Przełamać żelazną defensywę, czyli gdzie leży klucz do awansu na mundial

29.03.2022

Przed nami jedno z najważniejszych spotkań reprezentacji Polski w ostatnich latach. Szwecja to od wielu dekad rywal dla nas niewygodny i możemy się spodziewać, że równie niewygodnym rywalem Szwedzi będą również we wtorek. Zawodnicy Janne Anderssona na boisku nie czarują, ale mimo wszystko w ostatnich latach radzą sobie nieco lepiej niż polska kadra. Równie żywy, co przykry dowód tego, wszyscy dostaliśmy przy okazji EURO 2020. Jak znaleźć receptę na Szwecję – drużynę, która w 2021 roku straciła dwa razy mniej goli niż reprezentacja Polski? 

Cytując Kamila Grosickiego: nadszedł dzień dzisiejszy. Około godziny 23:00 wszystko będzie już jasne. Po licznych perturbacjach, które mniej lub bardziej bezpośrednio dotykały w ostatnich miesiącach reprezentację Polski, Lewandowskiego i spółkę czeka dzień sądu. O tym, że reprezentacja Szwecji jest dla nas rywalem trudnym chyba nie musimy nikogo zbytnio przekonywać. Po raz ostatni w meczu o stawkę wygraliśmy ze Szwedami w 1974 roku. Dla tych, którzy preferują bardziej współczesną historię, wystarczy wspomnieć chociażby o klęsce, którą ponieśliśmy na mistrzostwach Europy.

Kiedy w 2018 roku Polacy cierpieli katusze w grupowych pojedynkach z Senegalem i Kolumbią, Szwedzi pewnie rozprawiali się z Koreą Południową, Meksykiem i… mistrzami świata Niemcami. Przygoda kraju z Półwyspu Skandynawskiego na rosyjskim mundialu dobiegła końca dopiero w ćwierćfinale. W walce o bilet do Kataru Szwecja co prawda nie zachwycała, ale pięć zwycięstw i trzy porażki wystarczyły by zająć drugie miejsce w grupie, za plecami Hiszpanów.

Selekcjoner Janne Andersson, który prowadzi szwedzką kadrę od 2016 roku nie jest Prometeuszem, który ofiarował narodowi szwedzkiemu płomień cudownej myśli szkoleniowej. Szwecja to reprezentacja bardzo specyficzna, która potrafi bardzo mocno utrudnić życie swoich rywali, ale wydaje się, że najlepszym sposobem na Szwedów jest pozwolić im grać w piłkę.

Szczelna defensywa i elastyczność

Reprezentacja Szwecji defensywą stoi, czego najlepszym dowodem jest fakt, że podopieczni Janne Anderssona stracili w całym 2021 roku zaledwie 11 bramek. Wynik, który wykręciła kadra Paulo Sousy jest prawie dwa razy słabszy. Nie jest jednak tajemnicą, że reprezentacja prowadzona przez portugalskiego selekcjonera miała spore problemy z obroną i paradoksalnie – prosty futbol Czesława Michniewicza może być dobrą ripostą na poczynania Szwedów.

Szwecja posiada w swoim składzie kilku zawodników, którzy swojej techniki użytkowej wstydzić się nie muszą, niemniej jednak trener Janne Andersson jest zwolennikiem – na pierwszy rzut oka – prostszego futbolu, opartego na kontrataku. Szwedzi najlepiej czują się gdy mogą oddać piłkę rywalowi i ograniczyć się do czyhania na jego błędy. O tym, że kadra Anderssona gubi się, kiedy to na niej spoczywa ciężar prowadzenia gry najlepiej świadczy fakt, że sześć spośród jedenastu bramek, które reprezentacja Szwecji straciła w ubiegłym roku strzeliły jej Grecja, Gruzja i Armenia.

