Robert Lewandowski nie dał sobie z nimi rady! Kto obronił jedenastki Lewego?

08.02.2021

Robert Lewandowski w ostatnim meczu ligowym nie wykorzystał rzutu karnego dopiero po raz siódmy w całej karierze. Tym samym bramkarz Rune Jarstein został siódmym szczęśliwcem, który po strzale z jedenastu metrów Lewego nie musiał wyciągnąć piłki z siatki i dopiero piątym, który obronił jedenastkę. Jak układały się losy poprzednich bramkarzy, przeciwko którym kapitan reprezentacji Polski pudłował?

Robert Lewandowski od lat jest nie tylko jednym z czołowych napastników Europy, ale również słynie ze skuteczności podczas wykonywania rzutów karnych. Warto dodać, że w ciągu ostatnich siedmiu lat żaden bramkarz nie obronił strzału z rzutu karnego Lewego i tę serię przerwał dopiero w piątkowym spotkaniu golkiper Herthy, Rune Jarstein. Nie zmienia to jednak faktu, że golkiperów, którzy w oficjalnych meczach bronili strzały 32-latka, można policzyć na palcach jednej ręki. Było ich bowiem zaledwie pięciu i – trzeba przyznać – żaden poza Manuelem Neuerem nie podbił piłkarskiego świata.

Adam Federici (Polska – Australia 1:2, 9 września 2010)

Gdy Robert Lewandowski zmarnował swojego pierwszego karnego, był świeżo upieczonym piłkarzem Borussii Dortmund. Jeszcze wtedy był uważany za piłkarza o mniejszym talencie niż Shinji Kagawa, a Jurgen Klopp testował go na pozycji ofensywnego pomocnika. W innym miejscu była również reprezentacja Polski, którą miał odbudować przed Euro 2012 Franciszek Smuda. 2010 rok był dla polskiej kadry katastrofalny, o czym świadczy seria ośmiu meczach bez zwycięstwa. Oczywiście najlepiej pamiętamy klęski z Hiszpanią i Kamerunem, aczkolwiek porażka z Australią u siebie również była traktowana jako wstyd i hańba.

To właśnie wtedy Robert Lewandowski zmarnował swoją pierwszą jedenastkę w karierze. Ówczesny piłkarz Borussii Dortmund oddał strzał, który obronił Adam Federici. Bramka mogła odmienić losy meczu, gdyż przy stanie 1:2 “Biało-czerwoni” mogli wtedy wyrównać, a całe spotkanie zakończyło się właśnie takim wynikiem.

Jak się potoczyły losy australijskiego golkipera? Trzeba przyznać, że wyciągnął dość sporo ze swojej piłkarskiej przygody. Dwa lata po meczu z Polską awansował do Premier League z Reading. Z kolei po odejściu z zespołu czekał go kolejny polski akcent w karierze, gdyż przez dwa lata był rezerwowym Bournemouth. A w latach 2015-2017 regularnie w barwach “Wisienek” występował Artur Boruc. Swoją przygodę z zespołem golkiper zakończył jednak na ośmiu meczach w angielskiej elicie. Może byłoby ich więcej, gdyby nie kontuzja kolana, która wyłączyła go z gry w ostatniej rundzie.

Potem Australijczyk trafił do zespołów Championship – Bournemouth i Stoke. Za to w ubiegłym roku wrócił do Australii, wiążąc się z Macarthur FC. Z kolei w kadrze narodowej nie zagrał już od blisko pięciu lat, chociaż kilka razy otrzymywał powołania.

Robert Wulnikowski (Kickers Offenbach – Borussia Dortmund 0:0, 4:2 k., 27 października 2010)

Niespełna dwa miesiące później Robert Lewandowski, który jeszcze grał z “siódemką” – choć na pozycji “dziesiątki” – zmarnował kolejną “jedenastkę”. Tym razem nie był to jednak strzał w trakcie meczu, a podczas konkursu rzutów karnych. W tamtym sezonie BVB zdobyła pierwsze mistrzostwo pod wodzą Jurgena Kloppa, co było sporą niespodzianką. W Pucharze Niemiec zespół odpadł jednak dość szybko, bo w 1/16 finału z czwartoligowym zespołem Kickers Offenbach.

Po 120 minutach na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis i ostateczny wynik musiał wyłonić konkurs rzutów karnych. Wówczas swoje jedenastki zmarnowali Lucas Barrios i właśnie Robert Lewandowski, a oba strzały obronił niemiecki bramkarz… polskiego pochodzenia, Robert Wulnikowski.

Co ciekawe, jako dziecko golkiper trenował w Zawiszy Bydgoszcz, natomiast po wyjeździe z rodziną do Niemiec powędrował do Schalke, gdzie nie było mu dane zadebiutować w meczu Bundesligi, chociaż znalazł się w kadrze meczowej zespołu. Po tamtym meczu przez kolejne trzy lata występował w zespole z Offenbachu, a następnie trafił do budującego się… RB Lipsk. Tam jednak bramkarz występował w rezerwach przez pół roku, a po tym czasie udał się do Wurzburga, gdzie w barwach Kickers trzy lata później zakończył karierę w wieku 40. lat.

