Adam Matysek: Nie widzę różnicy między kadrą Brzęczka a Sousy

02.04.2021

W pierwszych trzech meczach eliminacji MŚ 2022 reprezentacja Polski zdobyła cztery punkty. Dużo to czy mało? Dlaczego nie zagraliśmy z Anglią lepiej, skoro przeciwnik też nie był w najwyższej dyspozycji? Czy jest w grze naszej kadry progres, w porównaniu z jesiennymi bojami w Lidze Narodów? O tym porozmawialiśmy z byłym bramkarzem biało-czerwonych, Adamem Matyskiem.

***

Emocje po meczu z Anglią już opadły. Jakby tak na spokojnie ocenił pan grę Polaków na Wembley?

Trzeba byłoby to bardziej rozebrać na czynniki pierwsze. Przede wszystkim ze względu na to, że samo zestawienie Polaków było niefortunne. Wydaje mi się, że w składzie mieliśmy zbyt wielu obrońców. Maciej Rybus nie jest żadnym wahadłowym, tak samo jak Bartosz Bereszyński. Obaj potrafią grać ofensywnie, ale to nie są gracze typowo do gry w ofensywie. Ich podstawowe zadanie to bowiem pilnować porządku w defensywie. Podejrzewam, że takie były założenia, bo Paulo Sousa bał się większego naporu ze strony Anglików. Oni bardzo zmienili sposób grania. Gareth Southgate zamienił styl wyspiarski na wyższą kulturę gry i to było w środę widać.

Oczekiwałem jednak w środę lepszego spotkania. Przypominało mi moje starcie z Anglią z 1999 roku, za kadencji Janusza Wójcika, który też wówczas wystawił praktycznie samych obrońców. Nasza siła ofensywna była wówczas bardzo marna i to się źle skończyło. Tutaj była podobna sytuacja. W pierwszej połowie przeszliśmy koło tego spotkania i nie mogliśmy nic właściwie zrobić. W drugiej połowie, dzięki zmianom, wyglądało to już nieco lepiej. Selekcjoner znów miał nosa do zmian, ale minus dla niego za zestawienie składu. Jesteśmy już tak ustabilizowaną reprezentacją, że nie musimy się bronić i stać nas na dużo więcej. Wcześniej ta drużyna też bowiem pokazała, że potrafi grać, zdobywać punkty i nie tylko przeciwnikowi przeszkadzać, co było widoczne w drugiej połowie. Dlatego też nie jestem zadowolony z tego spotkania.

Boli też fakt, że Anglicy w środę także nie rozegrali wielkiego meczu.

Mam takie wrażenie, że ten mit spotkań z Anglikami ciągle gdzieś w powietrzu wisi. Od lat 90-tych, gdzie non-stop wpadaliśmy na nich w kolejnych eliminacjach, cały czas każde starcie jest porównywalne z tym z 1973 roku. Reprezentacja Anglii znakomicie spisała się też na MŚ 2018 i gdzieś na pewno też to mieliśmy w głowach. Trener Sousa zatem wiedział, że rywale nie tylko doskonale wykonują stałe fragmenty gry, ale też poprzez wrzutki w pole karne, potrafią strzelać gole.

Wiadomo, że teraz to tylko gdybanie, ale z Robertem Lewandowskim w składzie, mecz na Wembley wyglądałby inaczej?

Myślę, że tak. Wiadomo, że jest to postać nietuzinkowa w polskiej piłce i najlepszy piłkarz świata. Wszelkie dywagacje, że bez niego sobie poradzimy są nieuzasadnione. Taki zawodnik, swoją osobą na boisku absorbuje 2-3 zawodników drużyny przeciwnej, dlatego czasami robi się miejsce dla pozostałych zawodników. Nie ma znaczenia, czy zdobyłby czy też nie zdobyłby bramki. To zawodnik, który elektryzuje, z którym każdy musi się liczyć. To nie tylko maszynka do strzelania goli, ale też gracz, który sam wypracowuje sytuacje dla partnerów. Będąc na boisku Robert zatem ściągałby ciężar spotkania na siebie i on sobie w takich stresowych momentach bardzo dobrze radzi.

