Włochy – Anglia: Co nas czeka w finale?

11.07.2021

Już tylko godziny pozostały do rozpoczęcia najważniejszego meczu piłkarskiego w tym roku. Spotkanie Włochy – Anglia jest przedstawiane jako starcie nie tylko dwóch najlepszych drużyn turnieju. Niektórzy odwołują się do pojedynku dobra ze złem. Pierwsze ma być po stronie kadry Roberto Manciniego. Drugie zaś gospodarzy finałowej potyczki. Moralność sobie odpuśćmy. Zerknijmy, co nas może czekać przez 90 minut.

Jedni i drudzy potrafią dominować, ale jedni i drudzy pokazali już inną twarz. Taką, która może jest mniej efektowna, ale zdecydowanie efektywna. Weźmy pod uwagę mecze obu drużyn w fazie pucharowej.

Anglia cierpieć potrafi

Wiele mówi się, że obecna kadra Anglii to już inne pokolenie, inna mentalność. Dzisiaj mowa o piłkarzach, którzy chcą dominować, posiadać piłkę, mając przy tym ogromne umiejętności techniczne. To prawda, patrząc przez cały przekrój ofensywnych graczy. Zaczynając od Raheema Sterlina, przez Masona Mounta, Bukayo Sakę, Phila Fodena, na Jadonie Sancho kończąc. Jednak Gareth Southgate wcale nie rzuca wszystkie do ofensywnej gry.

Pierwsza połowa przeciwko Niemcom? Praktycznie totalne oddanie pola. Zwłaszcza w pierwszych minutach. Harry Maguire denerwujący się, że nie ma do kogo podać. Ekipa Joachima Loewa tłamsiła gospodarzy wysokim pressingiem, raz po raz odbierając piłkę niedaleko od bramki Jordana Pickforda. Kluczem jednak był fakt, że oni tego nie wykorzystali, za co zapłacili wysoką cenę.

Przeciwko Ukraińcom początek był kompletnie odmienny. Od razu Anglia ruszyła na rywala i szybko strzeliła gola. Potem jednak spore zwolnienie i kolejne przyspieszenia. Dorzucili trzy bramki, pozbawiając rywala złudzeń i po raz kolejny nie musieli forsować tempa. Synowie Albionu na tym turnieju nie są efektowną ekipą. Nie można powiedzieć, by się ich oglądało z wielką przyjemnością. Są jednak do bólu skuteczni i potrafią unikać kłopotów.

W takowe wpadli w półfinale, gdy znowu rywale potrafili szybko odbierać im piłkę na ich połowie. Dania skorzystała i strzeliła gola, ale wtedy… obudzili Anglików. W zasadzie od straconego gola, przewaga gospodarzy rosła i rosła. Ciekawą rzecz zauważył wówczas Michał Zachodny. Dużą zasługę w tym miała zmiana ustawienia dla zawodników na pozycjach 6 i 8. Wcześniej schodzili po piłkę tyłem do bramki przeciwnika, z rywalem na plecach. Po zmianie, schodzili do boku i mieli przed sobą całe boisko.

Nowy styl, ale o starym nie zapomnieli

Jeśli ktoś kojarzy Włochów z dawnych lat, powinien wszystkie wspomnienia wyrzucić do kosza. Dzisiaj Italia to drużyna mająca mnóstwo jakości w drugiej linii. Oglądanie tercetu Jorginho – Veratti – Barella daje wiele radości każdemu kibicowi. To właśnie na nich oparta jest w tym momencie Squadra Azurra. Dzisiaj to ofensywna ekipa, podobnie zresztą jak wygląda obecnie Serie A. Idealne odwzorowanie, które jeszcze nadal czasami ma kłopoty, by przebić się do świadomości niedzielnego kibica.

Najbardziej miarodajne do oceny w kontekście finału, będą dwa ostatnie mecze. Wtedy grali z rywalami na podobnej półce do Anglików. Belgów potrafili kompletnie zdominować przez długie momenty pierwszej połowy. Zresztą, tylko przez głupotę Di Lorenzo schodzili z jedną, a nie dwoma, bramką przewagi. Podłączyli Belgów do tlenu i potem… zagrali w starym stylu. Tym razem oni zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, ale nie próbowali nawet tego zmieniać. Oczywiście Lukaku powinien strzelić przynajmniej drugiego, a może i trzeciego gola. Jednak to byli Włosi w starym stylu.

Ten sam manewr powtarzali przeciwko Hiszpanii. Tutaj jednak nie mieli takich momentów dominacji, jak z Belgią. Głównie biegali za piłką, przesuwali z lewej do prawej strony i w zasadzie nie dopuszczali rywala do klarownych sytuacji strzeleckich. Gdy potrzebowali, ruszali do przodu i indywidualnymi zrywami potrafili uprzykrzyć życie Unaiowi Simonowi.

Kto będzie dominował?

Włochy – Anglia to mecz, w którym każdy scenariusz jest możliwy. Obie drużyny zdecydowanie dominowały, gdy naprzeciw stawały znacznie słabsze kadry. Jednak, gdy siły były bardziej wyrównane, wówczas sytuacja mocno się zmieniała. Czy możemy się spodziewać dzisiaj szalonej gry? Raczej nie. Tempo powinno być wysokie, ale jednak do czasu pierwszego gola, to będzie zamknięte spotkanie. Gareth Southgate kilkukrotnie był już krytykowany przed meczami za swoje decyzje personalne. Zwłaszcza przed Niemcami. Zmienił optykę na zespół, ale sprawdziło się w 100%. Być może na finał wykombinuje znowu coś specjalnego. Roberto Mancini aż tak nie zmienia oblicza zespołu, jednak to Włosi są uznawani za maniaków taktyki!