Co dalej z Arkadiuszem Milikiem? [OPINIA EKSPERTÓW]

02.10.2020

Saga transferowa z udziałem Arkadiusza Milika trwa w najlepsze. Polski napastnik ma zaledwie kilka dni na odejście z Napoli. Jeśli nie uda mu się uciec z San Paolo, grozi mu sezon spędzony na trybunach. O komentarz do obecnej sytuacji Milika poprosiliśmy Bartka Szulgę, eksperta zajmującego się drużyną Napoli oraz Marcina Długosza, dziennikarza „Super Expressu” oraz „ACMilan.com.pl”.

Juventus zaognił sytuację

Pierwsze poważne medialne informacje dotyczące możliwego odejścia Arkadiusza Milika do Juventusu zaczęły pojawiać się około pół roku temu. Wtedy jeszcze kibice oraz dziennikarze w Polsce, zwłaszcza ci niezwiązani na co dzień z ligą włoską, przyjmowali je z dużą rezerwą. Kolejne artykuły w coraz poważniejszych i wiarygodnych włoskich mediach stopniowo zmieniały myślenie osób sceptycznie nastawionych. W Polsce naprawdę uwierzono, że Milik może związać się z absolutnym hegemonem Serie A w ostatnich latach. Najbardziej uwierzył w to jednak sam piłkarz oraz jego najbliżsi współpracownicy. Jak okazało się po czasie, było to ogromny błąd.

Milik i jego doradcy nie wzięli pod uwagę, że Napoli i Juventus nie robią ze sobą interesów. W pewnym momencie wygląda na to, że postawili Napoli pod ścianą i powiedzieli, że albo Juventus, albo nic. No i zostało „nic”, bo w Juventusie po pierwsze zmienił się trener, a po drugie, jak już wspomniałem, Napoli nie jest zainteresowane sprzedażą piłkarzy do Juventusu. Jedyną opcją na dołączenie do Juve jest więc przeczekanie do końca kontraktu i przenosiny do „Starej Damy” na zasadzie wolnego transferu. Ale to wydaje się sportowym samobójstwem patrząc na fakt, że Juventus zakontraktował Alvaro Moratę oraz to, że wielkimi krokami zbliżają się Mistrzostwa Europy. Włoskie media zresztą twierdzą, że Juventus nie jest już zainteresowany Milikiem nawet w przypadku, gdyby był dostępny za darmo, więc ktoś tu ewidentnie „przestrzelił” i naiwnie nastawił się na jedną, bardzo kontrowersyjną opcję – ocenia Bartek Szulga, kibic i znawca drużyny z Neapolu.

Warto przy tym powiedzieć, że Napoli kilkukrotnie proponowało Milikowi nowy kontrakt. Jeśli wierzyć medialnym doniesieniom, oferowano mu zarobki w wysokości 4,5 mln euro rocznie i pięcioletni kontrakt, czyli, krótko mówiąc, bardzo dobre warunki. Nikt nie wypychał go z klubu, wierzyli w niego. Ale Milik i jego przedstawiciele nie odpowiadali, o czym mówił otwarcie De Laurentiis. Napoli nie mogło więc sobie pozwolić na wieczne czekanie na odpowiedź i pozyskało nowych napastników oraz podpisało nową umowę z Mertensem. Moim zdaniem, gdyby Milik mógł cofnąć czas, przedłużyłby kontrakt z Napoli – dodaje nasz rozmówca.

Wywrotka na ostatniej prostej

Gdy powoli stawało się jasne, że Polak ostatecznie nie trafi na Allianz Stadium, pojawiła się opcja przejścia do Romy. Milik nie musiałby się martwić o rywalizację z Edinem Dzeko, który był już praktycznie dogadany z Juventusem. Gdy wydawało się, że oficjalne potwierdzenie transferu reprezentanta Polski do ekipy ze stolicy Włoch jest jedynie kwestią czasu, nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Dlaczego finalnie transakcja nie doszła do skutku?

–  Ostatecznie oba kluby nie doszły do porozumienia. Sam Milik był zdecydowany na ten transfer. Polak udał się na testy medyczne do Szwajcarii, które wykonano pod kątem jego poprzednich problemów zdrowotnych. Roma nie chciała ryzykować kupna zawodnika, który może szybko złapać poważną kontuzję. Badania przebiegły w porządku, lecz najprawdopodobniej w ostatniej chwili obie strony chciały ugrać dla siebie coś więcej. Wiemy, że właściciel Napoli, Aurelio De Laurentiis nie należy do najspokojniejszych ludzi na świecie. Jeżeli Włoch stwierdził, że ktoś zaczął kombinować przy negocjacjach transferowych, to on z taką osobą nie zamierza rozmawiać. Włoskie media podawały również, że De Laurentiis nie był zadowolony z poczynań agenta Milika, Przemysława Pańtaka – komentuje Marcin Długosz, dziennikarz „Super Expressu” oraz „ACMilan.com.pl”.

