Sprzątanie i zmiany w Zagłębiu Lubin – o co powalczy Piotr Stokowiec?

21.01.2022
Ostatnia aktualizacja 24 stycznia, 2022 o 13:55

Trudno nie odnieść wrażenia, że przebudzono się w Zagłębiu Lubin. Cała pierwsza runda sezonu 2021/22, a także okres, przed jej rozpoczęciem to festiwal żenady – kompletnie nieudana kadencja Dariusza Żurawia, nałożenie na siebie obowiązku gry zawodnikami U-24, zupełnie nietrafione transfery, a później komediowa gra na boisku. To wszystko spowodowało, że teraz władze Zagłębia oraz nowy trener, Piotr Stokowiec, przygotowują się do rundy wiosennej mając nadzieję, że Miedziowi nie uwikłają się w walkę o uniknięcie degradacji.

Sytuacja w tabeli nie jest bezpieczna

Na wstępie trzeba zaznaczyć, że gdy spojrzymy na ligową tabelę, to pozycja Zagłębia Lubin wcale nie jest spokojna. 6 zwycięstw, 2 remisy i aż 11 porażek spowodowało, że Miedziowi zakończyli rok na 14. miejscu mając tylko 4 oczka więcej od Warty Poznań, a więc zespołu z pierwszej spadkowej pozycji. Dramatyczna okazała się końcówka roku, w której udało się pokonać zaledwie Wisłę Kraków. Dodajmy, że Biała Gwiazda także nie grzeszyła dobrą formą.

Tabela prezentuje się następująco:

14. Zagłębie Lubin 20 punktów
15. Górnik Łęczna 18 punktów
16. Warta Poznań 16 punktów
17. Legia Warszawa 15 punktów
18. Bruk-Bet Termalica 12 punktów

Zatem umówmy się – pozycja Zagłębia jest taka, że na ten moment nie ma żadnej gwarancji utrzymania (przypomnijmy, że Dariusz Żuraw zapowiadał walkę o pierwszą piątkę). Sytuacja może się poprawić na samym starcie rundy, kiedy zespół zagra z Legią Warszawa i ewentualne zwycięstwo z bezpośrednim rywalem oddaliłoby Miedziowych od strefy spadkowej. Przypomnijmy jednak, że jeszcze miesiąc temu z tym samym rywalem Lubinianie nawet nie powalczyli i przy Łazienkowskiej dostali w łeb dość konkretnie, bo 0:4.

Sprzątanie w kadrze meczowej

Z drugiej strony na uwadze należy mieć to, że wówczas w stolicy wystąpiło jeszcze to stare Zagłębie. Drużyna, w której nie było widać ikry oraz charakteru. Na dodatek zagraniczna obrona zespołu popełniała wielbłąd za wielbłądem. Czy teraz nastąpi zmiana względem tamtych koszmarów nie wiemy, ale z pewnością klub wykonał kroki ku temu, aby przyszłość okazała się nieco bardziej kolorowa.

Sprzątanie w klubie rozpoczęło się od ponownego przyjścia do Lubina Piotra Burlikowskiego, czyli dyrektora pionu sportowego. W zasadzie w momencie przejęcia tej funkcji było wiadome, że celem Burlikowskiego jest zatrudnienie Piotra Stokowca. Ówczesnego szkoleniowca, Dariusza Żurawia nie broniło nic. Ani nie mogliśmy mówić o dobrych wynikach, a tym bardziej o stylu gry, jaki proponowano kibicom na boisku. Rezultaty w lidze na początku były średnie, a później przekształciły się w fatalne. Do pewnego momentu nawet jakoś szło w Pucharze Polski, ale ostatecznie Zagłębie odpadło w 1/8 finału z pierwszoligową Arką Gdynia.

Dariusz Żuraw dał sobie narzucić dziwaczną politykę klubu. Przed sezonem zakomunikowano, że teraz w Zagłębiu każdy trener będzie miał obowiązek gry co najmniej czterema piłkarzami do lat 24 w wyjściowej jedenastce. Problem w tym, że obecnie w Lubinie zwyczajnie nie ma aż tylu piłkarzy w tym wieku, którzy spokojnie byliby gotowi do gry na poziomie Ekstraklasy. Promowanie zawodników na siłę nikomu nie mogło wyjść na dobre i skończyło się tym, że i ten aspekt miał spore znaczenie w kontekście braku zadowalających wyników.

O tym już wspominaliśmy, ale w trakcie sezonu w Zagłębiu zmieniły się władze (m. in. do klubu wrócił właśnie Burlikowski) i skoro chciały u siebie Piotra Stokowca, to było jasne, że ten nie zgodzi się na pracę w takich warunkach, jak Żuraw. Co postanowiono? Nieadekwatną do jakości poszczególnych zawodników koncepcję ostatecznie porzucono i były trener Lechii Gdańsk będzie mógł wystawiać do gry taki skład, jaki tylko żywnie mu się podoba.

Kolejnym krokiem są ruchy transferowe. Z klubu pożegnano obcokrajowców, którzy w defensywie Zagłębia odstawiali istny – jak mawiał Nenad Bjelica – cyrkus. Aleksandar Pantić miał fajne CV, bo można tam znaleźć kluby hiszpańskie czy Dynamo Kijów, ale w Ekstraklasie jedyne co gromadził to błędy i czerwone kartki. Lorenco Simić? Do pewnego momentu wyglądał nieźle, ale ostatecznie okazał się pomyłką. Ian Soler? Tutaj nawet nie będziemy komentować, bo po prostu nie wypada.

W ich miejsce do klubu sprowadzono Polaków. Po pierwsze do Lubina wrócił doświadczony w naszej lidze, Bartosz Kopacz. Po drugie, z Warty Poznań zabrano 22-letniego Aleksa Ławniczaka, który – chociaż jest po kontuzji – powinien w Zagłębiu wykonać kolejny krok w swojej karierze. W sumie to można w ciemno założyć, że teraz komediowych sytuacji w defensywnych szeregach obejrzymy znacznie mniej.

Ciekawe, jak wyglądać będzie sytuacja w ataku. Zagłębie od ponad roku mierzy się z kłopotem w postaci braku napastnika. Wydawało się, że powoli rozkręci się Tomas Zajić, jednak niestety w pewnym momencie doznał kontuzji. Teraz do klubu trafił Martin Doleżal. I można z nim wiązać nadzieję, bowiem Czech jeszcze w poprzednim sezonie w rodzimej lidze, grając dla FK Jablonec, zdobył 14 trafień.

O co będzie walczyć Zagłębie?

W Lubinie mają nadzieję, że Zagłębie przede wszystkim nie zapląta się w walkę o utrzymanie. Czy są szansę na coś więcej niż spokojny środek tabeli? Nie sądzimy. W klubie z pewnością żałują, że tak łatwo zespół przewrócił się w Pucharze Polski, bo te rozgrywki mogłoby być dla Miedziowych realnym celem.

Wydaje się, że Piotr Stokowiec podczas tej rundy po prostu będzie miał za zadanie powoli budować drużynę na kolejny sezon. W Lubinie celem jest to, aby Zagłębie nie było już postrzegane, jako przeciętniak i wygodne miejsce do pracy dla piłkarzy. A póki co, tak właśnie jest.