Spotkanie, które odmieniło piłkę nożną. Bielsa vs. Guardiola czyli starcie wewnątrz ideologii

03.10.2020

„To nie będzie zwykły mecz” lubi mówić Radosław Rzeźnikiewicz na kanale Kartofliska. Dzisiejsza potyczka nijak się ma tematycznie do niższych lig, ale z pewnością starcie Leeds United z Manchesterem City śmiało można określić jako hit, w którym spotka się dwóch topowych i wybitnych trenerów. Mówi się, że Pep Guardiola jest uczniem Marcelo Bielsy, ale ten drugi za każdym razem temu zaprzecza. Jak do tego doszło? Wszystko zaczęło się niemal 14 lat temu w małej wiosce nieopodal Rosario, rodzinnego miasta „El Loco”.

Pep Guardiola był świeżo po przygodzie z meksykańskim Dorados, która zakończyła jego bogatą karierę piłkarską. Do startu pracy w rezerwach Barcelony jeszcze trochę upłynęło, ale Guardiola bardzo chciał poznać Marcelo Bielsę. Udało mu się to zrobić. Zadzwonił do argentyńskiego trenera, a ten zaprosił jego oraz Davida Truebę, hiszpańskiego reżysera, który połączył obu panów.

W pewnym momencie użyli mnie jako przykładu. Marcelo chciał wytłumaczyć Pepowi jedno zagranie – kazał mi grać jako środkowemu obrońcy przeciwko dwóm krzesłom. Chodzili tak – pogrążeni w dyskusji, a ja kryłem najlepiej, jak umiałem, starając się żeby krzesła nie założyły mi siatki – tak relacjonował spotkanie wspomniany Trueba.

Mówi się, że spotkanie obu panów na argentyńskim ranczo odmieniło piłkarski świat. Dlaczego? Wtedy Bielsa podzielił się wieloma swoimi spostrzeżeniami z uczącym się zawodu Guardiolą. Sporo rad Hiszpan wykorzystał później w swojej pracy z Barceloną B, pierwszym zespołem, Bayernem czy Manchesterem City. Być może ta inspiracja była kluczowa, by futbol zyskał kogoś, kto ideę Bielsy potrafi przekuć w efektowną grę dającą sukcesy.

Kto mistrzem, a kto uczniem?

Lista obecnie pracujących trenerów, na których wpływ, bezpośredni lub pośredni, miał/ma Bielsa jest długa. Zaczynając od Guardioli, przez Mauricio Pochettino, Gerardo Martino, Jorge Sampaoliego, Eduardo Berizzo czy wielu innych szkoleniowców, którzy w jakimś stopniu wzorują się na pracy szkoleniowca Leeds.

To był zaszczyt, że otworzył mi drzwi swojego domu (…) Bielsę podziwiam za autentyczność i ogromną odwagę w grze. Głównie inspiruje się właśnie tym – odwagą jego drużyn. Nieważne, gdzie ani z kim grasz, czy jesteś duży, czy mały – mówił Guardiola. Jednocześnie, jak pisał Vicente Muglia w książce „Che Pep”, z której pochodzą wspomniane cytaty, kataloński szkoleniowiec wielokrotnie wspominał w swoich wystąpieniach, że dzieli trenerów między odważnych i strachliwych.

Jest seria słynnych memów, że każdy by chciał mieć kogoś kto patrzy na ciebie, jak X na Y. W tym przypadku można powiedzieć, że każdemu mężczyźnie należy życzyć kobiety, która patrzy na niego, jak Guardiola na Bielsę. – Bielsa to osoba, którą podziwiam najbardziej w świecie piłki. Jako trenera i jako człowieka. (…) Jest unikatem. (…) Zwłaszcza jego zachowanie jako człowieka poza boiskiem – mówi Guardiola.

Właśnie to ostatnie imponuje wielu osobom. To, że Bielsa nie odgradza się od zwykłych kibiców. Fani Leeds mogą go spotkać w autobusie, w sklepie, restauracji, podczas spacerów. Nie ma kłopotu dla niego, by porozmawiać z kibicami czy nawet wręczyć im bilety na zbliżające się spotkania. To wszystko razem z kompletnym pracoholizmem, którego wymaga od swoich współpracowników, tworzy obraz człowieka nieodgadnionego i fascynującego.

