3,5 roku Thomasa Rogne w Lechu – jak zapamiętamy Norwega?

07.01.2022

W 2018 roku Lech Poznań ściągał Thomasa Rogne, jako zawodnika, który może mieć wszystko, by stać się czołową postacią całej Ekstraklasy. Teraz, gdy Norweg opuszcza stolicę Wielkopolski, można odczuwać spory niedosyt. Czy po byłym defensorze Celtiku można było spodziewać się czegoś więcej?

Nie wygrał z kontuzjami

Thomas Rogne dołączył do Lecha Poznań na początku 2018 roku, a więc w trakcie sezonu. Już wtedy Norwegowi nie udało się zadebiutować w zespole prowadzonym przez Nenada Bjelicę, który walczył o mistrzostwo Polski. W Wielkopolsce panowała narracja, że Rogne lada chwila wskoczy do wyjściowego składu, by współtworzyć duet środkowych obrońców z Emirem Dilaverem. Byłoby to coś zupełnie normalnego, bo gdy przypominamy z kim wspominanemu Dilaverowi przychodziło grać u boku, to kibice Kolejorza od razu mogliby złapać się za głowę. Rafał Janicki? Nie licząc wyjątków, to popełniał klops za klopsem. Nikola Vujadinović? Kiedyś strzelił gola w klasyku z Legią Warszawa, ale na tym lista pozytywów się kończy. Jak się jednak okazało, Rogne ostatecznie na grę w kampanii 2017/18 nie pozwoliła mu kontuzja.

W sezon 2018/19 Lech wszedł już pod dowództwem Ivana Djurdjevicia. Serb od początku widział Rogne w swoich planach, zresztą podobnie, jak dwaj kolejni trenerzy Lecha w ówczesnej kampanii, którzy zastąpili Djukę. Kolejorz rozgrywał słaby sezon, liczba błędów w obronie momentami była porażająca, ale akurat Rogne zawalał najmniej. Wielbłądy i inne kolizje regularnie popełniali Janicki i Vujadinović, którzy zostali w klubie, a dodatkowo “wspierali” ich takie asy, jak Vernon De Marco czy Dimitris Goutas. Tymczasem u samego Thomasa Rogne brakowało regularności. Trzy rozegrane mecze z rzędu i kontuzja. Powrót, sześć spotkań na murawie i znowu uraz. Kolejne trzy mecze i stop. Ponownie Norweg niezdolny do gry.

Już wtedy było widać, że chociaż sportowo Rogne potrafił się bronić, to ciągłość jego urazów była nieprawdopodobna. Prześledźmy sobie dokładnie sezon 2019/20, a więc rozgrywki, w których Lech pod wodzą Dariusza Żurawia został wicemistrzem Polski:

  • 4 ligowe mecze z rzędu i przerwa – kontuzja
  • 2 ligowe mecze z rzędu i przerwa – kontuzja
  • 6 ligowych meczów z rzędu i przerwa – kontuzja
  • 3 ligowe mecze z rzędu i przerwa – kontuzja
  • 2 ligowe mecze z rzędu i przerwa – kontuzja

Jeszcze gorzej wyglądał sezon 2020/21, kiedy Lech awansował do Ligi Europy i musiał grać co trzy dni. Niedawno defensorowi ostatecznie podziękował Maciej Skorża, który wyszedł z założenia, że pomimo sportowej klasy Rogne, nie jest w stanie na niego liczyć, zwłaszcza, że celem jest tylko i wyłącznie mistrzostwo Polski. Liczby mówią jasno – najdłuższa seria rozegranych spotkań z rzędu przez Thomasa Rogne w Lechu to 6. SZEŚĆ. Dla porównania możemy spojrzeć na obecny zespół z Poznania i jego lidera w obronie. Bartosz Salamon w tym sezonie rozegrał komplet wszystkich 19 meczów w Ekstraklasie bez żadnej przerwy.

Zatem, jak opierać zespół na zawodniku, którego ciągle nie ma? Zawodniku, którego cały czas trapią urazy? Czasami małe, drobne, ale jednak takie, które wykluczają go z udziału w poszczególnych meczach. W zasadzie, to dla Thomasa Rogne przejście obok lodówki groziło przeziębieniem. A kiedy tylko klub informował, że Norweg jest zdrowy i znajduje się w kadrze meczowej, to przecież zawsze można było mieć wątpliwości czy nie potknie się na trzystopniowych schodach w autokarze.

Ważna osoba w szatni

Na dłuższą metę nie dało się polegać na Rogne z wcześniej opisanych przyczyn, ale trzeba mu oddać to, że kiedy tylko na boisku był, to zazwyczaj pokazywał się z dobrej strony. Starcia w powietrzu? Żaden problem, co więcej większość pojedynków wygrywał z elegancją. Wizyta w polu karnym rywala? Często przeciwnikowi mogło śmierdzieć golem. Po prostu było widać, że ten zawodnik nieprzypadkowo znalazł się kiedyś w Premier League, a potem trafił do Celtiku. Niestety prawdopodobnie również nieprzypadkowo na pewnym etapie z niego zrezygnowano, ale kwestie zdrowotne już zostawmy.

Warto przypomnieć, że Thomas Rogne stał się ważną osobą w szatni Lecha. To właśnie jego wybrano kapitanem w sezonie 2019/20, kiedy klub wraz trenerem Dariuszem Żurawiem odmłodzili drużynę i obudowali ją doświadczonymi obcokrajowcami, jak Tiba, Gytkjaer czy właśnie Rogne. Środkowy obrońca w roli kapitana spisywał się odpowiednio, nawet pomimo tego, że nie dał rady przyswoić sobie języka polskiego.

Na kibicach Lecha, którzy zaliczają się do grona osób wymagających, wrażenie mogła zrobić przemowa kapitana do zespołu przed ligowym spotkaniem z Lechią Gdańsk. Nie był to najłatwiejszy czas Kolejorza, który miał za sobą trzy mecze z rzędu ze straconym golem w końcówce.

Jak zapamiętamy Rogne?

Jakie wrażenie pozostawił po sobie Thomas Rogne? Niby w porządku, było wiele dobrych chwil, ale pozostał niedosyt. I nie ma wątpliwości skąd on się wziął, bo to już opisaliśmy. Niewiele zabrakło do tego, aby i sportowo, było nieco lepiej. Właśnie w 2020 roku Kolejorz przecież skończył ligę trzy punkty od Legii Warszawa, a walkę o finał Pucharu Polski przegrał po karnych z Lechią Gdańsk. Ówczesnemu kapitanowi nie przyszło zatem wznieść do góry żadnego pucharu.

Teraz 31-letniego Thomasa Rogne czeka kontynuacja kariery w Grecji. Nowym klubem Norwega od stycznia został walczący o utrzymanie Apollon Smyrnis. Mamy nadzieję, że Thomas w swoim nowym klubie będzie w stanie wykręcić lepszy rezultat rozegranych meczów z rzędu niż w Lechu. Jednak, jak mawia klasyk: „przypuszczam, że wątpię”.

A zupełnie poważnie – Thomas, powodzenia w dalszej karierze i dużo zdrowia!