Ireneusz Mamrot: “W końcówce sezonu przygotowanie mentalne jest bardzo ważne”

15.04.2022

W końcówce grudnia Jagiellonia Białystok rozstała się z Ireneuszem Mamrotem, ale pomimo to, trener cały czas pozostaje pod prądem i śledzi na bieżąco rozgrywki Ekstraklasy oraz 1 Ligi. Przed finiszem sezonu zadzwoniliśmy do 51-letniego szkoleniowca, który odpowiedział nam na kilka pytań dotyczących obecnych rozgrywek. Zapraszamy!

Bartłomiej Płonka, Futbol News: Czym obecnie zajmuje się Ireneusz Mamrot?

Ireneusz Mamrot: Hmm, a co może robić trener nie pracując w klubie? Przede wszystkim oglądam wszystkie mecze w Ekstraklasie i 1 Lidze. Jeżdżę też do Kanału Sportowego omawiać kolejki pierwszoligowe. Robię to głównie to dla siebie, chcę być zorientowany i wiedzieć co się dzieje. Natomiast rzeczywiście mam też trochę więcej czasu na poszerzenie innej wiedzy, bo pracując w klubie, zwykle jest z tym trudno.

W 2018 roku wraz z Jagiellonią walczył trener o mistrzostwo Polski i można powiedzieć, że była to podobna sytuacja do tej jaka jest teraz, bo wówczas biły się z wami Legia i Lech. Jak trener spogląda na obecną batalię o tytuł?

Uważam, jednak że wtedy była to trochę inna sytuacja. W pewnym momencie Lech wypadł z tej rywalizacji, przed ostatnią kolejką szansę na tytuł mieliśmy my i Legia, która grała trudny mecz właśnie w Poznaniu. Nasz zespół grał przeciwko Wiśle Płock, ale byliśmy uzależnieni od wyniku spotkania Legii, a ona ostatecznie wygrała. Zawsze lepiej znajdować się w sytuacji, gdy wszystko zależy od ciebie. Pod tym względem w tym sezonie jest ciekawiej, bo na ten moment trzy zespoły mają tyle samo punktów. Niebawem dojdzie też do bezpośredniego starcia Pogoni z Rakowem, ale myślę, że to nie tylko ten mecz będzie decydował o mistrzostwie. Nie chcę przyznawać komuś ile ma procent szans, ale na pewno widać, że największa presja jest w Poznaniu. Końcówka ligi ma to do siebie, że przygotowanie mentalne jest bardzo ważne i może decydować o ostatecznym rezultacie.

Zgadza się trener z tym, że Lech ma najmocniejszą kadrę, Raków imponuje regularnością, a Pogoń gra najbardziej widowiskowo? 

Nie do końca. Jeśli chodzi o szerokość kadry, to faktycznie Pogoń i Raków nie mają aż tylu zawodników, ale nie oznacza to, że brakuje im jakości w zespole. Dwudziesty piłkarz w Lechu może być na wyższym poziomie, niż dwudziesty w Pogoni czy w Rakowie, ale powiedzmy, że piętnasty już niekonieczne.

Lech i Raków zagrają ze sobą także w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym. Miał trener przyjemność poprowadzić w takim meczu Jagiellonię. W 2019 graliście z Lechią Gdańsk. 

Nie ma co ukrywać, że czuć tę całą otoczkę wokół spotkania i jego rangę. Pamiętam jak jeden z piłkarzy podczas meczu w pierwszych rundach, gdy graliśmy na boisku zespołu z niższej ligi, mówił ‘trenerze, a co tam Puchar Polski’. Ja wtedy od początku powtarzałem, że wyjazd na Narodowy jest naszym celem i później ten sam zawodnik wychodząc na trening przed finałem niesamowicie cieszył się, że mogliśmy tam być. Na trybunach było ponad czterdzieści tysięcy, a nie każdy do tej pory miał okazję grać przed taką publicznością. Było to widoczne także po wydarzeniach boiskowych, bo obie drużyny nie miały wielu sytuacji. Patrząc na ostatnie dwa finały Pucharu Polski to mieliśmy w nich dużo więcej emocji, ale były one grane w Lublinie, a nie na Narodowym. Gdy cofniemy się do poprzednich finałów w Warszawie to w zasadzie wszystkie były bardzo zamknięte.

Wracając do Ekstraklasy – jak to jest z walką o 4. miejsce? Warto grać o przepustkę do pierwszych rund kwalifikacji Ligi Konferencji, czy rzeczywiście niektórym klubom nie jest na rękę wybierać się w dalekie podróże na początku nowego sezonu? 

