Powstał pierwszy polski przewodnik po chińskim futbolu! [ROZMOWA Z AUTOREM]

21.07.2020

Transfery piłkarskich gwiazd, budowa stadionów z prawdziwego zdarzenia i plany podbicia świata futbolu do 2050 roku. To wszystko sprawiło, że chińska Super League, choć jest egzotyczna, zyskuje coraz więcej fanów na całym świecie, również w Polsce.  Dowodem na to jest publikacja „Futbol za Wielkim Murem”, który jest pierwszym polskim przewodnikiem po tamtejszej lidze. Jednym z jego współautorów jest Kamil Lewandowski, który podzielił się z nami kilkoma uwagami na temat chińskiego futbolu, a także zdradził nam kulisy powstania tego przewodnika.

***

O lidze chińskiej zrobiło się głośno w ostatniej dekadzie, głównie dzięki transferom gwiazd z europejskich lig. To był jeden z głównych powodów, z których zainteresowałeś się ligą chińską?

Nie będę ukrywał, że nie interesuję się ligą chińską dość długo. Tak naprawdę całkowicie jestem w nią zanurzony od dwóch sezonów. Wcześniej obserwowałem tę ligę, byłem zaciekawiony, szczególnie po transferach piłkarzy z europejskich boisk. Do Chin trafili Hulk, Oscar, Alex Teixeira, czy też Paulinho – jeden z moich ulubionych piłkarzy. Lubiłem go jeszcze, gdy grał w Tottenhamie, chociaż był wtedy nazywany jednym z najgorszych transferów klubu w historii. Później trafił do Chin i Barcelony, której jestem kibicem. Trochę żałowałem, że wrócił na Daleki Wschód, ale rozumiałem, czym się kierował.

Ogólnie rzecz biorąc, myślę że to właśnie dzięki transferom zwróciłem większą uwagę na ligę chińską i zacząłem ją bacznie obserwować.

Część ekspertów miała krytyczne zdanie na temat transferów solidnych piłkarzy z czołowych europejskich lig do Chin. A jak ty do tego podchodziłeś?

Na początku to była taka reakcja, jak u większości. Dużo mówiło się choćby o tym, że Ezequiel Lavezzi po transferze do Chin zarabiał więcej niż Cristiano Ronaldo. Niektóre takie ruchy okazały się jednak trafione. Chociaż przypadki Carlosa Teveza czy innych zawodników mogły trochę obrzydzić kibicom tę ligę.

Takim transferem było również odejście Yannicka Carrasco z Atletico do Dalian Yifang.

Tak, chociaż w drugim sezonie w Chinach zrobił bardzo dobrze liczby. Zresztą był szczery wobec klubu i po ostatnim meczu ubiegłego sezonu zapowiadał, że chce wrócić do Europy. Myślę, że zarobił swoje i wrócił do Atletico.

Sprawa wyglądała po prostu tak, że europejskie kluby nie mogły sobie pozwolić na zapłacenie podobnych kwot piłkarzom. Dlatego czasami ci piłkarze są wypożyczani z Chin, gdzie kluby opłacają w dużej części kontrakty zawodników, żeby nie mieli potem drastycznego przeskoku po powrocie do Europy.

W ostatnim czasie w lidze chińskiej doszło do ograniczenia pensji naturalizowanych zawodników. Jak oceniasz tę decyzję?

Na przestrzeni ostatnich sezonów, w lidze chińskiej doszło do kilku poważnych zmian. Zdarzało się nawet, że zasady były zmieniane w trakcie rozgrywek. Na przykład w ubiegłym sezonie wprowadzono korektę w regulaminie dotyczącą piłkarzy do lat 23. Do połowy rozgrywek trenerzy obchodzili ten zapis w ten sposób, że młody zawodnik pojawił się na boisku w wyjściowym składzie i już w pierwszej minucie został zastąpiony. W trakcie sezonu doszło jednak do zmiany zasad i od tamtej pory przez cały mecz na boisku musiał grać jeden młodzieżowiec.

Naturalizowani obcokrajowcy w Chinach to także temat rzeka, chociaż pojawił się dopiero w ubiegłym roku. Wcześniej zawodnicy, którzy przebywali w Chinach nie byli nawet świadomi, że mogliby grać dla reprezentacji tego kraju. Otrzymanie obywatelstwa nie jest tam takie proste. Jeśli piłkarz chce otrzymać chiński paszport, musi niemal nieprzerwanie przez pięć lat przebywać w Chinach. Dlatego Ricardo Goulart, który ma przyjąć nazwisko Gao Late, ma teraz problem, ponieważ przed pandemią wyjechał do Brazylii i tam utknął. Jeśli spędzisz poza Chinami więcej niż pół roku, możesz nie otrzymać obywatelstwa.

