„Polskie” ligi wracają… we Włoszech i Niemczech. Co na to Polacy?

19.09.2020

Król Artur w Bielefeldzie, Jacek Krzynówek w Leverkusen czy trio w Dortmundzie. Przez lata nasi zawodnicy najbliżej mieli – z kilku powodów – do Bundesligi. Trend się jednak zmienił i teraz jeszcze więcej Polaków możemy oglądać na boiskach Serie A. Kto ma szansę na grę w najbliższym sezonie obu topowych lig? Sprawdzamy!

Nie będziemy tutaj się rozpisywać o Robercie Lewandowskim. W końcu król strzelców wszystkich możliwych rozgrywek będzie grał od deski do deski, a jedyne przerwy mogą wynikać z kontuzji/kartek, ewentualnie natłoku meczów i odpoczynku. Krótko mówiąc bardzo rzadko. Mamy jednak kilku innych zawodników, o których występy będziemy się martwić.

Bez pomocników

Posiłkowaliśmy się portalem Transfermarkt, który wskazał nam siedmiu Polaków za naszą zachodnią granicą. Lewandowski wiadomo, a poza nim dwóch napastników: Krzysztof Piątek i Bartosz Białek oraz trzech obrońców: Łukasz Piszczek, Marcin Kamiński i Robert Gumny oraz bramkarz Rafał Gikiewicz.

Dwóch ostatnich będzie dzielić szatnie w Augsburgu. Gikiewicz przychodzi po bardzo dobrym sezonie w barwach Unionu Berlin. Jednym z rywali do bramki będzie Tomas Koubek, czyli drugi najdroższy transfer w historii klubu. Czech trafił do Bawarii rok temu za 7,5 milionów euro, co jak na wielkość klubu i pozycje bramkarza, musi robić wrażenie. Giki przychodzi za darmo, ale kto śledził Bundesligę, ten wie, że był jednym z wyróżniających się zawodników Unionu, a więc pozytywnego zaskoczenia sezonu 19/20. Teraz wydaje się, że jest w lepszej pozycji.  Koubek pod koniec sezonu nie bronił, a zastępował go Andreas Luthe, który odszedł do… Unionu. No i pierwszy mecz sezonu – pucharowy – również padł łupem Gikiewicza.

Z kolei rywalem do składu dla Gumnego będzie wychowanek Augsburga Raphael Framberger. To właśnie 25-letni Niemiec kończył sezon jako podstawowy prawy obrońca i rozpoczął obecny jako numer jeden, patrząc przez pryzmat występu w pucharowym meczu. Plus jest taki, że Gumny dostał nieco ponad kwadrans, więc można liczyć, że w niedalekiej przyszłości wygra rywalizacje z nieco starszym rywalem. Tym bardziej, że to jedyny rywal na dzisiaj. Karierę skończył Stephan Lichsteiner, więc droga do składu nie jest daleka.

Powrót i końcówka

Mamy nadzieję, że lepiej rozpocznie się obecny sezon dla Marcina Kamińskiego. Rok temu 35. minuta meczu z Hannoverem i zjazd do bazy. Diagnoza – zerwane więzadła krzyżowe! W tym wszystkim nieco pomogła pandemia oraz lockdown rozgrywek, dzięki czemu wrócił do składu Stuttgartu na końcówkę rozgrywek. Cieszy się dużym zaufaniem, wszak grał niemal wszystko od deski do deski. Jeśli zdrowie dopisze, podobnie będzie w tym sezonie. Za nim już 50 meczów w Bundeslidze, a przed – mamy nadzieję – droga w kierunku setki. Już nie w Dusseldorfie, gdzie był wypożyczony na sezon 18/19, ale w mieście Mercedesa.

Na koniec Łukasz Piszczek. W ubiegłym sezonie dziesiąte miejsce w klubie pod względem rozegranych minut. Teraz może być trudniej, wszak Piszczek jest coraz starszy, a BVB zrobiło kolejne zmiany. Przede wszystkim do tercetu środkowych obrońców dołączył Emre Can, a Achrafa Hakimiego zastapił Thomas Meunier. Jeśli ktoś się zastanawia, gdzie będzie grał były reprezentant Polski, podpowiedzią może być występ w pucharowym meczu, gdy zastąpił Meunier na wahadle. Plusem dla Polaka będzie jednak uniwersalność, czyli możliwość gry na dwóch pozycjach.

