10 najbardziej nieudanych transferów ekstraklasy w sezonie 2019/2020

14.07.2020

Sezon PKO Ekstraklasa w tym tygodniu dobiega końca i w związku z tym można już pokusić się pierwsze podsumowania. Chociaż jeszcze nie wszystko wyjaśnione, już można określić, które transfery okazały się trafne, a które nie wypaliły.

***

Nie ukrywajmy, nietrafionych transferów w letnim i zimowym oknie było w ekstraklasie tyle, że można z tego ułożyć nawet trzy dziesiątki. Ostatecznie postanowiliśmy wybrać jednak dziesięciu zawodników, którzy najbardziej zawiedli. Kryteriami przy wyborze były: kwota wydana przez kluby, wysokość kontraktu, liczba rozegranych meczów oraz wpływ (pozytywny bądź negatywny na grę zespołu).

Ławka rezerwowych do tej dziesiątki jest dość szeroka. Zabrakło na niej miejsca dla kilku zawodników, którzy trafili do Polski na zasadzie wypożyczenia (m.in. Rodrigo Zalazar z Korony) czy na zasadzie wolnego transferu i byli zbyt krótko w Polsce, by ich ocenić (Asmir Suljić z Zagłębia). Były też oczywiście ruchy w letnim i zimowym oknie, które nie miały prawa wypalić (choćby Aleksandyr Kolew w Rakowie czy Bojan Cecarić w Koronie), a także zawodnicy, którzy docelowo mieli trafić na ławkę rezerwowych (Serafin Szota, Krsevan Santini).

***

10. Omran Haydary (Olimpia Grudziądz -> Lechia)

Afgańczyk był motorem napędowym Olimpii Grudziądz w rundzie jesiennej. Piłkarz zdobył w 20 meczach Fortuna 1. Ligi 12 bramek i wzbudził zainteresowanie połowy klubów ekstraklasy. To było pewne, że Haydary w 2020 roku zawita do najwyższej ligi, tylko wciąż nie było pewne, do którego klubu. Koniec końców, to Lechia wyłożyła za niego 125 tysięcy euro.

Od samego początku Afgańczyk siedział głównie na ławce rezerwowych. W dodatku przed wznowieniem ligi piłkarz nieopatrznie wyjechał z kraju, przez co później wrócił do treningów z zespołem. Od tamtej pory rozegrał w barwach Lechii pięć spotkań i zdobył jednego gola – w ostatnim ligowym pojedynku z Lechem. Okazało się jednak, że piłkarz jeszcze potrzebuje czasu, by zadomowić się w ekstraklasie.

9. Karlo Muhar (Inter Zapresić -> Lech Poznań)

Chorwat trafił do Lecha Poznań z Interu Zapresić za 400 tysięcy euro. Wcześniej piłkarz był jedną z wyróżniających się postaci chorwackiego średniaka i wydawało się, że regularne występy w Lechu będą krokiem naprzód w jego piłkarskiej karierze.

Już po pierwszych ligowych meczach mogła włączać się lampka, czy ten piłkarz na pewno okaże się wzmocnieniem Lecha. Od samego początku był niepewny – miał problem w kontakcie zarówno z linią defensywy, jak i z piłkarzami grającymi z przodu. Na starcie mogło się wydawać, że Dariusz Żuraw ma na niego plan, który może zaowocować lepszymi występami w przyszłości.

Z czasem jednak wiarę w Chorwata stracili nawet zagorzali fani jego talentu wśród kibiców “Kolejorza”. Również Dariusz Żuraw stracił do niego zaufanie i ostatnio woli wystawiać w środku pola Jakuba Modera, który jednak nie jest defensywnym pomocnikiem. To oznacza, że na tej pozycji w Lechu podczas letniego okna może dojść do wzmocnień. Tymczasem przyszłość Muhara w Poznaniu, choć nie jest jeszcze przesądzona, nie wydaje się kolorowa.

8. Nemanja Miletić (Partizan Belgrad -> Korona Kielce)

To posunięcie Korony wydawało się dość ciekawe. Kielczanie potrzebowali środkowego obrońcy z doświadczeniem – Miletić mógł być idealnym wzmocnieniem. Od samego początku piłkarza jednak trapiły kontuzje. Jeszcze zanim podpisał kontrakt z Koroną, doznał kontuzji kolana, dlatego został zgłoszony do gry dopiero w listopadzie.

