Lech Poznań w dolnej połowie tabeli. Posada Dariusza Żurawia zagrożona?

14.02.2021

Dariusz Żuraw nie ma ostatnio najlepszej prasy. Jego Lech Poznań znajduje się w dolnej części tabeli PKO BP Ekstraklasy i bliżej mu do ostatniego miejsca niż do pierwszego. Poza tym “Kolejorz” nie wygrał pięciu ligowych spotkań z rzędu. Chociaż szkoleniowiec wykazuje optymizm podczas przed- i pomeczowych konferencji, coraz więcej kibiców domaga się jego głowy. Czy posada Dariusza Żurawia jest stabilna? Jakich pozytywów można się doszukać w obecnej grze Lechitów? O tym porozmawialiśmy z kierownikiem działu sportowego “Głosu Wielkopolskiego”, Dawidem Dobraszem.

Przewidywalność głównym problemem Lecha?

Postawa “Kolejorza” w tym sezonie jest wyraźnie poniżej oczekiwań. Przed rozpoczęciem rozgrywek wydawało się, że kadrowo Lechici są na tyle mocni, żeby włączyć się do walki o mistrzostwo Polski. Niewiadomą było tylko to, jak zespół pogodzi grę w lidze z udziałem w europejskich pucharach. Można powiedzieć, że występy w Lidze Europy były właśnie głównym usprawiedliwieniem zespołu w rundzie jesiennej. Po pożegnaniu z rozgrywkami Lech Poznań wciąż jednak nie zachwyca, gdyż kolejne problemy w zespole po prostu się mnożą.

Lech jest do bólu przewidywalny. Trzeba pochwalić sztab, że udało się na obozie popracować nad defensywą i stałymi fragmentami gry, bo jest w tym aspekcie poprawa, ale za to kompletnie brakuje automatyzmów i zrozumienia w ofensywie. Cała ta piękna gra jest już bardzo odległym wspomnieniem jak krótkie spodenki w szafie. Dodatkowo liderzy Lecha, jak Tiba czy Ramirez są bez formy. Jeśli dodamy do tego uraz Ishaka, brak zrozumienia na linii Tiba-Karlstrom i formę np. Sykory, to mamy obraz tego, co widzimy na boisku. Dodatkowo mam wrażenie, że sam trener nie ma już pomysłu. Wierzy w jeden mecz. W przełamanie, które pozwoli ruszyć do przodu i uwierzyć samym zawodnikom we własne możliwości, bo faktycznie w sytuacjach bramkowych widać bojaźliwość. Może tak jest. Nie wykluczam tego, ale jednak mam wrażenie, że to nie jest jedyny problem. Zresztą Lech w meczach ligowych oddał z Górnikiem trzy, a Zagłębiem dwa strzały celne. Pod tym względem to najgorsze wyniki w tym sezonie. Tak się nie da wygrać przekonująco – stwierdził kierownik działu sportowego “Głosu Wielkopolskiego” Dawid Dobrasz.

Lech nie potrafi zaskakiwać rywali

Można więc stwierdzić, że “Kolejorzowi” Dariusza Żurawia brakuje elastyczności, a rywale wiedzą, czego się spodziewać po zespole. I wszyscy tę wiedzę skutecznie wykorzystują – również piłkarze Radomiaka, którzy mierzyli się z Lechem w czwartek w Pucharze Polski.

Brak innych wariantów w grze, elastyczności taktycznej. Spróbowania czegoś nowego. Nie ma żadnego elementu zaskoczenia przeciwnika. Zrobienia taktyki typowo pod tego rywala albo… ja tego nie widzę, co może być jeszcze gorszym, że piłkarze nie realizują zadań narzuconych przez sztab. Nawet jeden z piłkarzy Radomiaka po czwartkowym starciu mówił, że mieli Lecha przeanalizowanego dobrze, bo udało im się zneutralizować poznaniaków i niczym nie zostali zaskoczeni – dodał dziennikarz poznańskiego dziennika.

Optymizm trenera

Mimo trudnego czasu dla Lechitów, Dariusz Żuraw wciąż stara się zachowywać optymizm – niekiedy umiarkowany, ale czasem – według kibiców – przesadny. Trener był ostatnio krytykowany za wypowiedź po meczu z Radomiakiem, gdyż przyznał, że ma nadzieję, iż mecz z Radomiakiem to dobry prognostyk. Czy słowa krytyki pod adresem szkoleniowca są słuszne?

