Szybki wyjazd, szybki zjazd – smutne historie Kazimierczaka i Miśkiewicza

11.03.2021
Ostatnia aktualizacja 27 czerwca, 2023 o 13:21

Jakub Ojrzyński w miniony weekend, po raz pierwszy znalazł się w szerokiej kadrze Liverpool FC na mecz Premier League. Za granicą od dłuższego czasu występują inni młodzi polscy bramkarze – Marcin Bułka i Kamil Grabara. Wyjazd w wieku juniora do dużego klubu nie zawsze równa się jednak później wielkiej karierze. Boleśnie o tym fakcie przekonali się obiecujący swego czasu fachowcy od łapania piłek – Przemysław Kazimierczak i Michał Miśkiewicz.

Pochwała, która zaszkodziła

Kazimierczak miał 16 lat, kiedy w czasie Turnieju o Puchar Syrenki wypatrzyli go skauci Boltonu Wanderers. Później sytuacja potoczyła się już błyskawicznie – testy na Reebok Stadium, i pozytywna decyzja włodarzy „Kłusaków”.

Przez cztery lata gry w Boltonie, Kazimierczak miał możliwość podpatrywać tak uznanych bramkarzy jak Jussi Jaaskelainen czy Ian Walker, a także bronić uderzenia takich graczy jak Nicolas Anelka czy Jay-Jay Okocha. Opiekun golkiperów, Fred Barber miał mu także powiedzieć, że jeśli w dalszym ciągu będzie ciężko trenował, może zrobić karierę na miarę Jaaskelainena. Fin w Premier League rozegrał dla Boltonu, West Hamu i Wigan Athletic łącznie 483 spotkania! Co więc poszło nie tak?

Wtedy za bardzo uwierzyłem w siebie. Popuściłem. Myślałem, że wszystko samo łatwo przyjdzie. Co prawda został mi jeszcze później przedłużony kontrakt z Boltonem. Po trzech latach spędziłem tam kolejny rok, więc wierzono we mnie, że jeszcze się odbiję. Trochę paradoksalnie ta rozmowa z trenerem bramkarzy sprawiła, że trochę olałem sprawę – przyznał Kazimierczak po latach w rozmowie z „weszło.com”.

Oczywiście nie było tak, że były gracz ŁKS Łódź kompletnie olał treningi, ale dobre słówko od przełożonego raczej mu zaszkodziło, aniżeli pomogło. Przestał m.in. poprawiać grę nogami, nad którą pracował od początku pobytu na Wyspach Brytyjskich. Przez cztery lata nie był w stanie wygryźć jednak z bramki wspomnianego już Jaaskelainena, więc postanowił poszukać szczęścia w niższych ligach angielskich. Występował w Accrington Stanley, Wycombe Wanderers, FC Darlington i Oldham Athletic. Łącznie na poziomie League Two w ciągu czterech sezonów wystąpił jednak tylko 17 razy. Przed sezonem 2010/2011 wrócił do Polski, ale nigdy nie dostąpił zaszczytu gry w ekstraklasie.

Niespodziewany transfer

Do jeszcze większego klubu trafił Michał Miśkiewicz, który w wieku 18 lat przeniósł się do samego Milanu. Milanu z Carlo Ancelottim na ławce, w składzie z Didą, Paolo Maldinim, Calareencem Seedorfem i Kaką, który parę tygodni wcześniej zdobył siódmy w historii Puchar Mistrzów. Zaczęło się od testów w styczniu 2007 w Ascoli Calcio i SS Lazio, które piłkarzowi załatwił jego agent, Gianluca Di Carlo. W międzyczasie jak z rękawa, zaczęły się sypać kolejne oferty z klubów Serie A: Chievo, Genoi, Sampdorii, Palermo i właśnie od „Rossonerich”.

Mimo, że Miśkiewicz w kwietniu jeszcze raz pojawił się na testach Ascoli, magia wielkiego Milanu na tyle zadziałała na jego wyobraźnię, że zdecydował się przenieść na San Siro. – Wiadomość o tym, że mam jechać do Milanu dostałem od Gianluki Di Carlo, czyli mojego menedżera zaraz po przylocie z kwietniowych testów w Ascoli. Byłem bardzo zdziwiony, zwłaszcza tym, że przebywałem tylko w Ascoli, a dostałem propozycje z tylu innych klubów, m.in. wielkiego Milanu – wspominał w rozmowie z portalem „iGol.pl”.

Przez dwa lata, Miśkiewicz był członkiem zespołu, który uczestniczył w juniorskich rozgrywkach Campionato Berretti, które wygrał w 2009 roku. Brak perspektywy awansu do kadry pierwszego zespołu sprawił, że wychowanek Kmity Zabierzów rozpoczął tournée po Półwyspie Apenińskim. Grał kolejno w Chievo, Crociati Noceto i FC Sudtoril. Nie przebił się jednak w żadnych z tych miejsc, a w międzyczasie skończył się jego kontrakt w Milanie. Zdecydował się więc w 2012 roku wrócić do kraju.

Trzeba iść do przodu i nie oglądać się na to, co było. Nie jest powiedziane, że tam nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został – powiedział w rozmowie z „Gazetą Krakowską”. Do Mediolanu już nie wrócił. W Wiśle rozegrał w sumie 74 mecze w ciągu pięciu lat, w Koronie Kielce zaś osiem w ciągu roku (w między czasie spędził też sezon w portugalskim CD Feirense). Zadebiutował również w reprezentacji Polski (towarzyska gra z Mołdawią). W sumie więc Miśkiewiczowi po powrocie wiodło się zdecydowanie lepiej niż Kazimierczakowi. Ale z pewnością oczekiwania też miał znaczne większe.

***

Obecnie zarówno Kazimierczak, jak i Miśkiewicz występują w klasie okręgowej (odpowiednio w Zawiszy Rzgów i Wieczystej Kraków). Jak na bramkarzy, nie są jeszcze wiekowi (33 i 32 lata), zatem spokojnie mogliby jeszcze pograć na poziomie choćby I ligi.

Ważne, aby młodzi bramkarze mieli z tyłu głowy te historie swoich starszych kolegów po fachu.