Trudny los napastników

Spore kłopoty może mieć Krzysztof Piątek. Wojenka na linii PZPN-Hertha nie zaszkodzi naszemu związkowi, a samemu zainteresowanemu. Piątek musiał odbyć przymusową kwarantannę, przez co stracił kilka treningów i mecz w pucharze. Dodatkowo przyszedł Jhon Cordoba za Ondreja Dudę. Niby wymiana, ale Słowak grał na „10”, a Kolumbijczyk to już napastnik. Krótko mówiąc sytuacja dość podobna. Spory tłok na bokach ataku, gdzie są Lukebakio, Cunha, Leckie czy Dilrosun W środku Cordoba zastąpił Vedada Ibisevicia.

Niełatwo będzie miał Bartosz Białek. Za Wolfsburgiem już dwa mecze. W krajowym pucharze dostał 16 minut wchodząc za Admira Mehmediego, ale w Lidze Europy nie znalazł się nawet na ławce. Droga do składu może być dość długa. W końcu ofensywa Wilków prezentuje się naprawdę solidnie. Wspomniany Mehmedi to bardziej „10”, po bokach występują Joao Victor czy Renato Steffen, w odwodzie pozostaje Daniel Ginczek. Wszystko jednak kręci się wokół Wouta Weghorsta. Holender w ubiegłym sezonie strzelił aż 20 goli i jest numerem jeden ataku drużyny Dietera Heckinga.

Krótko mówiąc Białek musi być bardzo cierpliwy. Konkurentów sporo, miejsca względnie mało, zwłaszcza jeśli będziemy go rozpatrywać jako „9”. Nadzieję daje fakt, że klub z miasta Volkswagena zapłacił za niego 5 milionów euro, czyli względnie dużą kwotę i będzie chciał rozwoju młodego Polaka. Jednak poza rozwojem piłkarskim, Białkowi przydadzą się lekcje niemieckiego i angielskiego jednocześnie.

Dwa razy większe szansę

Kiedyś nie do pomyślenia było, że dwa razy więcej Polaków będzie w Serie A niż w Bundeslidze. Na dzisiaj liczby są jasne: 15 do 7 dla Włochów. Trend trwa od kilku lat, a kolejni wyjeżdżający zawodnicy tylko go pogłębiają.

Od zaraz możemy wypisać pewniaków. Wojciech Szczęsny numer jeden w bramce Juventusu, Piotr Zieliński w pomocy Napoli. Podobna pozycja czeka zapewne pozostałych dwóch golkiperów, czyli Łukasza Skorupskiego w Bolognii i Bartłomieja Drągowskiego w Fiorentinie. Karol Linetty trafił do Torino, a więc w nowe środowisko, ale przyszedł do znajomego trenera – Marco Giampaolo. Do tego dobry sezon i opaska kapitańska w Sampodrii dają raczej przekonanie, że nadal będziemy oglądać go, co tydzień w podstawowym składzie. Podobnie jak Kamila Glika w beniaminku z Benevento czy Bartosza Bereszyńskiego w Sampdorii.

Lada moment powinniśmy zobaczyć transfer Arkadiusza Milika do Romy i tam wszystko zależne jest od rozmów na linii Roma-Juventus… Chodzi o przejście Edina Dżeko. Jeśli Bośniak wyfrunie z Wiecznego Miasta, wtedy Milik będzie tak naprawdę jedynym możliwym wyborem dla trenera Paulo Fonseki. Dlatego ten krok wydaje się być najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji w Neapolu.