Ze słowami Dariusza Żurawia, że „awans do dobry prognostyk” mogę się zgodzić. Dodatkowo wywalczony w ciężkich okolicznościach charakterem kilku zawodników i to na pewno jest na plus. Z kolei jeśli trener chce budować nastrój w zespole na wymęczonym awansie z pierwszoligowcem, to przyszłości w tym nie widzę. W sytuacji Lecha nawet równy lot ptaków w słoneczny dzień nad boiskiem może być oceniony jako „dobry prognostyk”. Lech potrzebuje konkretnego przełamania i poprawy nastrojów. Wymęczony awans do kolejnej rundy może pomóc, ale awansować w Sosnowcu było obowiązkiem ekipy Kolejorza. Na takich meczach Lech może tylko stracić i było do tego bardzo blisko – przyznał Dawid Dobrasz.

Brak konkretów

Dziennikarz “Głosu Wielkopolskiego” przyznał jednak, że trener kolejny raz nie operuje konkretami w swoich wypowiedziach. Takie podejście może nie zadziałać pozytywnie – zarówno na piłkarzy, po których oczekuje się więcej, jak i na kibiców – rozczarowanych postawą zespołu.

Zresztą z pomeczowej wypowiedzi inne słowa trenera mnie zastanowiły: „Chcemy awansować do finału”. Dlaczego tylko awansować do finału? Znowu brakuje konkretu, czyli „dobrze, że awansowaliśmy, bo naszym celem jest zwycięstwo w Pucharze”. Kogo finał w Poznaniu obchodzi? Chyba tylko to zdanie można traktować w kontekście kolejnych, że „finał to jeden mecz”. Za dużo asekuranctwa i to potem przechodzi na zawodników. Lech ma duże aspiracje i nie powinien o tym zapominać, bo potem sam się szufladkuje jako ligowy przeciętniak – dodał kierownik działu sportowego “Głosu”.

Dobre i złe strony Dariusza Żurawia

Dariusz Żuraw w ubiegłym sezonie zasłynął szczególnie z odważnego stawiania na młodych piłkarzy. To zaowocowało rozwojem Jakuba Modera, który najpierw otrzymał powołanie do reprezentacji, a następnie podpisał kontrakt z Brighton. Wiele pochwał zebrali również Tymoteusz Puchacz czy Jakub Kamiński.

Zaletami trenera jest nowoczesne spojrzenie na futbol. Chce głównie kreować, a nie przeszkadzać, choć w naszej lidze często bardziej opłaca się to drugie. Zdobył też istotne doświadczenie na zachodzie jako piłkarz, grając wiele lat w Bundeslidze. Pracował z dużymi nazwiskami i sam często wspomina o Ralfie Rangnicku, na którym się wzoruje. Chce promować młodzież i ma odwagę w stawianiu na nią, a to ważny aspekt dla władz Lecha. Ma pomysł na tę ofensywną grę, którą przedstawił władzom Lecha i one ją „kupiły” – powiedział Dawid Dobrasz.

Gdy konsekwencja staje się jej brakiem

W kwestiach taktycznych trener wciąż stosuje te same rozwiązania i rzadko dostosowuje zmiany do tego, co dzieje się na boisku. Chociaż jeszcze do niedawna był za to chwalony – choćby za wiosenny mecz z Zagłębiem, gdy wprowadził za Karlo Muhara Jakuba Modera, teraz jest powtarzalny i stawia na te same rozwiązania, co jest niewątpliwie jego wadą.

Właśnie jedną z wad trenera jest kurczowe trzymanie się tego jednego pomysłu. Brak wyjścia poza schemat albo jest ono minimalne. Trener Żuraw nie jest wizjonerem. Jest nim tylko z konieczności. Słabo reaguje też podczas meczu. Jego zmiany są czytelne i często nie wnoszą za dużo, choć znajdą się przykłady, że kilka razy wyszło (mecz w Sosnowcu – Puchacz, mecz z Lechią – Moder, Marchwiński, obaj bramki itd.). Czasami brakuje mi u niego energii, życia przy ławce. To miał np. Trener Bartkowiak. Mnie taki trener by nie porwał. Nie mam na myśli latania przy ławce, ale życia meczem. Wydaje mi się, że to dobry trener z ciekawym pomysłem, ale chyba jeszcze nie na taki klub jak Lech Poznań – stwierdził dziennikarz poznańskiej redakcji.

