Ronald Koeman odmienił reprezentację Holandii. Trudny test przed kadrą Brzęczka

03.09.2020

Po prawie dziesięciu miesiącach przerwy, kadrowicze Jerzego Brzęczka rozegrają mecz. Reprezentacja Polski rozpocznie zmagania w Lidze Narodów. Przed „Biało-Czerwonymi” niełatwe zadanie. Rywalem naszej kadry będzie bowiem Holandia, która pomimo zmiany selekcjonera, nadal przeżywa najlepszy okres w piłce na przestrzeni ostatnich lat. Spora w tym zasługa Ronalda Koemana.

Aby dobrze zrozumieć, jaki postęp wykonała reprezentacja Holandii, warto cofnąć się do października 2017 roku. W tym okresie kończyły się eliminacje do mistrzostw świata w Rosji. Piłkarze „Oranje” rywalizowali w kwalifikacjach w grupie A, gdzie znalazły się także: Francja, Szwecja, Bułgaria, Luksemburg oraz Białoruś. W momencie wylosowania grupy, Holandia znajdowała się w gronie reprezentacji, które powinny wywalczyć awans do wielkiej imprezy.

Rzeczywistość zweryfikowała wszystkie predykcje. Za sprawą trzech porażek (w tym m.in. z Bułgarią na wyjeździe 0:2), a także jednego remisu, kadra „Oranje” zajęła trzecią lokatę na koniec eliminacji. Tyle samo punktów miała Szwecja. Zawodnicy z północnej części Europy wyprzedzili jednak rywali za sprawą lepszego bilansu bramek. Tym samym, Holandia musiała porzucić nadzieję na grę w mistrzostwach świata.

Koeman obejmuje stery

Niewątpliwa porażka w postaci braku awansu na wielką imprezę wymusiła zmiany. Z reprezentacją po nieco ponad roku pracy pożegnał się Dick Advocaat. Stery w kadrze przejął natomiast Ronald Koeman, który miał za sobą nie do końca udaną przygodę w Evertonie. 57-latek po serii pięciu spotkań bez zwycięstwa został zwolniony z funkcji trenera ekipy „The Toffees”. Czarę goryczy przelała dotkliwa porażka 2:5 z Arsenalem na Goodison Park.

Praca w roli głównego selekcjonera była dla Koemana czymś zupełnie nowym. Co prawda Ronald na początku swojej przygody trenerskiej pracował w kadrze Holandii u boku Louisa van Gaala, jednakże ta przygoda miała miejsce ponad dwanaście lat przed objęciem „Oranje”.

Koeman nie mógł sobie wyobrazić lepszego okresu na przejęcie reprezentacji. Do pierwszego, kluczowego spotkania kadry, 57-latek miał ponad rok czasu. Koeman zaczął pełnić funkcję selekcjonera na początku lutego 2018 roku, natomiast kwalifikacje do Euro 2020 rozpoczęły się pod koniec marca 2019 roku.

Testem poprzedzającym eliminacje była Liga Narodów. W pierwszej edycji tych rozgrywek Holandia znalazła się w Lidze A, gdzie rywalizowała w grupie z Niemcami oraz Francją. Ku zaskoczeniu wielu, piłkarze Koemana zdołali pokonać konkurencję, zajmując pierwsze miejsce w grupie. Tyle samo punktów miała na swoim koncie Francja, jednakże Holendrzy mogli pochwalić się lepszym bilansem meczów bezpośrednich, który ostatecznie decydował o awansie do play-offów.

Przygodę z Ligą Narodów, reprezentacja zakończyła na finałowym starciu.  Holendrzy nie zdołali pokonać Portugalię, przegrywając ostatecznie spotkanie 0:1. Jedynego gola w tej rywalizacji zdobył Guedes, który wpisał się na listę strzelców w 60. minucie potyczki.

Mimo porażki w finale, piłkarze Koemana wysłała jasny sygnał pt. „Wracamy”. Trudno nie było zauważyć różnicy między reprezentacją, która nie awansowała zarówno na Euro 2016, jak i MŚ 2018, a kadrą rywalizującą z najlepszymi jak równy z równym.

