Wójcicki za Czerwińskiego – dlaczego to nie ma sensu?

04.05.2020

Zastąpienie kluczowej postaci zespołu nigdy nie jest łatwe. Trudno jednak spodziewać się, że ważny element drużyny można skutecznie wymienić na piłkarza, który najlepsze lata ma już za sobą. Mowa o pogłoskach na temat przyszłego transferu Jakuba Wójcickiego do Zagłębia Lubin.

Transferowy majstersztyk

Owszem, Czerwiński był solidnym piłkarzem GKS-u Katowice i faktycznie się wyróżniał w I lidze. Nigdy nie był uważany za piłkarskiego geniusza ani nawet nie zagrał w młodzieżowej reprezentacji, choć był powoływany. W Katowicach odnalazł jednak odpowiednie podłoże – na boku obrony mógł wykorzystywać swoje ofensywne zdolności. Powiedzmy sobie szczerze, wtedy boczny obrońca w Polsce nie był Danim Alvesem ani choćby Łukaszem Piszczkiem. Raczej był przecinakiem, asekuratorem stoperów i dobrze wyrzucał piłki z autu albo je wybijał na aut. Tymczasem Alan Czerwiński stał się jednym z pierwszych obrońców nowej generacji w Polsce, choć nigdy nie był na piedestale.

Można powiedzieć, że przejście piłkarza z GKS-u było oznaką transferowego geniuszu Zagłębia. Często u nas mówi się, że kluby ekstraklasy zamiast ściągać “starych Słowaków”, powinny szukać solidnych piłkarzy z niższych lig. Bądźmy realistami, takie przypadki również nie zawsze się sprawdzały i nawet gwiazdy I ligi odbijały się od najwyższej ligi już podczas przygotowań. Wszystko oczywiście zależy od pomysłu i tego, jak sztab szkoleniowy będzie wprowadzać zawodników. Alan Czerwiński nie był już młodzieżowcem – miał 24 lata, a transfer do Zagłębia był dla niego pierwszą, ale mógł być ostatnią szansą na zaistnienie w polskim futbolu.

Okazało się, że Czerwiński szybko wygryzł ze składu Aleksandara Todorovskiego. Już w swoim drugim meczu, z Pogonią Szczecin nie tylko zaliczył asystę, ale także był jednym z najlepszych na boisku. Potem przyszły kolejne dobre występy i nawet gdy Zagłębiu nie szło, nie można było zarzucić Czerwińskiemu braku ambicji i szukania miejsca z przodu. Kiedy było trzeba, potrafił też asekurować środek obrony. Można stwierdzić, że jest tak naprawdę jednym z pierwszych piłkarzy ekstraklasy, którzy dobrze poczuli się na wahadle w strategii z trzema obrońcami.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Krok do przodu dla Czerwińskiego, krok do tyłu dla Zagłębia?

Nic dziwnego, że na pół roku przed końcem kontraktu z Zagłębiem, okazję wykorzystał Lech Poznań. Oczywiście władze “Kolejorza” szukały sposobu na to, by wyciągnąć go z Lubina wcześniej, zresztą i sam piłkarz był otwarty na szybszy transfer. Klubowi jednak zależało na zatrzymaniu prawego obrońcy w dużej mierze z powodu braku następcy. Oczywiście należy pochwalić Martina Sevelę za to, że mimo pewnego odejścia Czerwińskiego, wciąż na niego stawia. To jeden z niewielu takich przypadków w polskich realiach. Postawa klubu w kontekście szukania następcy swojego kluczowego piłkarza jednak nie przekonuje.

Początkowo Martin Sevela próbował wystawiać na prawej obronie Kacpra Chodynę. Problem w tym, że jest to nominalny skrzydłowy, w dodatku nawet w rezerwach nie grał regularnie na tej pozycji. Pomysł mógł być dobry, w końcu ile razy udało się przekwalifikować ofensywnego piłkarza na bocznego obrońcę. Tego nie dało się jednak zrobić od razu.

Doświadczenie to nie wszystko?