Pedro Tiba bez formy?

Postawa poszczególnych piłkarzy Lecha ostatnio może również pozostawiać wiele do życzenia. Do tej pory, nawet jeśli Lechici mieli problemy na boisku, dobrze spisywał się Pedro Tiba. Portugalczyk ostatnio jednak gra słabiej aniżeli nas przyzwyczaił do tej pory. W meczu z Radomiakiem spisywał się już jednak nieco lepiej niż w starciach z Górnikiem i Zagłębiem.

Portugalczyk ma obecnie gorszy okres, może nawet najgorszy w tym sezonie. Myślę, że wpływ na to może mieć nawet… pogoda w Polsce. A tak poważnie, to Tiba nie ma z kim grać, bo zawodnicy wokół wyglądają jeszcze słabiej. Bierze czasami za dużo na siebie, a sam ma problemy i traci piłki. W Sosnowcu wyglądał bardzo dobrze i nawet brał na siebie więcej zadań ofensywnych – przyznał Dawid Dobrasz.

Brak pomysłu na Puchacza

Fala krytyki ze strony kibiców “Kolejorza” w ostatnim czasie spadła również na Tymoteusza Puchacza. Jeszcze jesienią fani poznańskiego zespołu domagali się powołania piłkarza do reprezentacji Polski. Według Dawida Dobrasza, jego forma wynika w dużej mierze z eksperymentów trenera, które okazały się nieudane.

Wokół Tymka Puchacza ostatnio dużo się dzieje. Moim zdaniem z Górnikiem, do momentu przestawienia go na prawe skrzydło, wyglądał solidnie. Z jego strony i Jakuba Kamińskiego płynęło najwięcej zagrożenia w tamtym meczu. Z Zagłębiem trener znowu „zrobił mu krzywdę” i wyglądało to bardzo słabo. Ale mogę pochwalić Dariusza Żurawia, że wpuścił w Sosnowcu Tymka Puchacza. Mimo że brakowało tam czasem umiejętności, to swoim charakterem zdecydowanie pomógł, żeby Kolejorz awansował dalej. Strzelił też dwa kluczowe karne w ważnych momentach. To też trzeba podkreślić – stwierdził kierownik działu sportowego “Głosu”.

Można dostrzec dobre strony?

Chociaż ostatnio trudno doszukiwać się pozytywów w grze “Kolejorza”, można ich kilka znaleźć. Należą do nich przede wszystkim poprawa w ustawianiu się drużyny w defensywie.

Wspomniana poprawa w grze defensywnej i przy defensywnych stałych fragmentach gry. Niestety więcej rzeczy uległo pogorszeniu niż poprawie. Ale może faktycznie „ten” jeden magiczny mecz odblokuje niektórych piłkarzy, tylko niecierpliwi kibice w Poznaniu, co w pełni rozumiem, za długo już na niego czekają. Nadzieję dla zespołu musi znaleźć trener, bo inaczej, to ktoś inny będzie już szukał pomysłu na ten zespół – przyznał dziennikarz poznańskiej redakcji.

Posada Dariusza Żurawia jest zagrożona?

Problemy w grze zespołu oraz podstawie podstawowych zawodników wywołały dyskusję, czy prowadzenie “Kolejorza” ostatnio nie przerasta Dariusza Żurawia. Niektórzy kibice wręcz domagają się jego zwolnienia. Czy można powiedzieć, że posada szkoleniowca, który niedawno przedłużył kontrakt z klubem, wciąż jest stabilna?

Myślę, że odpadnięcie w Sosnowcu mogłoby spowodować tąpnięcie w gabinetach przy Bułgarskiej i moglibyśmy być świadkami decyzji bez obracania się na kwestie finansowe. Są pewne sytuacje, po których nawet władze Lecha nie dają kolejnej szansy, jak chociażby sytuacja z ostatniego meczu Adama Nawałki w Kolejorzu przeciwko Koronie. Przegrana z Radomiakiem mogłaby tak samo wpłynąć na najważniejszych ludzi w klubie.

