Z ziemi włoskiej do Polski. Michniewicz w podróży

10.09.2020

Czesław Michniewicz odwdzięczył się pierwszej reprezentacji. Nieoczywiste zwycięstwo kadry U-21 z Rosją nieco przykryło echa występów jedynki w Amsterdamie i Zenicy. A odwdzięczył się dlatego, bo przecież w czasie poprzednich eliminacji zdarzyło się jego drużynie zremisować z Wyspami Owczymi (nawet dwa razy), ale za pierwszym razem szczęście młodych piłkarzy polegało na tym, że kilka godzin po nich grała pierwsza reprezentacja i to na nich skupiła się uwaga. Nie zdążyliśmy chyba sobie zdać sprawy, z jakim rywalem nie potrafiła sobie poradzić nasza polska młodzież, strzelając wyrównującego gola w czwartej minucie doliczonego czasu gry.

***

Poradziła sobie za to z Rosją, dzięki czemu rozepchnęła się łokciami na finiszu i może śmiało spoglądać w kierunku awansu do MME. W jakim stylu to zrobiła? Wyczekującym i biernym. Nasza drużyna inicjatywy w tym meczu nie miała i jej nie chciała, skupiła się na przeszkadzaniu i okazjach do kontr oraz stałych fragmentach gry (po nim zresztą strzeliła gola). Styl okazał się skuteczny, bo choć Rosjanie czuli się swobodniej z piłką, potrafili wymienić więcej podań, to gola nie strzelili.

Żeby ocenić strategię przyjętą przez polskich piłkarzy, najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na zasadnicze pytanie: jak traktujemy reprezentację U-21? Czy jako młodzieżową, stanowiącą formę przygotowania do pierwszego zespołu czy już seniorską (w czasie MME w 2019 niektórzy z naszych piłkarzy mieli po 23 lata), gdzie najważniejszy jest wynik?

Znalezienie odpowiedzi pomogłoby nam ocenić styl wygranej Rosji. Szperam w pamięci i nie mogę sobie przypomnieć, jak do tej kadry podchodzi Zbigniew Boniek, bo to on wyznacza cele selekcjonerowi U-21. Jeżeli powiedziałby: Jaka to młodzieżówka? To już seniorzy pełną gębą wtedy łatwiej byłoby ocenić jej mecze.

W kadrach poniżej U-21 dyskusji nie ma. Czy u piętnastolatków czy dziewiętnastolatków wynik ma drugorzędne znaczenie. Elita polskiego piłkarstwa w tym wieku ma grać bez bojaźni, skupiona na piłce ofensywnej. Niestety w PZPN dzieje się na odwrót. Związek na pozór walczy z wynikomanią, zżerającą polski futbol młodzieżowy, ale przede wszystkim musiałby zacząć od siebie i swoich trenerów kadr młodzieżowych, żeby tam wynik nie przesłaniał wszystkiego.

***

Wyraźnie rozróżnijmy też piłkę klubową od reprezentacyjnej. W tej drugiej trener w roku (bez turnieju) ma wszystkiego może dwa tygodnie treningów, a w klubie nawet i po pół roku wspólnych zajęć słyszymy od nich, że zespół wciąż jest w budowie. Selekcjonerzy mogą bronić się więc brakiem czasu, bo ci, którzy mają cztery treningi przed meczem są szczęściarzami. W tym mocno skróconych przygotowaniach często ci rozpoczynający pracę z reprezentacją, obojętnie, czy prowadzą Roberta Lewandowskiego czy nastolatka, popełniają podobny błąd: chcą wszystko zrobić naraz. Przećwiczyć obronę, przećwiczyć atak. A to jest po prostu niemożliwe w tak krótkim czasie. Dochodzą do wniosku, że najlepiej skupić się na jednym elemencie. I zaczynają od obrony. Ofensywa? Tam to przeważnie improwizacja i liczenie na to, co zawodnicy wypracowali w klubie.

Na mecz z liderem grupy trener kadry U-21 musiał zestawić całkowicie nową obronę, bo duet stoperów Jakub Kiwior i Kamil Piątkowski nigdy ze sobą nie grał. Posiadł jednak Michniewicz szczególny atut dla selekcjonera, bo przez kilka dni zgrupowania potrafi przekazać zespołowi wymyśloną przez siebie organizację gry. Owszem, ona dotyczy głównie destrukcji, ale powtarzam ma na to kilka dni.

Jeszcze chwila, a będę w stanie uwierzyć, że gdybym trafił do niego na treningi, to po kilku dniach potrafiłby i mnie przygotować do gry gdzieś na peryferiach piłki. Szkoleniowiec nie ukrywa, że lubi czerpać z piłki włoskiej, która z ryglowania bramki uczyniła sztukę. Spotkałem go kiedyś na stadionie w Genui po meczu Sampdorii z Napoli. Nie zwracając uwagi na asystę deszczu, z wypiekami na twarzy pokazywał nagrania na tablecie i to, co zaobserwował w grze Giampaolo i Sarriego. Jak student po inspirującym wykładzie. Kursował Michniewicz do Włoch regularnie, czerpał i się uczył. Jeżeli dziś mielibyśmy poszukać odpowiedzi na pytanie, jak w ciągu kilku dni zgrupowania umie tak zorganizować grę zespołu w defensywie, to spojrzałbym właśnie w kierunku tamtych wypraw i tego, co przywiózł z ziemi włoskiej do Polski.

Łukasz Olkowicz, dziennikarz Przeglądu Sportowego