Status mistrza można uzasadnić dokonaniami. Popatrzcie na dokonania Guardioli i na moje, a zobaczycie, kto jest mistrzem, a kto uczniem. To, co zbudowałem w piłce nożnej, nie uprawnia do takiego stawiania sprawy. Jeśli musimy wskazywać mistrza i ucznia, nie jestem mistrzem. Nie mam wątpliwości – mówił skromnie Bielsa.

Zero tituli vs wszystko wygrał

W piłce młodzieżowej wszystko jasne. Najpierw wychowujemy ludzi, później piłkarzy, a na koniec wyniki. W piłce seniorskiej albo wygrywasz, albo się nie liczysz. No i w tej materii zdecydowana przewaga Hiszpana. Porównajmy to:

Bielsa jako trener klubowy wygrał trzy razy mistrzostwo Argentyny oraz… Championship z Leeds. Poza tym przegrywał finały Copa Libertadores ’92 oraz Copa del Rey i Ligi Europy 2012. Nieco lepiej wygląda bilans reprezentacyjny, w którym jest finał Copa America 2004 oraz złoty medal Igrzysk Olimpijskich z tego samego roku. Nie ma się czego wstydzić, ale jak to wygląda przy Guardioli? Bardzo mizernie. Osiem razy był tylko mistrzem krajowym – po trzy w Hiszpanii i Niemczech i dwa w Anglii. Była Liga Mistrzów, był Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwa Świata, nie licząc już nawet krajowych pucharów. Jednym słowem Katalończyk wygrał już wszystko, co mógł wygrać w klubowej piłce. Mógłby się tym szczycić, ale…

Moja teoria mówi, że menedżer to nie tylko tytuły, gdyż daleko mi do jego wiedzy (Bielsy). Moje drużyny zdobyły znacznie więcej tytułów niż jego, ale jestem daleko za nim, jeśli chodzi o rozumienie gry. To bardzo dobry prezent mieć go w Premier League – mówił na przedmeczowej konferencji Guardiola. Myślicie, że to kurtuazja? To cofnijmy się o 18 lat.

Nadal jestem za Argentyną, mimo że nie wyszła z grupy. Uważam, że zagrali bardzo dobrze, choć jak wiemy, żyjemy w świecie, w którym jeśli wygrasz, jesteś dobry, a jeśli przegrasz, to nieważne, co chciałeś osiągnąć. Nikogo nie obchodzi czy kontrolowałeś piłkę, czy zespół był uporządkowany i czy postawiłeś na 3-4-3, jak to zrobił Bielsa. Przegrywasz i mówią, że to klęska. Ja to widzę inaczej – powiedział Guardiola po mundialu 2002, który był sporą wpadką kadry Albicelestes.

Zresztą, kto czytał wypowiedzi Guardioli na temat trenerów, którymi się inspirował, ten wie, że nie skupiał się wyłącznie na sukcesach. Dorobek Bielsy na tle wielu topowych szkoleniowców nie wygląda najlepiej. A jak zatem porównać osiągnięcia Juana Manuela Lillo? Hiszpan był jednym z tych, których Guardiola bardzo mocno podziwiał, jeszcze jako zawodnik, a później jako początkujący trener. I co? Ograł go w meczu ligowym – Barcelona kontra Almeria – 8:0 w 2010 roku!

