Vuko na ratunek. Czy Serb odbuduje Legię?

18.12.2021

Ostatnie miesiące w stołecznym klubie to istna jazda bez trzymanki. Konia z rzędem temu, kto przewidział, iż tak będzie wyglądała druga połowa 2021 roku w wykonaniu mistrzów Polski. Fatalne wyniki, zmiany trenerów, Legia w strefie spadkowej PKO BP Ekstraklasy – obraz jak po wojnie. Czy Legia może jeszcze w jakiś sposób uratować ten sezon? Misję odbudowy zespołu z Łazienkowskiej powierzono staremu znajomemu – Aleksandarowi Vukoviciovi.

Miłe złego początki

Początek tego sezonu nie zapowiadał nadejścia do Warszawy aż takiej burzy. Mistrzowie Polski odpadli w 3. rundzie el. Ligi Mistrzów, ale po pokonaniu Slavii Pragi awansowali do fazy grupowej Ligi Europy, wracając tym samym do europejskich pucharów po pięciu latach przerwy. Co więcej, Legioniści wygrali swoje dwa pierwsze mecze, pokonując Spartaka Moskwa i Leicester. Po dwóch kolejkach podopieczni trenera Czesława Michniewicza zajmowali sensacyjne pierwsze miejsce w swojej grupie. Owszem, Legia na początku sezonu w lidze grała w kratkę, ale wydawało się, iż zespół z Warszawy prędzej czy później złapie właściwy rytm i pogodzi rozgrywki Ekstraklasy z Ligą Europy. Tak się jednak nie stało…

„Grupa imprezowa”

Gra Legii z meczu na mecz wyglądała coraz gorzej. Po raz ostatni kibice Legii mogli czuć dumę po spotkaniu z wyżej wspomnianym już zespołem z Premier League. Później zaczął się wielki zjazd. Warszawianie przegrali kolejno z Lechią, Lechem oraz Napoli, a w mediach zaczęły pojawiać się doniesienia o tzw. „grupie imprezowej”. Zawodnikom Legii, w tym sprowadzonemu przed sezonem Mahirowi Emreliemu, zarzucano niesportowy tryb życia. Doszło do tego, iż trener Czesław Michniewicz na mecz z Piastem w Gliwicach zabrał tylko 16 zawodników. Mistrzowie Polski polegli z kretesem, przegrywając aż 4:1. Dzień później, 25 października, klub poinformował o zwolnieniu Michniewicza.

Niechlubny rekord wyrównany

Schedę po Michniewiczu tymczasowo objął Marek Gołębiewski, pełniący do tej pory funkcję trenera rezerw „Wojskowych”. Zmiana trenera nie odmieniła jednak drużyny z Łazienkowskiej. Po meczu w Gliwicach Legia przegrała trzy kolejne mecze w lidze, wyrównując tym samym swój niechlubny rekord siedmiu porażek z rzędu z… 1930 roku. W międzyczasie warszawianie ulegli też dwukrotnie w Lidze Europy i wymarzona gra w europejskich pucharach na wiosnę zaczęła się oddalać. Legia w końcu przełamała ligową niemoc 28 listopada, pokonując skromnie Jagiellonię, ale to wciąż było za mało, aby wyjść z kryzysu. Tydzień później Legioniści musieli uznać wyższość Cracovii, a 9 grudnia ostatecznie pogrzebali szansę na wyjście z grupy Ligi Europy, ulegając u siebie Spartakowi. Czarę goryczy przelała ubiegłotygodniowa porażka z Wisłą w Płocku. Po meczu trener Gołębiewski podał się do dymisji, a zarząd stołecznego klubu tę dymisję przyjął.

Vuković wraca na Łazienkowską

Na ogłoszenie nowego trenera nie trzeba było długo czekać. Już w poniedziałek Legia poinformowała o powrocie do klubu Aleksandara Vukovicia. – W chwili, kiedy zdecydowałem się na ponowne przyjście do klubu, będąc zaskoczony telefonem, powiedziałem: że nie wracam tu ani dla prezesa ani dla dyrektora klubu. Nie wracam też dla siebie. Wracam tu na umowie, którą miałem wcześniej. Ten klub mnie tak naprawdę ukształtował jako piłkarza, a potem trenera. To ponad połowa mojego dorosłego życia. Dostałem pytanie o wejście do pewnego pożaru. Zdecydowałem się do niego wejść, bo pali się też mój dom – powiedział na konferencji prasowej nowy szkoleniowiec mistrzów Polski.

Rozsądne rozwiązanie

O opinię na temat powrotu Serba na Łazienkowską zapytaliśmy Marcina Mięciela, byłego napastnika m.in. Legii. – Nie chciałbym teraz oceniać ponownego zatrudnienia Vuko, na oceny pewnie przyjdzie czas. Na pewno jest to rozsądne rozwiązanie. Vuko dobrze zna klub, wie o nim praktycznie wszystko i ma już spore doświadczenie. Poza tym, wciąż jest na kontrakcie, więc z ekonomicznego punktu widzenia to rozwiązanie również ma senspowiedział były snajper warszawskiej drużyny.

Ten zespół da się odbudować

Dwa dni po ponownym objęciu stanowiska trenera przez Vukovicia, Legia rozprawiła się u siebie z Zagłębiem Lubin, ogrywając gości aż 4:0. – Przełamanie było potrzebne Legii. Drużyna zagrała z mającym swoje problemy Zagłębiem, ale taki mecz był jej po prostu niezbędny. Przełamali się napastnicy, a to dla nich bardzo ważny moment. Legia to zespół ze zdecydowanie większym potencjałem, aniżeli pokazuje tabela Ekstraklasy. Z pewnością tę drużynę da się odbudować. Vuko zrobi wszystko, aby dobrze wykorzystać zimową przerwę i tchnąć w ten zespół nowy impuls. Właściwie to Legia już dostała impuls. Miejsce Legii na pewno nie jest w strefie spadkowej – dodaje Marcin Mięciel.

Legia faworytem ostatniego meczu w tym roku

W niedzielę Legioniści zakończą rok 2021 meczem z rewelacyjnie spisującym się w tym sezonie beniaminkiem z Radomia. Obie drużyny w tabeli dzieli aż siedemnaście punktów, ale według ekspertów to właśnie gospodarze pozostają faworytem tego spotkania. – Legia to Legia, ona zawsze gra o zwycięstwo, zwłaszcza u siebie. Radomiak to dobry zespół, ale drużynę Vukovicia z pewnością stać na wygraną – zakończył były napastnik stołecznego klubu.

Sezon nie jest jeszcze do końca stracony

Trudno sobie wyobrazić, aby przy takiej stracie Legia miała jeszcze namieszać w tym sezonie w lidze, nawet jeśli Vuković faktycznie zdoła odmienić jej obliczę. „Wojskowi” mają jednak na wiosnę o co walczyć. Legioniści wciąż pozostają w grze o Puchar Polski, którego ewentualne zdobycie zapewniłoby start w el. Ligi Konferencji Europy i chociaż trochę osłodziło gorycz pozostałą po pierwszej części sezonu.