Manuel Neuer (Borussia Dortmund – Bayern Monachium 1:1, 4 maja 2013)

Kolejnym golkiperem, który obronił strzał Lewego był jego przyszły kolega z zespołu. Wówczas Borussia była już bez szans na trzecie mistrzostwo z rzędu, aczkolwiek zwycięstwo w prestiżowym starciu mogło dodać trochę pewności siebie. Tym bardziej, że później zespoły zmierzyły się ze sobą w finale Ligi Mistrzów.

Najpierw jednak dwie wówczas najsilniejsze ekipy Bundesligi spotkały się w meczu ligowym, który zakończył się podziałem punktów. Chociaż mogło być inaczej, gdyż sędzia tego spotkania, Peter Gagalmann podyktował BVB rzut karny w pierwszym kwadransie drugiej połowie. Robert Lewandowski rozpędził się dość standardowo, bo jeszcze wtedy nie miał swojego strzału zdobywania goli z jedenastu metrów i jego strzał obronił Manuel Neuer. Jak się okazało, ponad rok później obaj panowie spotkali się w Bayernie.

Chyba nie trzeba mówić, jak dalej potoczyły się losy Manuela Neuera. Można powiedzieć, że to właśnie w tamtym okresie wskoczył do światowej czołówki golkiperów. Mistrzostwo świata w 2014, Liga Mistrzów w 2013 i 2020 oraz nieprzerwana seria triumfów w Bundeslidze mówią same za siebie. I chociaż Niemiec miał czas, gdy z gry wyłączały go długotrwałe kontuzje i niektórzy twierdzą, że najlepsze lata ma już za sobą – jego zasług dla Bawarczyków nie można nie docenić.

Daniel Masuch (Preußen Münster – Bayern Monachium 1:4, 17 sierpnia 2014)

Ostatnim golkiperem do minionego tygodnia, który zatrzymał Roberta Lewandowskiego, był piłkarz, który nigdy nie zagrał w Bundeslidze. Ba, nawet na drugim poziomie ligowym w Niemczech zanotował niewiele występów. Trudno doszukiwać się jakichkolwiek sukcesów sportowych, aczkolwiek może pochwalić się tym, o czym marzy większość bramkarzy świata.

Na otwarcie Pucharu Niemiec Bayern Pepa Guardioli zmierzył się na wyjeździe z Preußen Münster. Nikt nie spodziewał się niespodzianki w tym meczu i od początku Bayern udowadniał, że jest o kilka klas lepszy. W 73. minucie zespół prowadził 4:0, lecz żadnego z goli nie zdobył Robert Lewandowski. Zanim jednak Bayern otrzymał “jedenastkę”, rzut karny wykorzystał piłkarz rywali Bawarczyków, Rogier Krohne. Dosłownie dwie minuty później podopieczni Guardioli mogli się zrewanżować w taki sam sposób. Strzał Roberta Lewandowskiego został jednak zablokowany przez Daniela Masucha.

Jak się okazało, dla 38-letniego golkipera był to ostatni sezon w zawodowym futbolu. Od kilku lat pełni funkcję trenera bramkarzy w zespołach z niższych lig niemieckich. Można się tylko domyślić, że chwali się swoim podopiecznym, iż zatrzymał Roberta Lewandowskiego. Zresztą do zeszłego piątku zrobił to jako ostatni…

Rune Jarstein (Hertha Berlin – Bayern Monachium 0:1, 5 lutego 2021)

Przez prawie sześć i pół roku nikt nie mógł znaleźć patentu na Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski wypracował sobie bowiem styl wykonywania jedenastek, na który bramkarze rywali nie mieli sposobu. Skuteczność piłkarza Bayernu przez ten czas była bowiem niemal stuprocentowa. Zmarnował tylko dwie jedenastki, aczkolwiek Christian Mathenia i Ron-Robert Zieler nie obronili strzałów, a Lewy trafił niecelnie. Dlatego pierwszym golkiperem od dłuższego czasu, który zablokował rzut karny 32-latka okazał się Rune Jarstein.

Norweski bramkarz w tym roku skończy 37. urodziny i raczej nie można się spodziewać, że zrobi jeszcze jakiś krok do przodu w karierze. Można powiedzieć, że już kilka razy w karierze piłkarskiej miał swój prime time, czego dowodem jest nagroda dla najlepszego piłkarza Norwegii w 2018. Rune Jarstein nigdy jednak nie przebił się powyżej pewnego poziomu, a aktualnie w Bundeslidze jest golkiperem po prostu średnim. Z końcem sezonu kończy się zresztą jego umowa z Herthą i wszystko wskazuje na to, że jego przygoda z zespołem z Berlina dobiega końca. W każdym razie, dołączył do elitarnego grona tych, którzy zatrzymali Lewego. Patrząc na postawę Herthy, dla bramakrza może być to jedno z jego najlepszych wspomnień z obecnych rozgrywek.