Jacek Bąk: Ten system trzeba dalej szlifować

26.03.2021

W pierwszym meczu eliminacji MŚ 2022 reprezentacja Polski tylko zremisowała z Węgrami. Czy wbrew pozorom, remis w Budapeszcie może cieszyć? Czyj brak był w grze kadry narodowej najbardziej widoczny? Czy dalej szlifować ustawienie 1-3-5-2? O tym porozmawialiśmy z 96-krotnym reprezentantem Polski, Jackiem Bąkiem.

***

Remis z Węgrami to dobry wynik, patrząc na przebieg spotkania czy jednak zły, biorąc pod uwagę, że to Polacy byli faworytami?

Przed spotkaniem na pewno chcieliśmy wygrać, ale z samego jego przebiegu nie wyglądało to najlepiej. Biorąc zatem to pod uwagę, jest dobry wynik. Nie oszukujmy, nie rozegraliśmy dobrego meczu, szczególnie w obronie.

Z obrońców właściwie tylko do Bartosza Bereszyńskiego nie można było w czwartek kierować większych pretensji.

Paulo Sousa trochę przedobrzył, wystawiając Michała Helika. Był to dla niego debiut w reprezentacji i to od razu w meczu o punkty, no i niestety nie zdał egzaminu. Fizycznie wygląda bardzo dobrze, w Anglii w ostatnim czasie zrobił spory progres. Ale myślę, że na kadrę w jego przypadku trzeba jeszcze chwilę poczekać. Nie mówię też, że nie będziemy mieli kiedyś z niego pociechy. Ostoją naszej defensywy zawsze był jednak Kamil Glik i jego od początku meczu bardzo brakowało. Para Helik-Bednarek nie funkcjonowała właściwie, podczas gdy duet Bednarek-Glik zwykle nie zawodził. Po prostu Glik to cały czas piłkarz potrzebny naszej reprezentacji.

A jakby pan ocenił grę wahadłowych – Arkadiusza Recy i Sebastiana Szymańskiego?

Reca coś tam próbował jeszcze robić, ale Szymańskiego w ogóle nie było widać. Większość piłek zagrywał do tyłu. Skrzydła na pewno nie funkcjonowały tak jak powinny. Kiedyś Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki przyzwyczaili nas do wysokiego poziomu, obaj byli naszymi motorami napędowymi. Nie można też jednak krytykować za to Sousy. Czasu ma mało, a musi próbować różnych nowych wariantów.

Na swoim poziomie nie grał też wczoraj z pewnością Wojciech Szczęsny.

Pierwszą bramkę dostał w krótki róg, więc takie sytuacje zawsze będą obciążać bramkarza. Wiadomo, że to golkiper jest tą ostatnią ostoją, ale u nas nie funkcjonowało wczoraj ani właściwe krycie, ani przesuwanie linii obrony. Brakowało też asekuracji w przypadku Bednarka i Helika. To były te małe mankamenty, które miały wpływ na stracone gole. Wydaje mi się, że gdyby Glik w czwartek grał, to do takich sytuacji by nie dochodziło. Na pewno potrafiłby odpowiednio zaasekurować Bednarka.

Do Paulo Sousy można mieć zastrzeżenia jeśli chodzi o dobór niektórych piłkarzy do pierwszego składu, ale ze zmianami Kamila Jóźwiaka i Krzysztofa Piątka trafił idealnie.

Zmiany były perfekcyjne. Dwa wejścia rezerwowych i za chwilę dwie bramki, zatem tu trzeba przyznać, że trener miał nosa. Ewidentnie te zmiany dały „kopa” reprezentacji.

Jak podejść do meczu z Andorą – jedni mówią, żeby dać szansę otrzaskać się młodym piłkarzom w reprezentacji (Sebastian Kowalczyk, Kacper Kozłowski, Kamil Piątkowski), drudzy, żeby dalej szlifować ustawienie 1-3-5-2 z czołowymi polskimi piłkarzami?

System z meczu z Węgrami, także powinien być zastosowany w rywalizacji z Andorą. Nie oszukujmy się, my to spotkanie na pewno wygramy. I jeżeli chcemy dalej to ustawienie przećwiczyć, to jest to najodpowiedniejszy moment. Tym bardziej, że kilka dni gramy z Anglią, a dalej w tej taktyce nie funkcjonujemy, tak jak trener Sousa tego oczekuje.

ROZMAWIAŁ: MACIEJ KANCZAK