna.

Skoro mowa o włoskich wojażach, trzeba wspomnieć o Sebastianie Zielenieckim, który z UKS SMS Łódź odszedł do Cremonese. Nie podbił Italii i ostatnie lata spędził w Widzewie Łódź. Od wiosny gra w czwartej lidze niemieckiej dla Kickers Offenbacher.

Włoski temat zakończymy oczywiście Mariuszem Stępińskim, który przystępował do turnieju już po debiucie w Ekstraklasie, który zaliczył w wieku 16 lat! Wówczas piłkarze Widzewa mieli na koszulkach, jako sponsora, piwo Harnaś. Jednak Stępiński jako nieletni nie mógł reklamować piwa, więc grał w „czystej” koszulce. Podobnie jak wielu jego kolegów szybko wyjechał, ale dość brutalnie odbił się Norymbergi. Wrócił, jednak w Wiśle się nie sprawdził. Dopiero w Ruchu Chorzów odżył, strzelił kilkanaście goli i wyjechał do Francji. W Nantes liczbami nie zachwycił, ale wystarczyło, żeby trafić do Serie A. W niej również nie wykręca dobrych wyników, ale… jak strzela to najlepszym!

Niemcy, Rumunia i USA

Dariusz Formella długo uchodził za utalentowanego napastnika, ale trudno to udowodnić, skoro wychowanek Arki nie strzelał zbyt wielu goli. W lipcu ubiegłego roku wyjechał do Sacramento Republic. Klub z zachodniego wybrzeża gra obecnie w USL Championship – drugi poziom rozgrywkowy – ale już od sezonu 2022 wstąpi w szeregi MLS. Kontrakt Formelli kończy się w grudniu przyszłego roku, więc ewentualne dobre występy mogą zaowocować szansą gry w coraz mocniejszej i coraz bogatszej lidze w USA.

Kolegą Łasickiego z Lubina był Gracjan Horoszkiewicz. Też obrońca, a wówczas mówiło się, że jeden z największych talentów rocznika 1995. Jeszcze przed turniejem zdecydował się na transfer do Herthy Berlin, ale Niemiec nie podbił. Wrócił po trzech latach, ale Ekstraklasy nie podbił ani w Podbeskidziu, ani w Cracovii. Jesienią można było go oglądać w barwach trzecioligowego Bałtyku Gdynia, ale zimą przeniósł się do Brandenburger SC Süd 05 grającego na piątym poziomie rozgrywkowym.

Vincent Rabiega przyjeżdżał na turniej jako zawodnik Herthy Berlin, niedługo potem przeniósł się do Red Bulla Lipsk, ale gra w juniorskich drużynach lub rezerwach tych klubów, to był jego ostatni kontakt z wielką piłką. Na chwilę trafił do angielskiego Bradford, choć chwilę wcześniej próbował swoich sił w Koronie Kielce. Od kilku sezonów gra w berlińskich klubach, które były popularne w czasach NRD – Dynamo i obecnie Tennis Borussia.

Sebastian Rudol ma spośród wszystkich zawodników najwięcej występów w Ekstraklasie, co nie oznacza, że zrobił największą karierę. Zresztą jego wybory w ostatnim czasie były, co najmniej, interesujące. Na początku 2019 Szczecin zamienił na Sepsi Sfantu Gheorge w rumuńskiej ekstraklasie. W klubie węgierskiej mniejszości – coś na wzór „słowackiego” DAC Dunajska Streda – rozegrał jedną rundę i wrócił do polski wybierając Widzew Łódź.

Bramkarz w ataku i w mediach

Oskar Pogorzelec, gdy wyjeżdżał na turniej był zawodnikiem Legii Warszawa. Kłopot w tym, że bardzo szybko przestał rosnąć i zatrzymał się na 182 centymetrach. Jak sam powtarzał w wywiadach, było kłopotem w pozostaniu na wyższym poziomie. Dzisiaj jest zawodnikiem Bałtyku Koszalin w trzeciej lidze, choć w minionych rozgrywkach grał także dla czwartoligowego Olimpu Gościno, gdzie… był napastnikiem. Jesienią strzelił 5 goli i 9 asyst, po czym trafił do Koszalina i wrócił do bramki. To była zdecydowanie dłuższa przygoda z napadem niż 10 minut w barwach MKS-u Kluczbork z drugoligowych boisk na koniec sezonu 2014/15.

Jeśli słuchaliście podcastów Olka Wandzla, zapewne znacie jego głos, jego spojrzenie na sport, ale to także medalista tamtej imprezy. Wówczas jako zawodnik Lecha Poznań, później Legii Warszawa. W obu przypadkach dotarł do drugiej drużyny, którą wówczas była Młoda Ekstraklasa. Dzisiaj już nie gra w piłkę, ale jako członek grupy medialnej Abstra, raczej nie może narzekać na życie.

Zabrakło dużych nazwisk

W finałowym turnieju zabrakło dwóch zawodników, którzy byli etatowymi kadrowiczami – Aleksandra Jagiełło i Pawła Dawidowicza. Pierwszy z nich dzisiaj jest wypożyczony z Piasta do Chojniczanki, ale w ubiegłym sezonie miał wkład w zdobyte mistrzostwo, a w sezonie 2012/13 dostawał szansę w Legii, gdy ta sięgała po Puchar Polski. Ten ultraszybki skrzydłowy ma na swoim koncie 48 występów w Ekstraklasie. Drugi, mimo stosunkowo młodego wieku, zdążył już odwiedzić kilka zagranicznych klubów. Rozpoczęło się od Benfiki, a konkretnie jej rezerw, gdzie miał okazje dzielić szatnie z kilkoma dzisiejszymi gwiazdami. Rube Dias, Victor Lindelof, Renato Sanches czy Goncalo Guedes – te nazwiska robią wrażenie. Później było niemieckie Bochum, aż trafił na półwysep Apeniński. Najpierw Palermo, a obecnie drugi rok gra dla Hellasu Werona.

Spośród rocznika 1995 obecnego w Ekstraklasie, na turnieju w 2012 brakowało kilku ligowców. Jarosław Kubicki, Hubert Matynia czy Michał Nalepa. Jednak, gdy myślimy o wspomnianym roczniku chyba najbardziej, z obecnej perspektywy, brakuje nazwiska Krzysztofa Piątka.