Łukasz Bobruk: „Piłkarze Karabachu zrobią wszystko, aby zagrać jak najlepiej dla swojego kraju”

01.10.2020

Ostatnim rywalem Legii Warszawa na drodze do fazy grupowej Ligi Europy jest drużyna Karabachu Agdam. O azerskim klubie porozmawialiśmy z Łukaszem Bobrukiem, ekspertem od futbolu w krajach byłego Związku Radzieckiego, redaktorem portalu „Azja Gola” oraz stałym bywalcem „Magazynu Lig Egzotycznych”.

Porównując drużyny Legii oraz Karabachu, na pierwszy rzut oka widać ogromną różnicę w sposobie zarządzania klubem. Legia po raz kolejny zwalnia trenera już na początku sezonu, podczas gdy w Karabachu szkoleniowiec Qurban Qurbanov pracuje aż dwanaście lat. Czy kluczem do sukcesu tej drużyny jest właśnie spokój i stabilne zarządzanie?

Zgadza się. Stabilność pozwoliła Karabachowi na seryjnie zdobywane mistrzostwa Azerbejdżanu nieprzerwanie od 2014 roku oraz na regularną grę w fazie grupowej europejskich pucharów. Najważniejszym momentem dla klubu był awans do Ligi Mistrzów w sezonie 2017/18. Dużą rolę w sukcesach odegrał główny właściciel Karabachu, Holding Azersun. Klub nie musi martwić się o finanse, a pieniądze są mądrze inwestowane. Widać, że stawianie na cierpliwość i długofalowość przynosi efekty.

Jak wygląda filozofia szkoleniowca Karabachu? Piłkarze z Azerbejdżanu zagrają przy Łazienkowskiej ostrożnie, czy też przyjadą do Warszawy jak po swoje i postarają się narzucić Legii swój styl gry?

Karabach nazywany jest Barceloną Kaukazu ze względu na efektowną, ofensywną grę. Trener zespołu, Qurban Qurbanov stawia na wymianę podań oraz poszanowanie piłki. Uważam, że początkowy fragment spotkania będzie typowym rozpoznaniem. Karabach raczej nie rzuci się na Legię od pierwszej minuty. Goście zdecydują się raczej na przeczekanie. Będą chcieli ocenić, jakie nastawienie przyjmie Legia i co będzie prezentowała na boisku. Wszystko może oczywiście zmienić bramka dla jednej bądź drugiej drużyny.

Karabach nie zaczął najlepiej bieżącego sezonu ligowego. Jedno zwycięstwo w czterech spotkaniach nie może być uznane za sukces.

Rywal Legii ma swoje problemy i nie jest ostatnio w najlepszej formie. W niedawnym meczu ligowym z Sumqayitem przegrywali już 0:2 i doprowadzili do remisu dopiero w doliczonym czasie gry. Poprzednie spotkanie, z ekipą Neftci Baku, innym utytułowanym zespołem tamtejszej ligi, Karabach przegrał 1:2. Drużyna jest na ten moment w środku tabeli. Warto jednak zwrócić uwagę na niecodzienny kalendarz tamtejszych rozgrywek. Jest to jedyna postsowiecka liga, która nie wznowiła gry po wstrzymaniu rozgrywek przez pandemię koronawirusa. Po 20. kolejkach sezon został przerwany i już go nie dokończono. Planowano to zrobić, lecz ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu. Karabach od marca rozegrał zatem raptem siedem spotkań o stawkę.

Czy wspomniane przeciętne wyniki w lidze świadczą o kiepskiej formie zespołu, czy też Karabach po prostu skupia się obecnie na grze w europejskich pucharach?

Karabach z reguły koncentruje się na europejskich rozgrywkach. Co prawda klub odpadł z eliminacji Ligi Mistrzów po rzutach karnych z norweskim Molde, wcześniej jednak ograł mistrza Macedonii Północnej oraz ekipę Sheriffa Tiraspol. Karabach wychodzi z założenia, że i tak jest najlepszy w lidze, więc może sobie pozwolić na straty punktowe na początku sezonu i większe zaangażowanie w walce o fazę grupową europejskich pucharów.