W ubiegłym tygodniu Łukasz Gikiewicz podał na Twitterze informację, że Zagłębie miałby zasilić Jakub Wójcicki. Owszem, piłkarz ma spore doświadczenie w ekstraklasie i po odejściu z Jagiellonii mógłby z powodzeniem występować w którymś z ligowców. Trudno jednak wyobrazić sobie, że 31-latek naturalnie wchodzi w lukę po Alanie Czerwińskim. Przez ostatnie lata prawa obrona była jednym z najpewniejszych punktów “Miedziowych”. Siedem asyst mówi samo za siebie, ale to kwestia pracy włożonej przez Czerwińskiego. Nigdy bowiem tak dobrej rundy w całej karierze jeszcze nie miał, jak jesienią ubiegłego roku.

Może gdyby Jakuba Wójcickiego cofnąć do sezonu 2013/2014, gdy brylował w Zawiszy Bydgoszcz, pasowałby do układanki Martina Seveli. Trzeba zwrócić oczywiście uwagę na to, że wtedy nie zawsze grał na boku obrony, gwarantował określoną jakość, która beniaminkowi ekstraklasy była wówczas potrzebna. Po odejściu z Bydgoszczy, Wójcicki miał jeszcze jeden dobry i jeden przyzwoity sezon w Cracovii. A potem jego kariera zahamowała, trafił do Jagiellonii i tam, choć aktywności na boisku nie można było mu odmówić, nie błyszczał. W obronie popełniał dużo błędów, a w ofensywie był nieskuteczny. Może nie pasował do koncepcji Ireneusza Mamrota, ale czy pasowałby do drużyny Martina Seveli?

Zagłębie Lubin raczej aspiruje do czegoś więcej niż spokojne utrzymanie w lidze. Tymczasem takie kroki raczej niezbyt mogą poprowadzić zespół do walki o puchary. Może i Jakub Wójcicki będzie się starał, zdobędzie zaufanie kibiców. Tylko mówienie o nim w kontekście realnego następcy Alana Czerwińskiego nie ma większego sensu.

Zagraj w BETFAN pierwszy kupon BEZ RYZYKA! Jeśli przegrasz, zwrot do 100 PLN trafi na Twoje KONTO GŁÓWNE z możliwością natychmiastowej wypłaty!

Może czas na powrót do przeszłości? Tylko który?

Osobiście będę się upierać przy tym, że Zagłębie Lubin, jeśli zależy mu na dalszym rozwoju, musi chociaż zachować określoną ciągłość. Stąd na Twitterze zaproponowałem, że dobrym wzmocnieniem dla lubinian byłby Patryk Janasik z Odry Opole. 22-latek, który w I lidze nie miał znakomitych liczb w ofensywie, ale grał całe mecze. Miał lepsze i gorsze momenty, ale na boisku w niektórych przypadkach może przypominać Czerwińskiego. Przede wszystkim pod względem pracowitości. Powiedzmy też sobie szczerze, że boki obrony mają w Opolu inne zadania, bardziej defensywne. Piłkarz ma jednak doświadczenie w grze na pomocy, co mogłoby mu pomóc.

To oczywiście tylko jeden z kilku możliwych wariantów, pierwszy który przyszedł mi na myśl w kontekście następcy dla Czerwińskiego, którego droga była podobna do tej, jaką przebył piłkarz, który niebawem zasili Lecha Poznań. Transfer Wójcickiego do Zagłębia już na pierwszy rzut oka nie wydaje się udany dla obu stron. Oczywiście ekstraklasa w różny sposób weryfikowała takie przypadki. Ostatnia historia Zagłębia jednak pokazuje, że piłkarze po trzydziestce u schyłku kariery niewiele wnosili. Aleksander Kwiek czy Robert Jeż mimo doświadczenia i określonej marki na poziomie ekstraklasy, okazali się niewypałami.

***

Transfer Jakuba Wójcickiego do Zagłębia oczywiście na razie jest w sferze plotek. Gdyby jednak do niego doszło, mógłby okazać się niekorzystny dla obu stron. Wydaje się, że obie strony raczej nie będą miały po drodze. Zakup wyglądałby bardziej na akt desperacji niż przemyślane rozwiązanie, które mogłoby przynieść komukolwiek sportowe korzyści. Może poza tym, że Wójcicki jest uniwersalny i mógłby zastępować od czasu do czasu piłkarzy na kilku pozycjach. Tylko że nie byłoby to rozwiązanie na dłuższą metę dla zespołu, a i obecny piłkarz Jagiellonii wciąż powinien grać regularnie, ale w zespole, do którego pasuje.

Fot. Przemysław Chlebicki