W co gra De Laurentiis?

Najważniejszą postacią w sadze transferowej związanej z Arkadiuszem Milikiem jest wspomniany Aurelio De Laurentiis. Włoski producent filmowy w iście hollywoodzkim stylu reżyseruje odejście polskiego zawodnika z klubu. Niektóre media donosiły, że De Laurentiis zażądał od Milika pieniędzy za wykorzystanie swojego wizerunku do promocji własnej restauracji. Brzmi groteskowo, lecz zawodnicy Napoli podpisując kontrakt z klubem, de facto zrzekają się praw do własnego wizerunku. Postawa właściciela drużyny z Neapolu jasno pokazuje, kto w tym sporze jest górą. Czy jednak 71-latka stać na to, aby trzymać dobrze opłacanego zawodnika przez cały sezon na trybunach tylko dlatego, żeby postawić na swoim i udowodnić Polakowi, że ten popełnił błąd, próbując za wszelką cenę zmienić otoczenie?

Aurelio De Laurentiis wygrał wojnę i na swój sposób zablokował transfer Milika do Juventusu, ale kolejną bitwę już przegrał, bo nie wypaliło przejście Polaka do Romy i został z niechcianym piłkarzem. Oczywiście – ADL stać na to, żeby honorowo przetrzymać Milika do stycznia czy czerwca w klubie kokosa i utrudnić mu życie. Natomiast o ile rozwiązanie honorowe brzmi bardzo dostojnie, trzeba pamiętać, że na koniec w tym biznesie najzwyczajniej w świecie chodzi o pieniądze. Napoli, jak każdy inny klub, ucierpiało na pandemii koronawirusa. Kupiło za potężne pieniądze Victora Osimhena, ale już jeśli chodzi o odejścia, jak na razie udało się tylko sprzedać Allana. Oczywiście – do kasy klubu wpłynęły pieniądze z obowiązkowego wykupu Simone Verdiego, Roberto Inglese czy Marko Roga, ale nie do końca taki był plan. Wszystko wskazuje na to, że Kalidou Koulibaly pozostanie w Napoli. Na liście płac wciąż znajdują się niechciani Fernando Llorente, Amato Ciciretti czy Amin Younes. Nie wypaliło też odejście świetnie zarabiającego Faozuiego Ghoulama. Napoli musi więc pozbyć się Milika. Sam fakt, że Polak miał przenieść się do Romy na zasadzie wypożyczenia z obowiązkiem wykupu pokazuje, że szefowie ekipy z Neapolu musieli pójść na ustępstwa. A czasu zostało coraz mniej i kto wie, czy tych ustępstw ze strony Napoli nie będzie coraz więcej – analizuje Szulga.

Najczarniejszy scenariusz

Zakładając jednak, że De Laurentiis uprze się i nie puści Milika do innego klubu, bądź sam piłkarz z jakichś powodów nie zdecyduje się na odejście z Neapolu, jaka przyszłość czeka Polaka na San Paolo? Czy nieustępliwą postawą na treningach, pokazaniem charakteru trenerowi Gennaro Gattuso byłby w stanie choćby sporadycznie pojawiać się na boisku?

Arkadiusz Milik jest definitywnie spalony w Napoli i co do tego nikt nie ma najmniejszych wątpliwości. Nie trenuje z drużyną, znajduje się poza kadrą meczową. Napoli zakontraktowało już jego następcę w osobie Victora Osimhena i przedłużyło kontrakt z jego rywalem o grę na pozycji wysuniętego napastnika, Driesem Mertensem. Dodatkowo sprowadzono Andreę Petagnę, który początkowo miał zostać sprzedany, ale na tyle przekonał do siebie trenera Gennaro Gattuso, że ten zablokował jego odejście i widzi w nim cenne uzupełnienie ataku. Moim zdaniem szanse na to, że w przypadku pozostanie w Napoli zagrałby w sezonie 2020/2021 choć minutę w barwach ekipy z południa Włoch, wynoszą 0 – ocenia Bartek Szulga.

Marcin Długosz podziela ten pogląd i dodaje, że Polak na pewno nie będzie żegnany w Neapolu z honorami, lecz raczej nie powinien doświadczyć tak zmasowanej krytyki, jaką fani tamtejszego zespołu zafundowali choćby Gonzalo Higuaínowi.