Kwestię naturalizacji można rozumieć dwojako. Z jednej strony są Nico Yennaris czy Tyias Browning, którzy mają chińskie korzenie. Były jednak nieco bardziej kontrowersyjne przykłady. Między innymi Elkeson, który w Chinach stał się wielką gwiazdą, chociaż w Europie bardziej byli kojarzeni Alex Teixeira czy Paulinho. To jednak on jest tam wynoszony na piedestał i stał się pierwszym naturalizowanym zawodnikiem, który nie miał chińskich korzeni. Zrzekł się brazylijskiego paszportu, już zadebiutował w kadrze i strzelił w niej kilka goli.

Trudno powiedzieć, w jaką stronę to wszystko podąża. Marcello Lippi, który do ubiegłego roku prowadził reprezentację, nalegał żeby naturalizowani piłkarze ją uzupełniali. Tam niewątpliwie większość Brazylijczyków wniesie do kadry więcej od Chińczyków z krwi i kości. Wzmocnienia są wskazane w kontekście sportowym, aczkolwiek patrząc na krajową tradycję, która trwa już kilka tysięcy lat, jest to naród dość hermetyczny i raczej zamknięty na inne nacje.

Przewodniczący ChRL, Xi Jinping ma jednak zapędy, żeby chińska kadra stała się potęgą, dlatego w ogóle umożliwiono naturalizację. Moim zdaniem to podejście jest jednak krótkoterminowe, gdyż ci zawodnicy są już w większości po trzydziestce. A awansu na Mundial w Katarze Chińczycy mogą nie wywalczyć. Choć mają jeszcze na to szanse, są już od tego odlegli.

Ograniczenia dla obcokrajowców sprawiają jednak, że w lidze chińskiej grają głównie rodzimi piłkarze. Zresztą tamtejszy rynek transferowy jest napędzany nie tylko przez wysokie transfery zagranicznych zawodników, ale również transakcje z udziałem lokalnych graczy bywają wysokie. Poza tym jest w Chinach przyjęta zasada o krajowym bramkarzu, więc to chyba nie jest tak, że Chińczycy nie patrzą w przyszłość?

Zasada o młodzieżowcu czy o bramkarzu to fajna sprawa dla chińskiej piłki. Tym bardziej, że coraz więcej dobrych młodzieżowców dobrze się prezentuje. Choćby dwaj młodzi środkowi obrońcy Shanghai Shenhua – Zhu Chenjie i Jiang Shenglong. Z kolei w Dalian Pro gra 18-letni Tao Qianglong, który notabene jest zawieszony do końca listopada za niesubordynację podczas zgrupowania kadry. Właśnie on jest przykładem transferu między chińskimi klubami, gdyż przyszedł z Hebei China Fortune. Zresztą postawił na niego Rafa Benitez, który widział wiele piłkarskich talentów. Kilku chińskich zawodników naprawdę urosło dzięki przepisowi.

Również przepis o chińskim bramkarzu sprawił, że w lidze pojawili się wspaniali piłkarze na tej pozycji. Choćby Yan Junling z Shangai SIPG i Liu Dianzuo z Guangzhou Evergrande. Można powiedzieć, że to czołówka, jeśli chodzi o ligę azjatycką. Zresztą jest jeszcze kilku innych młodych bramkarzy, którzy niebawem mogą pojawić się w kadrze.

Jak scharakteryzowałbyś ligę chińską?

Szczerze mówiąc, przypomina mi trochę naszą ekstraklasę. Różnica jest jednak taka, że chińskie kluby grają w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. Grają tam też zdecydowanie lepsi obcokrajowcy, bo nie ma co porównywać Alexa Teixeiry z Erikiem Exposito. Umówmy się, że ta różnica poziomów jest znaczna, aczkolwiek pod względem piłkarzy krajowych, jest to ta sama półka.

Ktoś powie, że największy talent ligi Zhu Chenjie jest wyceniany na milion euro, a Michał Karbownik na kilka razy więcej. Liga chińska jest jednak na razie traktowana jako egzotyczna, wbrew pozorom wciąż mało ludzi ją ogląda. Nawet o grze obcokrajowców, którzy tu są, mówi się tak naprawdę niewiele. Myślę jednak, że Zhu Chenjie byłby w Polsce jednym z najlepszych środkowych obrońców.

Poza tym wiele chińskich zespołów ma duże i ładne stadiony. Nawet areny beniaminków ligi naprawdę robią wrażenie.

Warto również zwrócić uwagę na to, że w Chinach bardzo stawia się na młodzież. Według Księgi Rekordów Guinessa, Guangzhou Evergrande ma największą akademię na świecie.