Nie wiemy jak to by się z nim w składzie skończyło. Nie wiemy, czy z nim w składzie byśmy wygrali bądź zremisowali. Na pewno jednak jest to piłkarz, który w tym meczu dużo by dał naszej reprezentacji.

Pod nieobecność Lewandowskiego, liderem polskiego zespołu w meczu z Anglią miał być Piotr Zieliński. Znów to jednak nie był dobry występ piłkarza Napoli.

Zieliński miał 2-3 dobre zagrania w czasie meczu. Powiem jednak tak – są zawodnicy, którzy w reprezentacji Polski nie do końca dźwigają ciężar pokładanych w nich nadziei oraz możliwości, które posiadają. Te Zieliński ma niewątpliwie wielkie. Pokazuje to na co dzień w lidze włoskiej. Strzela gole, dysponuje znakomitym przeglądem pola. Pokazał to w spotkaniu z Węgrami, kiedy po jego znakomitym podaniu, padła bramka Kamila Jóźwiaka. Z kolei w drugiej połowie z Anglią wyglądał już trochę lepiej, cała reprezentacja wówczas wyżej grała.

Cały czas się zastanawiamy, jaka pozycja byłaby dla niego najwłaściwsza. Wydaje mi się, że kiedy ma zadania bardziej ofensywne, gdy potrafi zagrać nietuzinkowe podanie, przyjąć piłkę. W kadrze bowiem po raz kolejny nie spełnił oczekiwań. Tym bardziej, że akcja po której Anglicy mieli rzut karny, spowodowana była jego stratą. Nie powinien bowiem obracać się z piłką w stronę własnej bramki, 40. metrów od pola karnego, zwłaszcza, że mógł piłkę zagrywać do przodu. I za duży minus dla niego. Oczywiście byli tam jeszcze inni zawodnicy, którzy tą akcję mogli przerwać, ale głównie będziemy pamiętać, że to od niego rozpoczęło się to całe nieszczęście.

Zastanawiam się jak do niego dotrzeć. Co zrobić, aby w końcu był liderem. Na razie nim nie jest i wiele wskazuje na to, że już nim nie będzie.

W pierwszych trzech meczach eliminacji MŚ 2022 widział pan postęp w grze reprezentacji, w porównaniu z kadencją Jerzego Brzęczka?

Nie ulega wątpliwości, że dla nowego trenera jest to sytuacja bardzo ciężka. On tej drużyny nie zna. Przygotowując się do pracy z reprezentacją, oglądał z pewnością wiele jej meczów, analizował dokładnie grę każdego zawodnika. Do tego dochodzi kwestia języka. Gdyby znał nasz język, łatwiej byłoby mu przekazać piłkarzom pewne uwagi, schematy, którymi chce się grać. Do tego potrzeba jednak czasu.

Na pewno pierwsze mecze były rozczarowujące. Mamy tylko cztery punkty, to nie jest wynik, na który liczyliśmy. A może cały czas liczymy na zbyt wiele? Ta reprezentacja przeszła ogromną rewolucję. Jerzy Brzęczek zaczął wprowadzać wielu młodych zawodników,  za co duży plus dla niego, że nie bał się tego zrobić. Ci piłkarze dalej są w drużynie narodowej, jak np. Kamil Jóźwiak czy Jakub Moder. Dlatego nie jest to łatwa sytuacja. Jeżeli jednak obejmujesz reprezentację, wypadałoby, żeby wyglądało to trochę inaczej.

Ja nie widzę żadnej poprawy. A o to będzie bardzo ciężko, bo do maja nie gramy już żadnego spotkania. Potem gry kontrolne przed Euro 2020, same mistrzostwa. I tam już nie będzie przebacz. Jesienią zaś kolejna tura eliminacji MŚ. Nie wiem zatem jak to będzie, bo nie widać żadnego progresu. Mogę mieć tylko nadzieje, że to się zmieni. Wszyscy narzekaliśmy bowiem na Brzęczka, że nie wygląda to dobrze. Były też głosy z drużyny, że drużyna ma problemy z taktyką, z właściwym jej zrozumieniem. Dziś sytuacja jest podobna. Pozmieniane są oczywiście pewne formacje, trochę inaczej wygląda ustawienie, ale w gruncie rzeczy efekt jest taki, że wciąż nie ma poprawy.

ROZMAWIAŁ: MACIEJ KANCZAK