Dostępu do bramki Szwedów strzeże Robin Olsen, który przebył błyskawiczną drogę od piłkarza odrzuconego przez AS Romę do jednego z najlepszych golkiperów EURO 2020. Komplementów pod adresem 32-latka, który został niedawno klubowym kolegą Matty’ego Casha nie szczędził rok temu Andersson. – Nie potrafię zrozumieć dlaczego nie znajduje miejsca między słupkami w klubach, w których występuje. W Evertonie musiał rywalizować z Jordanem Pickfordem, więc wtedy można było się z tym pogodzić, ale generalnie nie potrafię pojąć, jak ktoś tak dobry nie wychodzi co tydzień w podstawowym składzie jednego z czołowych europejskich klubów. 

Przed Olsnem w meczu z reprezentacją Polski ustawi się najprawdopodobniej Victor Lindelof, czyli piłkarz, który ze zmiennym szczęściem radzi sobie w Manchesterze United, ale w tym sezonie ma już na koncie 20 występów w Premier League. Jego partnerem będzie najpewniej Joakim Nilsson – podstawowy zawodnik Arminii Bielefeld i wynalazek trenera Janne Andersona. Będzie to zaledwie 12 mecz Nilssona w narodowej reprezentacji, ale na mistrzostwach Europy piłkarz z Bundesligi udowodnił, że potrafi wnieść się na naprawdę wysoki poziom. Boki obrony obsadzają piłkarze Newcastle i Sevilli: Emil Krafth i Ludwig Augustinsson. Obaj są zawodnikami dość uniwersalnymi i w razie potrzeby Krafth może wspomóc defensywę jako trzeci środkowy obrońca, a Augustinsson siać zamęt na lewym wahadle.

Szwedzi uparcie pozostają przy starym sprawdzonym 4-4-2, choć strategia Janne Anderssna jest stosunkowo elastyczna i w ten oto sposób 4-4-2 może płynnie przeobrazić się w 3-1-4-2. Wydaje się, że elastyczność jest drugim, obok defensywy, największym atutem reprezentacji Szwecji. Selekcjoner reprezentacji ze Skandynawii może błyskawicznie reagować na boiskowe wydarzenia i w razie kłopotów zamieszać nieco w formacji lub wprowadzić na boisko asa – Zlatana Ibrahimovicia – co do którego zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że w meczu popisze się niekonwencjonalnym zagraniem lub strzałem. Sporą przytomnością i trafionymi decyzjami popisać się więc będzie miał okazję Czesław Michniewicz, od którego reakcji na boiskowe wydarzenia zależeć będzie naprawdę wiele.

Jak awansować na mundial?

Wydaje się, że w spotkaniu ze Szwedami nasza kadra będzie musiała wycierpieć swoje. Kluczowe będzie zabezpieczenie tyłów i unikanie strat, które groziłyby możliwością kontrataków. Niepokojącym jest, że reprezentanci Szwecji niemal do perfekcji opanowali sztukę zbierania drugich piłek, czyli coś z czym nasi reprezentanci mieli spory problem w meczu ze Szkocją. Równie ważna co uważna gra defensorów będzie więc postawa naszych środkowych pomocników, którzy nie mogą pozwolić, by Szwedzi zdominowali środek pola. Liczne straty i przegrany środek pola, czyli coś co mieliśmy okazję obserwować w Glasgow, będzie prostą drogą do przekreślenia swoich szans na występ w Katarze.

Kolejnym aspektem, który w meczu ze Szwecją będzie niezwykle istotny będzie skuteczność. Wiele wskazuje na to, że Polacy nie będą mieli we wtorkowym starciu zbyt wielu okazji strzeleckich. Kluczem do sukcesu będzie więc zamienienie, którejś z tych niewielu sytuacji na gola. Ogromna odpowiedzialność spoczywać będzie więc na barkach Roberta Lewandowskiego, który w obliczu absencji Arkadiusza Milika i niepewnego występu Krzysztofa Piątka może w stu procentach liczyć jedynie na wsparcie Adama Buksy.

Biorąc pod uwagę postawę naszych reprezentantów w meczu ze Szkocją, we wtorek czekać nas może więc mecz walki, w którym o końcowym wyniku zadecydować może jeden błąd i jedna bramka, któregoś z piłkarzy. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że we wtorek mylić będą się tylko reprezentanci Szwecji.