Zagłębie Lubin ma napastników tylko na papierze, nie na boisku

15.02.2021

Zagłębie Lubin w tym sezonie kojarzy się przede wszystkim z jednym – z nieskutecznością napastników. Gdzie “Miedziowi” byliby w lidze, gdyby napastnicy nie marnowali tak wielu sytuacji? Trudno w tej chwili ocenić, ale jedno jest oczywiste – najwięcej problemów zespołu zaczyna się właśnie od szpicy. 

Atak Zagłębia latem przestał istnieć

W ubiegłym sezonie “Miedziowi” byli jedną z najbardziej skutecznych ekip w ekstraklasie. Zespół zdobył łącznie 61 goli – więcej na koncie miały tylko Legia i Lech, czyli dwie czołowe drużyny ligi. Owszem, na te mecze złożyły się również starcia ze Śląskiem i Lechią, zakończone wynikami 4:4. Mimo to zespół raczej przyzwyczaił do skuteczności, lecz brak konsekwencji w defensywie doprowadził do gry w dolnej ósemce – ale to już osobny wątek.

Spójrzmy jednak na rozkład goli Zagłębia w poprzednich rozgrywkach. 15 z nich zdobył Damjan Bohar, który latem powędrował do chorwackiego Osijeku. Z kolei dziewięć goli strzelił Bartosz Białek, który w letnim oknie podążył do Wolfsburga. Łącznie ta dwójka zanotowała 24 trafienia, czyli o sześć więcej niż w tym sezonie na razie mają podopieczni Martina Seveli. Można doszukiwać się w tym analogii bądź nie, aczkolwiek te liczby powinny włączyć lampkę ostrzegawczą sztabowi szkoleniowemu, że coś jest nie tak. Tym bardziej, że na razie mniej zdobytych bramek niż “Miedziowi” mają tylko zespoły beniaminków.

Kto jest najlepszym strzelcem Zagłębia? Środkowy obrońca Lorenco Simić, który w zaledwie połowie spotkań w tym sezonie spędził na placu gry pełne 90 minut. Oczywiście, w tym że stoper jest najlepszym strzelcem zespołu nie ma wstydu. Co innego jednak, gdy piłkarz zdobywa 16 goli w lidze, jak niegdyś w Barcelonie Ronald Koeman, a co innego, gdy ma ich na koncie tylko trzy. Simić tylko trzykrotnie skierował piłkę do bramki, a jednak napastnicy, którzy pojawiają się na placu gry w niemal każdym spotkaniu, nie mogą go przegonić.

Mraz marnuje szanse – od kolegów i trenera

Dyspozycja Samuela Mraza to już właściwie temat rzeka. Słowacki piłkarz wypożyczony z Empoli w tym sezonie zagrał w dosłownie każdym spotkaniu ekstraklasy, ale zdobył tylko jednego gola. Na początku można było tłumaczyć jego fatalną skuteczność odejściem Damjana Bohara. Owszem, Słoweniec kreował wiele sytuacji, ale zdarzało mu się grać samolubnie i czasami nie stwarzał sytuacji kolegom – szczególnie pod koniec ubiegłego sezonu.

Można powiedzieć, że koledzy z zespołu szukali już różnych sposobów, żeby uaktywnić Słowaka. Zagłębie potrafi zmieniać styl gry i nie bazuje tylko na wrzutkach, stałych fragmentach gry, kontrataku czy ataku środkiem pola. Chociaż Martin Sevela sprawdzał różne warianty, Samuel Mraz tylko raz miał jakikolwiek wpływ na wynik spotkania. Piłkarz jednak cały czas jest w pierwszym składzie. Widać tutaj zaufanie Martina Seveli, ale nie ma chyba nikogo w tej lidze, kto aż tak często marnowałby liczne szanse od trenera. Tym bardziej dotyczy to napastników, od których nawet nie trzeba mówić, że oczekuje się skuteczności.

Sirk niewiele lepszy

Spójrzmy jednak na drugiego napastnika Zagłębia i jest niewiele lepiej. Rok Sirk opuścił w tym sezonie tylko jedno spotkanie. Owszem, częściej wchodził na boisko z ławki, ale jego statystyki również są po prostu słabe. Słoweniec strzelił dwa gole, ale na swoje pierwsze trafienie w barwach “Miedziowych” czekał aż 15 spotkań. W poprzednim sezonie piłkarz regularnie znajdował miejsce przede wszystkim w… rankingach transferowych niewypałów. Drużyna z Lubina miała trochę szczęścia, że objawił się w trakcie sezonu Bartosz Białek, bo forma Sirka nie tylko mogła pozostawiać wiele do życzenia. Więcej – mogła po prostu przerażać, widząc jak marnować sytuacje.

Szysz w ataku?

Niektórzy w problemach ataku Zagłębia dopatrują się szansy dla Patryka Szysza na szpicy. Trzeba jednak powiedzieć, że 22-latek zdecydowanie lepiej spisuje się na skrzydle aniżeli na szpicy. Zresztą Martin Sevela przyznaje, że piłkarz jest w jego taktyce skrzydłowym. Może niektórzy po prostu jeszcze pamiętają czasy Bena van Daela, gdy na początku ubiegłego sezonu wychowanek Górnika Łęczna był jednym z niewielu piłkarzy “Miedziowych” zasługujących na pochwały i zdobył dwie bramki. Obecny szkoleniowiec jednak nie widzi Szysza na szpicy i raczej trudno się spodziewać zastosowania przez trenera takiego wariantu.

Czas na zmiany

Aż 36 piłkarzy ekstraklasy w tym sezonie ma na koncie więcej goli niż napastnicy Zagłębia. Martin Sevela po meczu z Chojniczanką przyznał, że w ataku potrzeba większej jakości i trzeba podjąć pewne decyzje. Czy w meczu z Wartą zobaczymy rewolucję w Zagłębiu? A może niebawem do zespołu dołączy nowy napastnik? Atak Zagłębia po prostu potrzebuje zmian, bo w tej chwili spisuje się on po prostu katastrofalnie.

Fot. Tomasz Folta / PressFocus