Możliwa rotacja

Wymieniliśmy ósemkę, a teraz czas na tych, którzy nie muszą być pierwszymi wyborami lub czasem rotowani. Do tego grona zaliczamy Sebastiana Walukiewicza i Filipa Jagiełło. Ten drugi w ostatnich pięciu meczach sezonu, cztery razy wychodził w podstawowym składzie, zaliczył dwie asysty, a był bliski także efektownego gola przeciwko Interowi. Gra coraz więcej, ale nadal trudno go uznawać za pewniaka do miejsca w składzie. Lepiej wygląda sytuacja Walukiewicza. Cagliari po restarcie rozgrywek zagrało 13 meczów, w których aż 10 razy oglądaliśmy naszego młodego obrońcę. Za każdym razem od początku i tylko raz zszedł z boiska przed końcem meczu. Dobry prognostyk, wszak liczymy na jego debiut w kadrze i szansę od selekcjonera. Lada moment przybędzie mu jednak konkurent  do składu i… nauczyciel. W końcu grać i trenować obok Diego Godina, to niemała sprawa dla młodego defensora.

Arkadiusz Reca ma za sobą udany sezon w barwach SPAL. Pytanie, gdzie spędzi następny? Przyszłość lewego obrońcy reprezentacji Polski nadal nie jest jasna. Wiele mówiło się o klubach, które dopiero weszły do Serie A, ale póki co przy jego nazwisku widnieje napis Atalanta. Co by się stało, gdyby pozostał w Bergamo? Na pewno byłby wyżej w hierarchii niż w sezonie po transferze, jednak nadal szansę na grę w podstawowym składzie byłyby niewielkie. Odszedł z klubu Timothy Castagne, ale nadal numerem jeden na lewym wahadle jest Robin Gosens. Liczyć na jego odejście będzie trudno, wszak klubowa kasa dobrze wygląda, a sprzedaż dwóch wahadłowych z jednej strony nie wchodzi w grę. Zwłaszcza po sezonie z 10 golami i 8 asystami na koncie. Jeśli Reca zostanie, będzie musiał liczyć raczej na mecze drugiej kategorii, choć zważywszy na wszystkie rozgrywki, prawdopodobnie trochę tych szans mógłby dostać od Gian Piero Gasperiniego.

Szykują się wejścia z ławki

Trudny sezon za Mariuszem Stępińskim. Jego Hellas Verona spisywało się bardzo dobrze, ale siłą zespołu Ivana Juricia przez większość sezonu była defensywa. Był to dla niego najgorszy sezon odkąd przyszedł do Serie A, a przecież zamienił słabiutkie Chievo na lokalnego rywala. Co teraz? Przydałoby się dorzucić te 6-7 bramek i pozostać na karuzeli napastników, nawet pod kątem klubów z dołu tabeli. Konkurencja w składzie może i szeroka, jeszcze po przyjściu Andrei Faviliego, ale najwięcej grający napastnik Hellasu w ubiegłym sezonie i zarazem najlepszy strzelec – Samuel Di Carmine – miał na swoim koncie zaledwie 1300 minut w czasie, których strzelił 8 goli.

Niezbyt udany sezon ma także jego kolega z drużyny Paweł Dawidowicz. O ile Stępiński ma większe prawdopodobieństwo, że wejdzie z ławki, o tyle Dawidowicz mógł otworzyć szampana po odejściu Marasha Kumbulli do Romy.

Ucieczka

Marnie wygląda bilans Łukasza Teodorczyka w Serie A. Dwa sezony, przez które uzbierał 600 minut w 30. meczach. Strzelił jednego gola, zaliczył jedną asystę i tyle. Hierarchia jest jasna. Najpierw Kevin Lasagna i Stefano Okaka, a później Ilija Nestorovski czy nawet Ignacio Pussetto. Droga do składu długa i bardzo wyboista, więc czas się zawijać z Dacia Arena.

Paweł Jaroszyński wrócił do Genoi po wypożyczeniu do Salernitany. Tam rozegrał ponad 30 meczów w Serie B. Tyle że nie wiadomo czy nawet zostanie w stolicy Ligurii na następny sezon. Mało to prawdopodobne wobec obecności Domenico Criscito – kapitana – oraz przyjścia Lennarta Czyborry z Atalanty.