Udane kwalifikacje

Po dobrym wyniku w Lidze Narodów, żaden sympatyk „Oranje” nie mógł sobie wyobrazić innego scenariusza, jak awans na Euro 2020. Również tym razem zadanie nie było łatwe. Kadra Holandii trafiła bowiem do grupy z Niemcami oraz nieprzewidywalną Irlandią Północną. To właśnie piłkarze z Wysp sprawiły pewną niespodziankę, gromadząc na swoim koncie ostatecznie 13 punktów w grupie. Wynik z pewnością byłby lepszy, gdyby nie seria czterech spotkań bez zwycięstwa, która przydarzyła się zawodnikom Irlandii Północnej na koniec eliminacji.

Podopieczni Ronalda Koemana musieli uznać wyższość Niemców, zajmując drugie miejsce w grupie ze stratą dwóch punktów do lidera. Kibice mogli być zadowoleni z postawy swoim ulubieńców. Na szczególną uwagę zasługuje wyjazdowy mecz z kadrą Loewa, który zakończył się zwycięstwem 4:2 dla Holandii.

Choć praca w reprezentacji szła po myśli Koemana, to w momencie, gdy do 57-latka zgłosiła się Barcelona, Ronald po raz drugi nie mógł odrzucić tej propozycji. Holender porzucił ciekawy projekt w kadrze na rzecz niepewnego gruntu na Camp Nou. Czy decyzja Koemana mogła zaskoczyć kibiców? Niektórych z pewnością. Jeśli jednak trener otrzymuje propozycję przejęcia „Dumy Katalonii”, to trudno wyobrazić sobie, by ktoś dwukrotnie odrzucił taką ofertę.

Koeman pozostawił kadrę w rękach Dwighta Lodewegesa, który pełnił rolę asystenta. Patrząc jednak na projekt, jaki udało się stworzyć nowemu szkoleniowcowi Barcelony, tymczasowy selekcjoner reprezentacji nie musi się o nic martwić.

Drużyna kosztem indywidualności

Wiele reprezentacji bazuje na grze jednego zawodnika. Konkretnego przykładu nie musimy daleko szukać. Trudno na dłuższą metę wyobrazić sobie kadrę Polski bez Roberta Lewandowskiego.

W ekipie „Oranje” jest nieco inaczej. Siły zespołu są odpowiednio rozłożone. Wystarczy powiedzieć, że najwięcej bramek w trakcie kwalifikacji do Euro 2020 zdobył Georginio Wijnaldum, który jest środkowym pomocnikiem.

W kontekście ofensywy kadry Holandii największą uwagę skupia naturalnie Memphis Depay. 26-latek powoli jest postrzegany jako lider reprezentacji, co zaczynają potwierdzać liczby.

Depay nie zaliczył imponującego startu w reprezentacji. Przez dwa lata piłkarz Lyonu zdobył zaledwie trzy bramki w kadrze, dorzucając do tego cztery asysty.

Postawa Memphisa zaczęła poprawiać się jeszcze przed tym, jak Ronald Koeman przejął stery. Od 2017 roku 26-latek regularnie zaliczał bramki czy asysty. Bardzo dobrze Depay wypadł w trakcie kwalifikacji do Euro, w których zdobył 6 bramek oraz zaliczył aż 8 asyst.

Na gracza Lyonu defensorzy reprezentacji Polski z pewnością będą musieli zwracać szczególną uwagę. Ofensywa „Oranje” nie będzie jednak jedynym problemem kadry Jerzego Brzęczka. Trudno bowiem nie poświęcić kilka słów obronie reprezentacji Holandii.

Ake czy Van Dijk. To piłkarze najwyższej klasy. Biorąc pod uwagę fakt, iż „Biało-Czerwoni” we wrześniowym starciu z podopiecznymi Lodewegesa będą musieli radzić sobie bez Roberta Lewandowskiego, to o jakąkolwiek zdobyć bramkową będzie niezwykle ciężko.

Reprezentacja Holandii ma także na tyle jakości w linii pomocy, by całkowicie zdominować środek pola. Van De Beek, De Jon czy Wijnaldum to trio, które wielu selekcjonerów chciałoby mieć w swoim szeregach.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż przed Jerzym Brzęczkiem jedno z najbardziej wymagających spotkań w trakcie jego przygody z reprezentacją Polski. Co prawda stawka rywalizacji nie jest ogromna, jednakże ewentualna porażka (a przy gorszym scenariuszu, nawet i dotkliwa) może znacząco pogorszyć morale kadry i wprowadzić pewne wątpliwości.