Sytuacja jest klarowna dla wszystkich. Milik nie ma żadnej przyszłości w Neapolu i musi zmienić pracodawcę, żeby nie spędzić całego sezonu przed Mistrzostwami Europy na trybunach. Polak żegnany jest w Neapolu w sposób bardzo chłodny, ale trzeba też pamiętać, że tak naprawdę nigdy nie doświadczył bezgranicznej miłości kibiców Napoli. Inną sprawą jest to, że nie miał ku temu dobrej okazji. Szybko doznał poważnej kontuzji, następnie kolejnej i tak naprawdę dopiero od sezonu 2018/19 zaczął regularnie występować i spisywać się na miarę oczekiwań. Jednocześnie Napoli miało w ataku Insigne, Callejona czy przede wszystkim Mertensa, któremu odkryto taką samą pozycję jak Milikowi. Belg jest niesamowicie zżyty z Neapolem, z fanami. To on jest głównym ulubieńcem trybun na San Paolo. Milik nigdy nie był tak kochany, ale na pewno był piłkarzem szanowanym i lubianym. To, że na sam koniec marzył mu się Juventus, z perspektywy piłkarza dziwić nie może, ale romantycznych fanów Napoli z pewnością ta informacja zabolała. Jeśli jednak Milik przyjedzie kiedyś na San Paolo w barwach innej drużyn, to myślę, że nie spotka się z takim poziomem nienawiści i agresji jak choćby Higuaín.

Gdzie trafi Milik?

Gdy tylko stało się jasne, że Polak pragnie opuścić Neapol, w mediach notorycznie pojawiały się nazwy klubów, które może zasilić napastnik. Ich lista wygląda naprawdę imponująco – Everton, Tottenham, Manchester United, Atletico, Paris Saint-Germain, Newcastle. Czy są to jedynie medialne spekulacje, czy rzeczywiście któryś z wymienionych klubów zamierza wyciągnąć Milika z Napoli?

Lista klubów zainteresowanych Milikiem z pewnością jest imponująca, ale pytanie, na ile prawdziwa. Gdyby któryś z klubów był nim faktycznie zainteresowany i chciał na nim oprzeć atak, z pewnością nie czekałby do ostatniej chwili, tylko wydał na niego 20 milionów euro i sprawa byłaby załatwiona. Każda z ekip widzi w ewentualnym pozyskaniu Milika okazję, liczy na desperację ze strony Napoli i oddanie go na skrajnie niekorzystnych z perspektywy klubu z Neapolu warunkach. Przede wszystkim według mnie w żadnym z tych klubów Milik nie byłby pierwszym wyborem trenera na pozycji napastnika, co już pokazuje, że wraz ze swoim otoczeniem dokonali kiepskiego rozeznania i że coś ewidentnie w tej całej historii poszło nie tak. Jeszcze do czwartku wydawało się, że najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, w którym Milik przenosi się do Tottenhamu. Jose Mourinho szuka zmiennika dla Harry’ego Kane’a, Napoli było otwarte na wypożyczenie z obowiązkiem wykupu, więc teoretycznie wszystko się zgadzało. Najnowsze doniesienia mówią jednak o tym, że Tottenham sprowadzi nowego napastnika, ale z Portugalii. Mowa tutaj o Carlosie Viniciusie z Benfiki, który, co ciekawe, w przeszłości „był” w Napoli. Manchester United, Atletico, PSG – to raczej dziennikarskie bajki, niż coś konkretnego. Gdybym miał zabawić się w typowanie, stawiam na Everton, ostatniego dnia okienka transferowego. Juventus jest zainteresowany ponownym sprowadzeniem Moise Keana, Carlo Ancelotti zna Milika z czasów wspólnej pracy w Neapolu. Kean do Juventusu, Milik do Evertonu – wszystko powinno się zgadzać – przewiduje Bartek Szulga.

Inne zdanie na temat nowego pracodawcy polskiego napastnika ma jednak Marcin Długosz.

Odnoszę wrażenie, że plotki dotyczące przejścia Milika do Evertonu są oparte jedynie na tym, że menedżerem angielskiego klubu jest Carlo Ancelotti, który pracował z Polakiem w Napoli. Jeżeli w najbliższych godzinach na stole nie pojawi się żadna konkretna oferta, to patrząc na kluby z Serie A najpoważniejszą opcją dla Polaka jest Fiorentina. Zespół ten nie ukrywa, że szuka nowego napastnika. Myślę, że Milik w końcowej fazie okienka transferowego może zawrzeć z Fiorentiną małżeństwo nie z miłości, lecz z rozsądku. Włoski klub potrzebuje snajpera, który jest obyty w Serie A i jest w stanie zapewnić przyzwoitą liczbę bramek. Milik jest takim piłkarzem. Polak potrzebuje natomiast klubu, w którym będzie regularnie występować. „Viola” to zespół usytuowany półkę niżej niż Roma. Uważam jednak, że dla Milika dużo lepszym rozwiązaniem jest gra w nieco słabszym zespole, niż rok spędzony na trybunach San Paolo – ocenia redaktor „ACMilan.com.pl”.