Na którego z zawodników Karabachu Legia musi najbardziej uważać?

Od razu przychodzi mi na myśl Filip Ozobić. Piłkarz, który rozkręca sporo akcji ofensywnych. To 29-letni Chorwat, pomocnik, który może grać na skrzydle, ale często też rozgrywa piłkę. Przykładem jest ostatni mecz z Sumqayitem, kiedy w doliczonym czasie Ozdobić zszedł ze skrzydła, ruszył w pole karne i strzelił wyrównującego gola. Trzeba więc będzie mocno go pilnować. Legioniści powinni również uważać na Mahira Emreliego. Z 23-letnim napastnikiem wiąże się ciekawa historia. Miał on bowiem wcześniej na nazwisko Madatov, jednak po rozwodzie rodziców, w ramach solidarności ze swoją matką wrócił do jej panieńskiego nazwiska – Emreli. Jest to król strzelców ligi azerskiej z sezonu 2018/19. Groźny może być również Ghańczyk Owusu Kwabena, który strzelił dwa gole w czterech ligowych meczach. W obronie występuje Maksim Medvedev, kapitan zespołu oraz reprezentant kraju. Jest to niezwykle doświadczony zawodnik, który dyryguje obroną Karabachu. Na tego piłkarza trzeba będzie uważać zwłaszcza przy stałych fragmentach. Ciekawym graczem jest również Abdellah Zoubir. Francuz przypomina nieco stylem gry Ozobicia. Osobiście cenię jednak wyżej Chorwata, który znajduje się obecnie w wyższej formie od Zoubira.

Jakie z kolei mogą być słabsze punkty Karabachu? Gdzie Legia powinna upatrywać swojej szansy?

Szukając mankamentów w grze Azerów należy spojrzeć w kierunku skrzydeł, które często nie nadążają za akcjami, co było widoczne w ostatnim ligowym spotkaniu. Legia powinna zatem wykorzystywać całą szerokość boiska i właśnie w tych sektorach spróbować zaskoczyć rywali. Mistrzowie Polski mogą również upatrywać swoich szans w stałych fragmentach. Rozmawiałem z kibicami Legii, którzy mają nadzieję, że Tomas Pekhart będzie stanowić duże zagrożenie dla obrony Karabachu. Czeski napastnik na pewno jest w stanie wygrywać powietrzne pojedynki z rywalami.

Ciągle nie jest jasne, czy w meczu z Legią zagra znany w Polsce z gry dla Wisły Kraków Donald Guerrier. Czy jego absencja w dzisiejszym meczu byłaby dużym osłabieniem dla drużyny Karabachu?

Guerrier wystąpił co prawda we wszystkich czterech ligowych meczach swojego zespołu, lecz na pewno nie nazwałbym go graczem numer jeden w tej drużynie. Jest ważnym elementem w układance Qurbanova, ale z pewnością nie jest najważniejszy. Nie uważam, że byłoby to jakieś wielkie osłabienie. Podczas pierwszej przygody z Karabachem oraz w sezonie, kiedy był zawodnikiem Neftci Baku, prezentował wyższą formę. Haitańczyk pomimo początkowych problemów z otrzymaniem paszportu, ma dolecieć do Warszawy na własną rękę i dołączyć do drużyny już w stolicy Polski. Zobaczymy, czy całe zamieszanie wpłynie na jego dyspozycję i czy przede wszystkim Qurbanov wystawi go od pierwszej minuty.

Co sprawiło, że piłka w Azerbejdżanie w ostatniej dekadzie tak bardzo się rozwinęła?

Znaczny wzrost jakości azerskiej piłki jest związany z rozwojem Karabachu. Cierpliwe, mądre budowanie drużyny, w czym duży udział ma Holding Azersun, o którym mówiłem na początku. Karabach posiada również poparcie krajowych władz. Ma on być wizytówką kraju, pomagać w jego promocji, co jest jak najbardziej na rękę tamtejszym politykom. Jak na razie klub wypełnia swoje działania poprawnie, konsekwentnie pokazując się na europejskiej arenie.