Od tamtej pory Miletić wystąpił w kieleckim zespole w zaledwie dwóch spotkaniach, z Cracovią i Pogonią. Obie strony zdecydowały się na rozwiązanie umowy za porozumieniem stron na początku maja. Piłkarz Partizana z doświadczeniem w serbskiej reprezentacji faktycznie mógł się okazać wzmocnieniem. Gdyby nie kontuzje…

7. Kristopher Vida (Dunajska Streda -> Piast Gliwice)

W lutym zarząd Piasta postanowił pobić rekord transferowy. Do klubu trafił za 700 tysięcy euro Węgier Kristopher Vida, który dobrze prezentował się w słowackiej Dunajskiej Stredzie. W rundzie jesiennej Fortuna Ligi piłkarz zdobył siedem goli i zaliczył trzy asysty. Ten ruch wydawał się dość sensowny, patrząc na pucharowe aspiracje gliwiczan.

Na razie jednak Kristopher Vida w Piaście nie odpalił. Od czasu transferu, występował w prawie każdym meczu – zagrał w 11 spotkaniach. Oczywiście, po piłkarzy widać, że ma umiejętności, aczkolwiek nie odbijają się one na wynikach zespołu. Tylko raz, w meczu Pucharu Polski z Lechią, trafił do siatki.

Nie jest powiedziane, że w dalszym ciągu Vida nic nie pokaże w Gliwicach. Patrząc jednak na kwotę, jaką Piast przeznaczył na Węgra, jego wkład w grę zespołu do tej pory jest nieadekwatny do wydatku. Kto wie, może w przyszłym sezonie 25-latek pokaże, na co go stać.

6. Andrija Luković (Vozdovac -> Raków Częstochowa)

Na początku lata Serb zasilił Raków za 250 tysięcy euro, co jest transferowym rekordem klubu z Częstochowy. Nie bez powodu wiązano z nim duże nadzieje. Szczególnie, że miał duże doświadczenie w lidze serbskiej (grał m.in. w Crvenej zvezdzie), a także miał na koncie występy w młodzieżowej reprezentacji. Mogło się wydawać, że środkowy pomocnik poradzi sobie w Polsce.

Rzeczywistość okazała się jednak inna. Andrija Luković od początku sezonu wystąpił w zaledwie siedmiu ligowych meczach. Trener Marek Papszun szukał dla Serba miejsca na boisku, aczkolwiek Serb spisywał się przeciętnie. Jedynym jego przyzwoitym meczem był pojedynek z Lechią, zakończony wynikiem 3:0 dla Rakowa.

Jak się okazało, było to ostatnie spotkanie Lukovicia w barwach beniaminka ekstraklasy. Piłkarz pożegnał się bowiem z Rakowem jeszcze w marcu.

5. Matyas Tajti (Disgyor -> Zagłębie)

Piłkarz z przeszłością w Barcelonie przychodzi do Polski – już mieliśmy w historii ekstraklasy kilku takich zawodników. To wzmocnienie ze strony Zagłębia wydawało się sensowne – zespół potrzebował uzupełnienia w środku pola, a 21-letni Tajti był ograny w węgierskim Diosgyor. Wydawało się, że Węgier może odpalić w polskiej lidze i “Miedziowi” zdecydowali się na niego wydać 350 tysięcy euro.

Całą rundę jesienną piłkarz spędził na ławce rezerwowych. Nadzieją miała być runda wiosenna. Tajti zresztą występował często w zimowych sparingach i prezentował się całkiem dobrze. Martin Sevela postanowił dać mu szansę gry od początku przeciwko Piastowi w lidze i… to nie była dobra decyzja. Węgier był jednym z najsłabszych piłkarzy na boisku. Potem piłkarz jeszcze dwa razy wszedł na ostatnie minuty, a przyjście Dejana Drazicia i Jewgienija Baszkirowa sprawiły, że już więcej Tajti nie zagrał w barwach Zagłębia.

22-latek pożegnał się z Lubinem z końcem czerwca. Już znalazł nowy klub – węgierski Zalaegerszeg, z którego niegdyś do Lecha trafił Artjoms Rudnevs. Może jeszcze kiedyś Tajti zagra w Polsce?

4. Fabian Serrarens (De Graafschap -> Arka)

Holender do Arki przyszedł za darmo z holenderskiego drugoligowca, De Graafschap. Piłkarz miał za sobą dobry sezon w zespole spadkowicza Eredivisie, co zwróciło uwagę działaczy klubu z Gdyni. W sezonie 2018/2019 Serrarens zdobył siedem goli i zaliczył dwie asysty w najwyższej lidze holenderskiej. Napastnik miał na koncie gola z Feyenoordem i hat-tricka z Fortuną Sittard.

