Wielki futbol na Etihead. Manchester City remisuje z Liverpoolem

10.04.2022

Manchester City zremisował na Etihead z Liverpoolem w meczu kluczowym dla losów mistrzostwa Anglii. „The Citizens” bardzo szybko otworzyli wynik spotkania i dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, jednak Liverpool za każdym razem wyrównywał rezultat rywalizacji. Oznacza to, że sytuacja w tabeli nie ulegnie diametralnej zmianie i strata Liverpoolu do drużyny Pepa Guardioli nadal wynosić będzie jeden punkt.

Hit z prawdziwego zdarzenia

Obie drużyny były świadome jak wysoka jest stawka tego meczu i weszły w spotkanie na najwyższych obrotach. Zdecydowanie konkretniejsi od samego byli jednak piłkarze Pepa Guardioli, którzy już w piątej minucie meczu objęli prowadzenie. „The Citizens” mieli swoją szansę jeszcze sześćdziesiąt sekund wcześniej, ale w sytuacji sam na sam z Alissonem Beckerem pomylił się Raheem Sterling.

Nie pomylił się już jednak Kevin De Bruyne, który łatwo przedarł się przez szeregi obronne Liverpoolu i uderzył zza pola karnego. Nie było to najsilniejsze uderzenie w karierze Belga, jednak De Bruyne uderzył na tyle szczęśliwie, że piłka odbiła się od słupka i wtoczyła do bramki Liverpoolu. „The Reds” nie mogli w gorszy sposób rozpocząć tego meczu.

Podopieczni Jurgena Kloppa nie zamierzali jednak rozpaczać i już po siedmiu minutach wyrównali stan rywalizacji. Dośrodkowanie posłane w pole karne trafiło pod nogi Diogo Joty, który z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce. Już od samego początku obie ekipy sygnalizowały, że czeka nas arcyciekawe i wyrównane spotkanie.

W kolejnych minutach Manchester City zdawał się przejmować kontrolę nad spotkaniem, ale Liverpool nie pozostawał „The Citizens” dłużny i pomimo że podopieczni Pepa Guardioli często zamykali „The Reds” w okolicach własnego pola karnego, to Liverpool odwdzięczał się groźnymi kontratakami.

W 23. minucie o zawał serca kibiców Manchesteru City przyprawił Ederson, który chcąc zmylić napastnika Liverpoolu o mało nie wszedł z piłką do własnej bramki. Nie wyglądało to jednak jakby ta sytuacja zrobiła na brazylijskim bramkarzu większe wrażenie i golkiper nadal pozostawał bardzo pewny siebie przy rozgrywaniu piłki.

Liverpool starał się odciągać piłkarzy „The Citizens” jak najdalej od własnej bramki i stosunkowo wysoko ustawiał swoją linę defensywną. Piłkarze Pepa Guardioli starali się to wykorzystać i cały czas zagrywali piłkę mniej więcej w ten sam sposób. Podanie z głębi pola do zawodnika wybiegającego za linię obrony to obrazek bardzo charakterystyczny dla pierwszej połowy spotkania. Żadnej z tych sytuacji Manchester City nie potrafił zamienić na gola, ale jeszcze przed końcem pierwszej połowy podopieczni Pepa Guardioli zdobyli swoją drugą bramkę w meczu.

Piłkę w pole karne wgrał Joao Cancelo, a idealnie w tempo wszedł Gabriel Jesus, który technicznie przeniósł piłkę ponad interweniującym Alissonem Beckerem. „The Citizens” ponownie wysunęli się na prowadzenie i nie oddali go aż do ostatniego gwizdka sędziego w pierwszej połowie. Jeśli Liverpool chciał nadal marzyć o mistrzostwie Anglii, to w drugiej części spotkania musiał wziąć się w garść.

Liverpool odrabia straty

„The Reds” zabrali się do odrabiania strat już w pierwszej minucie drugiej połowy. Zanim jeszcze wszyscy na dobre wrócili myślami na boisko idealne prostopadłe podanie w kierunku Sadio Mane posłał Mohamed Salah. Senegalczyk pewnie umieścił piłkę w siatce, a Ederson nie miał najmniejszych szans na interwencję.

W 52. minucie Liverpool mógł już prowadzić, ale w sytuacji sam na sam z Jotą górą był Ederson. Manchester City został zepchnięty do defensywy i nie bardzo potrafił poradzić sobie ze szturmem „The Reds”. Z biegiem czasu obraz gry się jednak wyrównał i Manchester City znów zaczął stwarzać sobie groźne okazje. W 61. minucie bliski szczęścia był Gabriel Jesus, ale piłkę wybił Virgil van Dijk.

Nieco ponad minutę później „The Reds” nie mieli już tyle szczęścia i nie zdołali zatrzymać szarżującego w stronę bramki Sterlinga. Okazało się jednak, że Anglik był na spalonym i jego trafienie nie zostało uznane. Był to jednak poważny sygnał ostrzegawczy dla Liverpoolu.

W kolejnych minutach gra się trochę uspokoiła i poza pojedynczymi zrywami żadna ze stron nie wyglądała jakby miała lada chwila przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Mieliśmy sporo zmian i wydawało się, że obie drużyny oszczędzają siły na ostatnie dziesięć minut gry.

Kolejne sekundy upływały i coraz mniej prawdopodobne wydawało się, że którakolwiek ze stron strzeli tu jeszcze gola na wagę zwycięstwa. W końcówce po raz kolejny byliśmy świadkami zupełnej dominacji Manchesteru City. W 90. minucie słupek po uderzeniu z rzutu wolnego obił jeszcze Mahrez. Algierczyk miał także swoją okazję w ostatniej minucie meczu, ale włożył zbyt dużo siły w próbę przelobowania Alissona.

Manchester City – Liverpool 2:2 (2:1)

1:0 De Bruyne 5′

1:1 Jota 13′

2:1 Gabriel Jesus 36′

2:2 Mane 46′