Piątkowski zapoczątkuje boom na Polaków? Dlaczego „Biało-czerwonych” nie chcą w Austrii?

08.02.2021

Kamil Piątkowski będzie 55. polskim piłkarzem w lidze austriackiej. Trochę wody w Dunaju upłynęło, kiedy ostatni raz oglądaliśmy Polaka w Max-Bundeslidze. Dlaczego w ostatnich latach na biało-czerwonych nie było popytu w ojczyźnie Wolfganga Amadeusza Mozarta?

Radosław Gilewicz strzelał gola za golem dla Tirolu Innsbruck i Austrii Wiedeń, Jerzy Brzęczek rządził w środku pola Tirolu, zaś w defensywie Rapidu Wiedeń, Austrii Wiedeń i SV Mattersburg nie było mocnych na Krzysztofa Ratajczyka. Nie zapominajmy również o Kazimierzu Sidorczuku, który bramki Sturmu Graz strzegł nawet w Lidze Mistrzów. Teraz tę lukę po słynniejszych rodakach, w lidze austriackiej będzie starał się wypełnił w barwach Red Bulla Salzburg, Kamil Piątkowski.

(Nie)przypadkowy transfer

To najlepszy zespół, do którego aktualnie Piątkowski mógł trafić – nie ukrywa w rozmowie z FutbolNews.pl Marcin Adamski, były gracz Rapidu Wiedeń w latach 2001-2004 i 2005-2006. Klub cały czas się rozwija, daje szansę promocji młodym zawodnikom, zatem to nie jest skok na głęboką wodę. W Salzburgu Piątkowski powinien występować regularnie od samego początku, a nie czekać cierpliwie na swoją szansę, jak mogłoby się wydarzyć w klubie z którejś z mocniejszych lig.

Tam nie trafia nikt przypadkowy. Skauting Red Bulla jest na tyle rozbudowany, że do Salzburga trafiają jedynie piłkarze, spełniający określone kryteria. Procent młodych i wyselekcjonowanych graczy, którzy nie sprawdzają się Red Bull Arenie jest wyjątkowo niski, zatem przed Piątkowskim naprawdę duża szansa dodaje 3-krotny reprezentant Polski.

Odstraszająca cena

Adamski podkreśla również, że to idealne miejsce, aby się piłkarsko „otrzaskać”, nabrać niezbędnego doświadczenia, przed próbą podboju którejś z pięciu czołowych lig Starego Kontynentu. Wszyscy bowiem wierzymy, że reprezentant U-21 pójdzie śladem Erlinga Haalanda, Sadio Mane czy Dominika Szoboszlaia, dla których Red Bull Salzburg był trampoliną do lepszych klubów. Na razie jednak zastanówmy się, dlaczego tak długo musieliśmy czekać na kolejnego Polaka w Max Bundeslidze. Odpowiedź „Adamsa” jest trochę zaskakująca:

https://www.youtube.com/watch?v=KqG9dKmUp40

Polscy piłkarze przede wszystkim nie są tani podkreśla. Austriackie kluby, pomijając Red Bull Salzburg, nie dysponują wielkimi budżetami. Dla klubów z Bundesligi, 2. Bundesligi, Serie A czy Championship, a więc tam gdzie ostatnio najczęściej trafiają młodzi Polacy, wydatek 5-6 mln euro nie jest problemem. W Austrii mało kogo stać na taki wydatek. Dlatego gdy już w Salzburgu zdecydowano się na wydatek takiej kwoty na Piątkowskiego, wyraźnie świadczy to o tym, że mocno w niego wierzą.

Liga Mistrzów zamknięta na klucz

Adamski wie co mówi, bo za czasów swojej gry w lidze austriackiej, z bliska widział jak budowała się potęga klubu z Salzburgu. – Debiutowałem nawet w Max Bundeslidze w starciu z nimi – wspomina. Była runda wiosenna sezonu 2001/2002, zespół nazywał się wtedy SV Wustenrot Salzburg, a Rapid, w którym grał Adamski wygrał 1:0. Samobójcze trafienie zanotował wówczas inny z Polaków, Roman Szewczyk. Trzy lata później Red Bull zainwestował potężne pieniądze w klub z Salzburga, a od 2007 roku rozpoczęła się jego absolutna supremacja w lidze austriackiej. Od tamtej pory zespół zdobył 11 tytułów mistrzowskich.

W sezonie 2004/2005 udało się jednak Rapidowi wygrać tytuł mistrzowski, a w kolejnych rozgrywkach awansować do Ligi Mistrzów. Red Bullowi ta sztuka z kolei bardzo długo się nie udawała – przypomina. Bramy Champions League „Die Bullen” udało się sforsować dopiero za 11 razem! – Strasznie żałowano w Austrii tych wszystkich prób, bo rok w rok próbowali i nic z tego nie wynikało – podkreśla.

A warto wspomnieć, że czerwono-biało-niebiescy nie odpadali wcale w fazie eliminacyjnej z europejskimi potęgami (Maccabi Hajfa, Hapoel Tel-Aviv, F91 Dudelange, dwukrotnie Malmo FF, Dinamo Zagrzeb, HNK Rijeka). Patrząc jednak na nakłady finansowe, każdy wiedział, że ten wymarzony awans musi w końcu nastąpić dodaje. I faktycznie, w ostatnich dwóch sezonach Red Bull był już uczestnikiem fazy grupowej Ligi Mistrzów (w obu przypadkach zajął 3. miejsce w swojej grupie).

Liczmy zatem, że i Piątkowskiemu w kolejnym sezonie będzie to dane. A może defensor Rakowa znów zapoczątkuje modę pod Alpami na polskich piłkarzy?