Można odnieść wrażenie, że drużyny z Azerbejdżanu od dawna są niezwykle wymagającymi rywalami dla naszych zespołów. Wszyscy pamiętamy dwumecz Wisły Kraków Henryka Kasperczaka z Karabachem z sezonu 2010/11, kiedy to odpadnięcie z takim klubem było uznawane za kompletną katastrofę i kompromitację. Trzy lata później porażkę Piasta Gliwice z tym samym zespołem przyjęto w Polsce znacznie spokojniej.

Spotkania Karabachu z Wisłą odbyły się niedługo po meczach reprezentacji Polski z Azerbejdżanem. Nasza kadra w 2005 roku rozgromiła rywali 8:0, a dwa lata później wygraliśmy 5:0. Przez to Azerowie kojarzyli nam się z drużyną chłopców do bicia. W klubowej piłce nie było jednak tak łatwo. Groclin Grodzisk Wielkopolski oraz Lech Poznań męczyli się z tamtejszymi klubami w meczach eliminacyjnych Pucharu UEFA, a w tym samym sezonie, w którym Wisła odpadła z Karabachem, Lech dopiero po rzutach karnych wyeliminował Inter Baku we wczesnej rundzie kwalifikacji do Champions League. W 2010 roku Qurbanov zaczął mścić się na polskich drużynach, wyrzucając za burtę eliminacji Ligi Europy Wisłę Kraków oraz trzy lata później Piasta Gliwice. Obecny szkoleniowiec Karabachu był zawodnikiem Netfci Baku, kiedy to Widzew ogrywał tę ekipę w Łodzi w 1997 roku aż 8:0. Qurbanov miał więc swoje porachunki z naszą piłką.

W ostatnich dniach narasta konflikt pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem. Czy obecna sytuacja polityczna może w jakimś stopniu odbić się na dyspozycji Karabachu?

Myślę, że będą jeszcze bardziej zmobilizowani, aby godnie reprezentować Azerbejdżan w Europie. Piłkarze Karabachu zrobią wszystko, aby zagrać jak najlepiej dla swojego kraju. W dodatku to ostatnia ekipa, która pozostała Azerom w europejskich pucharach, więc tym bardziej spoczywa na nich większa odpowiedzialność. Wiedząc, jak wygląda sytuacja w kraju, z pewnością dadzą z siebie wszystko.

Karabach od sezonu 2014/15 za każdym razem występował w fazie grupowej europejskich pucharów. Legia zaliczała natomiast w ostatnich latach kompromitujące wpadki z drużynami dużo słabszymi od azerskiego klubu. Skąd zatem prognozy bukmacherów mówiące o tym, że to mistrzowie Polski są faworytem do awansu?

Być może wpływ ma na to forma obu drużyn w ostatnich spotkaniach. Legia wyeliminowała Dritę i wygląda nieco lepiej, odkąd drużynę przejął Czesław Michniewicz. Karabach jest natomiast w nieco słabszej formie. Znaczenie ma również miejsce rozgrywania meczu. Lokalizacja sprzyja rzecz jasna mistrzom Polski. Niektórzy mogą również brać pod uwagę, że sytuacja polityczna w Azerbejdżanie może negatywnie wpłynąć na tamtejszy zespół. Wszystkie te czynniki mogą wskazywać, że to Legia jest faworytem, choć nie do końca bym się z tym zgodził. Piłkarze Karabachu mają wiele piłkarskiej jakości, to nie są żadni amatorzy czy kelnerzy. To drużyna, która nie położy się przed Legią. Musimy spodziewać się twardej, męskiej gry. Legioniści są w stanie wygrać. Gdyby „Wojskowi” grali z Karabachem dwa, trzy lata temu, to wyraźnym faworytem byliby rywale. Teraz te różnice się zacierają.

Która drużyna wywalczy zatem awans do fazy grupowej Ligi Europy?  

Ciężko wskazać faworyta w tym spotkaniu. Nie zdziwię się, jeśli mecz skończy się remisem i konkursem rzutów karnych.

ROZMAWIAŁ: MARCIN KOWARA