Wielce podobni, a jednak różni

Guardiola mówił o odwadze Bielsy i miał rację. Czego jak czego, ale odwagi Argentyńczykowi nie brakuje nie brakuje. Zresztą nie tylko, jeśli chodzi o grę, ale także o zachowanie. Obaj panowie są po prostu autokratami. Nie tylko wobec zespołu, ale także wszystkich dookoła. Sztab i wszelkie kwestie dotyczące infrastruktury mają być po ich myśli. To przecież za kadencji Guardioli przebudowano szatnie pierwszego zespołu Manchesteru City, która zamiast tradycyjnego kształtu prostokąta, zyskała krągłości. Po co? Tak by wszyscy mogli siebie widzieć. Z kolei budowlańcy remontujący ośrodek w Lezamie do dzisiaj pewnie przeklinają nazwisko Bielsy. Opóźniający się remont był powodem wielu awantur Argentyńczyka z robotnikami i zarządcami firmy wykonującej prace. Jednak Bielsa dopiął swego, m.in wtedy, gdy wybudowano mu specjalną górkę do podbiegów!

Jeden i drugi ma swoich wyznawców, ale ma też osoby, które za żadne skarby świata nie chciałyby z nimi więcej pracować. Dimitri Payet wiele razy mówił, że Bielsa to świetny trener, ale drugi raz nie chce mieć z nim do czynienia. Z drugiej strony Zlatan Ibrahimović, który gdyby miał wybrać TOP3 osób, których nie chce spotkać na swojej drodze, prawdopodobnie całe podium obstawiłby…. Guardiolą.

Krótka historia

Obaj wielcy trenerzy spotkali się do tej pory trzy razy. Wszystko w sezonie 2011/12. Wtedy Bielsa prowadził Athletic Bilbao a Pep Guardiola kończył swoją przygodę z Barceloną.

Pierwszy mecz i 2:2, po którym Baskowie wraz z trenerem dostali ogromne brawa i podziw Guardioli. – Powiedziałem Bielsie na koniec meczu, że jego piłkarze grali niczym bestie. Nigdy nie grałem przeciw tak mocnej, agresywnej drużynie, która zostawia tak mało przestrzeni manewru. Dlatego jest takim dobrym trenerem – udało mu się ulepić tę drużynę po swojemu. I to w tak krótkim czasie – powiedział Pep.

Drugie spotkanie było jednostronne, ale już wtedy Athletic w zasadzie kompletnie odpuścił ligę. Przełom marca i kwietnia był czasem, gdy w Bilbao wszyscy liczyli na Ligę Europy. Tyle że rewanżowe spotkanie mocno nadszarpnęło wizerunek ligi oraz stosunki pomiędzy klubami. Jedni i drudzy przez wiele lat żyli ze sobą nieco połączeni nastawieniem regionów do Madrytu. W końcu, kto ma się ze sobą dogadać w Hiszpanii, jeśli nie Baskowie i Katalończycy, którzy chcą/chcieli niepodległości?…

Cirkus i skandaloza

29 marca – w czwartek – Athletic grał mecz 1/4 finału Ligi Europy w Gelsenkirchen. Spotkanie w Zagłębiu Ruhry wygrali goście 4:2, ale wszystko skończyło się niecałą godzinę przed północą. Szkopuł w tym, że dokładnie 47 godzin później LaLiga wyznaczyła termin meczu Barcelona-Athletic. Władze ligi uznały, że trzeba pomóc Blaugranie pomiędzy ćwierćfinałowymi meczami Ligi Mistrzów z Milanem i dać więcej czasu na przygotowanie przed rewanżem. Wszyscy w Bilbao byli mocno wkurzeni takim terminem, skoro zawsze kluby grające w czwartkowych rozgrywkach, później w lidze dostawały szansę gry w niedzielę, by choć w minimalny sposób się zregenerować.

Bielsa w geście protestu i niechęci do narażania piłkarzy po prostu musiał mocno rotować. Wobec tego szansę dostali rezerwowi: Borja Ekiza, Inigo Perez, Ibai Gomez czy Gaizka Toquero, co niejako od początku zabiło mecz, mimo ambitnej postawy gości.

Ostatni raz przypadł na finał Copa del Rey. Tamto spotkanie, podobnie jak finał Ligi Europy grany z Atletico, to raczej mecz bez historii. 25 minut, 3:0 dla Barcy i po wszystkim. Gdyby nie gol Messiego, po efektownym rajdzie i pięknym golu, prawdopodobnie przepadłby pośród innych finałów Pucharu Króla.