Uważam, że klub zaczął sondować ewentualnego następcę trenera. Ogólnie, to w poważnym klubie zawsze powinno się o tym po cichu myśleć. Moim zdaniem do derbów Poznania w ostatni weekend lutego pozycja szkoleniowca jest bezpieczna. Do tego spotkania będą jeszcze dwa inne mecze i łącznie bilans z tych trzech spotkań oraz wynik w ćwierćfinale Pucharu Polski z Rakowem, który będzie od razu po meczu derbowym, pokażą, czy w kwietniu Dariusz Żuraw będzie dalej jeszcze trenerem Kolejorza – podkreślił Dawid Dobrasz.

Trener powinien zostać?

Mimo to, dziennikarz “Głosu Wielkopolskiego” przyznał, że na razie nie oczekuje zwolnienia szkoleniowca Lechitów.

W tym momencie zwolnienie Dariusza Żurawia nie byłoby dobrą decyzją władz klubu. Dałbym trenerowi czas do meczu derbowego i kolejnej rundy Pucharu Polski. Wtedy będzie można też ocenić, czy zgrupowanie w Turcji coś dało. Na bazie kilku meczów będzie widoczne, jak wygląda drużyna, ile ma punktów i czy jest dwa mecze od trofeum. Ciężko dzisiaj nie wyzbyć mi się wrażenia, że najlepsze w Kolejorzu za trenera Żurawia już było. Zresztą pisałem to m.in. w felietonie na gloswielkopolski.pl, bo sam Prezes Rutkowski w „Prawdzie Futbolu” użył słów: „dobry zawodnik na dany etap rozwoju klubu”. Dotyczyło to Crnomarkovica, ale powoli zaczynam myśleć, że ta teza nie tyczy się tylko Serba – przyznał dziennikarz “Głosu”.

Zimowe transfery okażą się lepsze niż letnie?

Komentując ostatnie poczynania “Kolejorza”, nie można jednak zapominać o polityce transferowej klubu. Lech Poznań w letnim oknie transferowym dokonał kilku ruchów, ale żaden z nich nie wypalił na tyle, ile po nich oczekiwano. Zimą klub wykazał dość dużą aktywność – do stolicy Wielkopolski trafili Bartosz Salamon, Jesper Karlstrom, Antonio Milić, Nika Kwekweskiri oraz Arno Johansson. Poza tym już wiadomo, że latem do drużyny dołączy Radosław Murawski. Czy można się spodziewać, że najnowsze transfery Lechitów wypalą?

Oceniam je bardzo pozytywnie, być może najlepiej od kilku okienek. Uważam, że obecnie Lech kadrowo – „na papierze” – jest praktycznie najmocniejszy w Polsce. Ma zdecydowanie najdroższą kadrę, jeśli spojrzymy na wyceny piłkarzy. Dodatkowo w tym roku władze wreszcie przyznały się do błędów z 2019 roku z Muharem i Crnomarkovicem. Pozbyto się Awwada, który był typowym „menadżerskim transferem”. W ich miejsce przyszedł solidny Salamon i Karlstrom. O tego pierwszego jestem spokojny, że będzie z miejsca TOP 3-5 obrońców w lidze. Na razie nieco rozczarowuje mnie ten drugi. Wydaje się pogubiony i nie widzę u niego nic takiego… „ekstra”, ale lepszy od Muhara będzie na pewno, a to już jakiś plus. Choć czasami myślę, czy defensywnego pomocnika trzeba szukać za granicą? Podoba mi się też Milić. Widać, że pograł coś w poważniejszym futbolu. Fajny przegląd pola i technika. Półka wyżej niż Crnomarković. Zobaczymy później, ale początek obiecujący.

