Mladenović nawiązał do swoich najlepszych meczów, ale na Napoli to nie wystarczyło

04.11.2021

Pomimo że Legia przez 40 minut prowadziła z Napoli, to finalnie klub z Łazienkowskiej uległ podopiecznym Luciano Spallettiego aż 1:4. Dopóki gra Legii się układała, jednym z najjaśniejszych punktów Wojskowych był Filip Mladenović. Serb był aktywny w ofensywie i – do czasu – niemal bezbłędny w defensywie. Widać było, że czuł się dziś na boisku pewnie. Finalnie na niewiele się to zdało, ale przebłysk formy Mladenovicia zasługuje na choć trochę uwagi. 

Powrót do formy?

Filip Mladenović nie ma za sobą najlepszego początku sezonu. Serb to jeden z tych piłkarzy, którzy w meczu z Napoli mogli mieć coś do udowodnienia. Jako że Marek Gołębiewski, wzorem swojego poprzednika zdecydował się na ustawienie z trójką środkowych obrońców, obrońca wybiegł na murawę na swojej nominalnej pozycji. Mladenović już na samym początku zasygnalizował, że czuje się dziś na boisku wyjątkowo dobrze. Serb przede wszystkim pokazał, że grający po jego stronie Di Lorenzo nie będzie miał dzisiaj łatwego życia.

W 10. minucie spotkania Mladenović znalazł się z piłką przy nodze na skraju pola karnego Napoli. Serb odprowadził do linii końcowej Anguissę, po czym ze stoickim spokojem nawinął zawodnika rywali i bardzo dokładnym podaniem obsłużył Mahira Emreliego, który wyprowadził Legię na prowadzenie. Po zdobyciu bramki Legia oddała inicjatywę neapolitańczykom, co poskutkowało również bardziej defensywnym usposobieniem serbskiego obrońcy. Mladenović nie przestawał jednak zachwycać. Nadal nie odpuszczał na krok Di Lorenzo, a kiedy trzeba było, to potrafił zaangażować się w akcję ofensywną. Jak na wahadłowego drużyny, która skupia się na defensywie nadzwyczaj często przechodziła przez niego piłka. Koledzy z drużyny wyczuli chyba, że Serb jest dzisiaj pewnym punktem drużyny.

Bezbłędny do czasu

W 40. minucie spotkania 30-letni wahadłowy pokusił się nawet o odważne, ofensywne wejście w środku pola. O podanie aż prosił się Artur Jędrzejczyk, ale Mladenović ewidentnie poczuł, że stać go dzisiaj na wielkie rzeczy i uderzył na bramkę Napoli z okolic trzydziestego metra. Na pewno nie był to najlepszy strzał jaki Serb oddał w życiu, ale był to kolejny sygnał, że wahadłowy czuje się dzisiaj bardzo dobrze z piłką przy nodze.

Pierwsza poważniejsza wpadka zdarzyła się Mladenoviciowi dopiero po godzinie gry. Wtedy to aktywny dziś Di Lorenzo zdołał po raz pierwszy ominąć zawodnika Legii. Pomyłka ta nie miała jednak żadnych katastrofalnych skutków. W kolejnych minutach drugiej połowy wahadłowy był nieco mniej widoczny, bo Legia coraz częściej atakowała atakowała prawym zamiast lewym skrzydłem.

Rzut karny i bramka Piotra Zielińskiego, a później zachowanie Jouse sprawiło, że wszyscy Legioniści spuścili już nieco z tonu. Podobnie było w przypadku Filipa Mladenovicia, który podobnie jak koledzy z drużyny zaczął wyglądać na kompletnie zagubionego. Do momentu bramki na 1:2 występ Serba można oceniać jednak naprawdę pozytywnie. Wahadłowy pokazał, że nie zapomniał jak się gra w piłkę i może być jeszcze przydatnym elementem układanki Marka Gołębiewskiego.