Jego statystyki, patrząc że grał w najsłabszym zespole Eredivisie, mogły faktycznie wydawać się interesujące dla średniaka ekstraklasy. Jak poinformował Krzysztof Stanowski, piłkarz inkasował za każdy miesiąc gry w Gdyni 60 tysięcy złotych, co było dowodem zaufania ze strony klubu.

Zresztą zaufaniem obdarzyli Serrarensa również kolejni trenerzy Arkowców. Sęk w tym, że Holender od początku sezonu ani razu nie trafił do siatki i zaliczył trzy asysty. To jak na napastnika, który wystąpił w 20 meczach, w dodatku zazwyczaj od początku meczu, jest to mizerny wynik. Co więcej, piłkarz ma kontrakt ważny do przyszłego roku, co może sprawić, że Arka tak łatwo się z nim nie pożegna.

3. Nemanja Mihajlović (Heerenveen -> Arka)

Ofensywa była jedną z największych bolączek Arki w rundzie jesiennej. Nic dziwnego, że klub postawił na solidne jej wzmocnienie w zimowym oknie transferowym. Tym sposobem do Gdyni trafił serbski skrzydłowy Heerenveen, Nemanja Mihajlović. Można powiedzieć, że klub postawił wszystko na jedną kartę – mimo problemów finansowych wydał na piłkarza aż 450 tysięcy euro.

Serb jednak nie wywalczył na stałe miejsca w pierwszym składzie – w wyjściowej jedenastce pojawił się zaledwie trzy razy. Jaki był jego wpływ na gole Arki? Niemal znikomy, gdyż jego bilans zatrzymał się na jednym trafieniu.

Do rozwiązaniu kontraktu doszło jeszcze w połowie czerwca. Obie strony podjęły decyzję o tym, że dalsza współpraca nie ma sensu. Jak na bezsensowny ruch spadkowicza ekstraklasy, 450 tysięcy euro to jednak bardzo dużo. To również dowód na to, że sposób zarządzania poprzednich władz Arki pozostawiał wiele do życzenia.

2. Ivan Obradović (Anderlecht -> Legia)

Gdy Serb przychodził do Legii, mogliśmy twierdzić, że to prawdziwy hit transferowy. Piłkarz Anderlechtu, z doświadczeniem w europejskich pucharach i reprezentacji przyszedł za darmo do wicemistrza Polski. Legia szukała wówczas piłkarza, który wypełni lukę po odejściu Adama Hlouska i Ivan Obradović wydawał się idealnym kandydatem.

Piłkarz na boiskuu w barwach pierwszego zespołu nie pojawił się jednak ani razu. Zaliczył tylko siedem występów w rezerwach, a i tam nie zebrał najlepszych recenzji. Piłkarz podobno niezbyt profesjonalnie podchodził do swoich obowiązków, dlatego nie otrzymał szansy od Aleksandara Vukovicia.

Uwagę zwracała w jego przypadku również wysoka pensja. Według informacji “Sport.pl”, piłkarz zarabiał 400 tysięcy euro rocznie i zajmował jedno z czołowych miejsc na liście płac Legionistów. Nic dziwnego, że klub postanowił rozstać się z piłkarzem rok przed końcem kontraktu.

1. Ognjen Mudrinski (Cukaricki -> Jagiellonia)

To bez wątpienia największy transferowy niewypał tego sezonu w ekstraklasie. Wszystko wskazywało na to, że ten pomysł wypali. Serb był bowiem jednym z najlepszych strzelców rodzimej ligi, grając w dość przeciętnym zespole. Można było twierdzić, że obie strony na tym zyskają – piłkarz zaliczy awans sportowy, a Jagiellonia będzie miała na szpicy strzelca wyborowego. Klub zapłacił za niego 600 tysięcy euro, co wskazywało na to, że z Serbem wiąże duże nadzieje.

Okazało się, że eksperyment nie zadziałał. Ireneusz Mamrot raczej preferował grę kombinacyjną w ofensywie, w której dobrze odnajdywali się Bartosz Bida czy Patryk Klimala. Tymczasem Mudrinski zagrał w lidze tylko 12 razy i zdobył jednego gola. W aklimatyzacji w Białymstoku przeszkodziła Serbowi również kontuzja.

Zimą został wypożyczony na pół roku do chorwackiej Goricy, gdzie zanotował lepsze liczby. W 10 spotkaniach zdobył trzy gole i zaliczył dwie asysty. Wiele jednak wskazuje na to, że piłkarz do Jagiellonii już nie wróci.