Sporo spodziewam się latem po Radku Murawskim. Teraz przyszedł za niego Gruzin Kwekweskiri i jest to ciekawy ruch. Uważam, że pomoże Lechowi w środku pola, mimo sprowokowania karnego w pierwszym występie. Dołączył też Johannson, który na papierze wydaje się konkretnym wzmocnieniem, z ciekawym CV i potencjałem na jedną z czołowych postaci tej ligi. Myślę, że patrząc na konkurencję ligową, to Lech jest królem tego okienka. Przynajmniej na papierze. Teraz pytanie, co z tego wyjdzie. Zresztą uważam, że jeśli Lech chce od pierwszej kolejki następnego sezonu na stulecie klubu włączyć się do walki o mistrzostwo Polski, to jest właśnie ten moment, w którym trzeba zrobić solidne wzmocnienia, a potem latem tylko ewentualne korekty i zastępstwa za tych, co odejdą – przyznał Dawid Dobrasz.

Letnie transfery są przesądzone

Chociaż Lech Poznań w trakcie zimowego okna wzmocnił kilka pozycji, zespół wciąż wymaga kilku ruchów. Według Dawida Dobrasza, Dariusz Żuraw może mieć problem z obsadą bramki, a także skrzydłowych. Dziennikarz “Głosu” dostrzega potrzebę tam wzmocnień, aczkolwiek spodziewa się ich dopiero latem.

Deficyt widzę w bramce, bo mam wrażenie, że przy Drodze Dębińskiej jest lepszy bramkarz niż dwójka przy Bułgarskiej. Żaden z tych lechowych nie jest nawet w pierwszej piątce specjalistów na tej pozycji w lidze, a i w dziesiątce mieliby problemy się znaleźć. Nie mam dużych zastrzeżeń do nich, bo po prostu tego poziomu nie przeskoczą. Z kolei uważam, że mógłby na tej pozycji pojawić się ktoś lepszy i to sugerowałbym działaczom na lato.

Myślę, że pozycja skrzydłowego jest słabo obsadzona. Nie widzę tam kompletnie Tymka Puchacza. Michał Skóraś ma duże wahania formy i cały czas mam wątpliwości, czy on wskoczy jeszcze jedno piętro wyżej. Rozczarowuje następca Jóźwiaka, czyli Sykora i robi się problem. Dlatego spróbowałbym innego ustawienia, jeśli Czech tej wiosny w ogóle nie dojedzie. Zimą już nie robiłbym żadnych transferów, ale przed kolejnym okienkiem wyciągnął wnioski i wtedy zrobił z 2-3 ruchy – stwierdził kierownik działu sportowego “Głosu”.

Kadra silniejsza niż przed rundą jesienną?

Wydaje się, że jeśli do Lecha trafi jeszcze ktoś nowy, będzie to raczej kosmetyczna zmiana. Skład drużyny wydaje się bowiem szerszy niż jesienią i powinien wystarczyć na walkę o “powrót na powierzchnię” z dolnej ósemki.

Moim zdaniem Lech sonduje jeszcze kogoś na skrzydło, ale najważniejsze transfery zostały zimą już dokonane. Raczej jest czekanie na jakąś okazje bądź zbieg okoliczności. Spodziewaliśmy się 3-4 transferów, a i tak jest ich więcej ze względu na odejścia. Osobiście już nie robiłbym więcej ruchów do klubu i myślę, że na tym już koniec w tym okienku. Kadra moim zdaniem jest silniejsza niż była jesienią, tylko poszczególni piłkarze są w dużo słabszej formie – podsumował Dawid Dobrasz.

Czas na Wisłę Płock

W niedzielnym meczu Lech Poznań zmierzy się w meczu wyjazdowym z Wisłą Płock. Czy po serii meczów bez zwycięstwa “Kolejorz” się przełamie? Jeśli do tego nie dojdzie, Dariusz Żuraw – mimo kredytu zaufania od zarządu – może mieć problemy z utrzymaniem posady. Jeśli jednak Lechici wygrają, szkoleniowiec może czuć być spokojny o pracę. Jedno jest pewne – Lech musi wygrywać, inaczej ten sezon, mimo występów w pucharach, może okazać się dla zespołu stracony. Brak pucharów byłby bowiem dla wszystkich osób związanych z klubem sromotną klęską. Tym bardziej, że ostatnio ambicje po raz pierwszy od lat szły w parze z rzeczywistym obrazem sytuacji Lechitów.

Fot. Przemysław Szyszka, lechpoznan.pl