A jak oceniasz potencjał marketingowy ligi chińskiej? Dużo się mówi, że europejskie potęgi na rynkach azjatyckich rozwijają swoją działalność reklamową.

To wciąż się rozwija, jednak liczba Chińczyków w Europie to jest jakiś żart. Poza Wu Leiem nikt się tak naprawdę nie liczy, częściej do silnych lig trafiają Koreańczycy i Japończycy. Chiny na razie nie dostarczają zbyt wielu piłkarzy do Europy.

Z kolei wyjazdy na tournee do Chin to jest coroczny rytuał niektórych europejskich potęg. Azjatyckiej piłce wciąż wiele brakuje do Europy czy Ameryki Południowej, ale jest to dobry teren do inwestowania. Niektóre kluby zaczynają decydować się na młodych Chińczyków, ale są to jeszcze nieukształtowani piłkarze. Trafiają oni nie tylko z myślą o przyszłym wzmocnieniu składu, ale także z powodów marketingowych, możliwości wejścia na chiński rynek.

Nie jest to według ciebie zagrożenie, że europejskie kluby chcą coraz bardziej działać na tym rynku?

Myślę, że ten rynek wciąż jest do zagospodarowania, dlatego nie jest to zagrożenie. Spójrzmy choćby na to, że w niektórych dużych miastach, w których jest zapotrzebowanie na piłkę, wciąż nie ma drużyn.

Odejdźmy teraz od chińskich realiów i porozmawiajmy o przewodniku, w pracach nad którym uczestniczyłeś. Powiedz mi, ile osób pracowało przy jego powstaniu i ile czasu trwało jego tworzenie.

Pracowaliśmy przy nim w dziesięć osób. A ile czasu nam to zajęło? Tak naprawdę prace nad nim rozpoczęliśmy już w listopadzie. Później z powodu koronawirusa nie było jednak wiadomo, czy ta liga ruszy. Sfera graficzna była gotowa już dużo wcześniej. Najwięcej nad przewodnikiem pracowaliśmy jednak przez ostatnie trzy tygodnie, gdyż często siedzieliśmy nad nim do późnej nocy. Myślę, że było warto, ponieważ takiego przewodnika jeszcze nie było. Zależało nam na tym, żeby otrzymać feedback od ludzi – sprawdzić, czy im się to podoba.

Jakie były główne cele jego powstania?

Głównym celem jest popularyzacja chińskiej piłki nożnej w Polsce. Jest to liga egzotyczna, chociaż bardzo ciekawa. Gra w niej sporo ciekawych talentów, którzy być może wkrótce trafią na europejskie boiska. Chcieliśmy także przedstawić czytelnikom to, jak wygląda sam kraj, który ma przecież bardzo długą historię.

W przewodniku poza przedstawieniem poszczególnych drużyn, jest wiele innych wartościowych treści. Choćby wywiady z różnymi postaciami ligi chińskiej, m.in. jedynym Polakiem w rozgrywkach, Adrianem Mierzejewskim.

Tak, to prawda, robiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby przewodnik był jak najbardziej ekskluzywny. I myślę, że to się udało. Wywiad z Adrianem Mierzejewskim to rozmowa rzeka na sześć stron. Jedyny Polak w CSL porusza wiele wątków tego, jak wyglądały przygotowanie przed sezonem i jakie są cele na ten nadchodzący.

Dodatkowo znajdują się w nim dwa wywiady z trenerami największej akademii na świecie, czyli akademii Guangzhou Evergrande. Salva Suay i Jose Maria Mena pokazują piłkę w Chinach od nieco innej strony, bo opowiadają m.in. o różnicach w szkoleniu czy bazach treningowych.

Na wywiad zgodził się także wideo analityk Shijiazhuang Ever Bright. To właśnie tę rozmowę gorąco polecam. Może wydawać się na pierwszy rzut oka nieco nieinteresująca, ale Jahanyar Mohebbi poruszył kwestie tego, jak on przygotowuje zespół do meczów ligowych, czy zdradza to, jak wygląda jego praca.

Na wywiad zgodził się także Yaki Yen, obrońca Qingdao Huanghai i reprezentacji Tajwanu, jednak muszę przyznać, że nie był zbyt wylewny.

W jaki sposób zamierzacie wydać ten przewodnik?

Przewodnik ukaże się w formie internetowej na platformie issuu. Jeśli jednak zainteresowanie będzie bardzo duże, to być może uda się wydać Futbol za Wielkim Murem także w wersji papierowej. Myślę, że taka publikacja w formie magazynu zainteresowałaby wielu piłkarskich freaków, którzy chcieliby mieć takiego białego kruka w swojej kolekcji.

ROZMAWIAŁ: PRZEMYSŁAW CHLEBICKI