Idealnie pan trafił z tym pytaniem, bo rozmawiamy o wszystkich rzeczach, które ja doświadczyłem i tak też było z walką o 4. miejsce w lidze. W 2019 roku, dwa tygodnie po przegranym finale Pucharu Polski, znów graliśmy z Lechią w Ekstraklasie i remis dawałby nam właśnie tę pozycję na koniec sezonu. Wówczas nie wykorzystaliśmy rzutu karnego, przegraliśmy i doskonale wiem jak szatnia to przeżyła. Zdawaliśmy sobie sprawę, jaka to była strata dla klubu, zespołu i kibiców. Trzeba pamiętać, że oprócz prestiżu, gry w Europie, wszyscy tracą na tym finansowo, bo przecież z ewentualnym awansem wiążą się premie dla drużyny.

Naprawdę nie ma takiego strachu przed nowym sezonem i tym, że wyniki w lidze ucierpią przy grze w europejskich pucharach?

Uważam, że trzeba wyciągać słynne wnioski, o których wszyscy mówią i kadry zespołów muszą być szersze i mocniejsze. Pamiętam, że gdy my graliśmy w pucharach to ta kadra Jagiellonii była w miarę mocna i następowały rotacje w lidze. W Gdyni potrafiliśmy dokonać siedmiu zmian i wygrać 2:0. Uważam, że głównym problemem nie jest granie co trzy dni, tylko podróże. Pamiętam, że wracaliśmy z wyjazdowych meczów w kwalifikacjach do Ligi Europy o szóstej rano, potem musieliśmy jechać z lotniska w Warszawie do Białegostoku i zaraz grać w Ekstraklasie. To na pewno nie było komfortowe. Ale sportowo gra w europejskich pucharach rozwija drużynę i zawodników. U nas piłkarze doskonale czuli różnicę poziomu rozgrywek, kiedy graliśmy przeciwko Rio Ave czy Gentowi. Podsumowując – jeśli chcesz grać w pucharach to musisz być na to przygotowany. Obecnie patrząc na czołówkę naszej ligi to uważam, że w przypadku Lecha, Pogoni i Rakowa tak jest. Natomiast ktokolwiek awansuje do Europy z 4. miejsca, to powinien dokonać wzmocnień.

To kto na dzisiaj jest dla trenera faworytem do zajęcia 4. miejsca?

Najlepiej w ostatnich tygodniach wygląda Piast Gliwice. Sytuacja punktowa jest taka, że jakbym miał wybierać, to ta kwestia rozstrzygnie się właśnie między nimi a Lechią Gdańsk.

Jak mawiał Franciszek Smuda, trwa także “walka o spadek”. Blisko niego są Bruk-Bet Termalica i Górnik Łęczna. Można jeszcze wierzyć, że te drużyny utrzymają się w Ekstraklasie? 

Nie chciałbym nikomu odbierać szans, ale jeśli masz dosyć niską średnią punktową w całym sezonie, to trudno uwierzyć, że nagle zaczniesz seryjnie wygrywać. Ostatnie kolejki były bardzo trudne dla tych drużyn, a na dodatek zespoły będące przed nimi wygrywały. Każda następna strata punktów w ich przypadku powoduje też słabszą mentalność. Można mówić, że nie patrzą na to jak wygląda sytuacja w tabeli, ale każdy piłkarz doskonale o tym wie. Natomiast Bruk-Bet i Górnik na pewno jeszcze walczą, bo nie można powiedzieć, że pozostałym łatwo przychodzi z nimi wygrywać. Patrząc na mecze Bruk-Betu z Radomiakiem czy Górnikiem Zabrze, to zagrali bardzo dobrze, ale niestety dla nich w obu przypadkach zdołali tylko zremisować.

Czyli przy okazji przyznaje trener, że kiedy słyszymy o “nie patrzeniu w tabelę” przez piłkarzy czy szkoleniowców, jest to nieprawda? 

Jasne, że tak. Co innego mają powiedzieć? Większość będzie tak mówić, ale wszyscy doskonale wiedzą jaka jest sytuacja w danym momencie.

Bardzo prawdopodobne, że w tym sezonie z Ekstraklasą pożegna się Wisła Kraków, Zagłębie Lubin lub Śląsk Wrocław. 

Zimą do tego grona nie dołożyłbym Stali Mielec, ale patrząc na obecną sytuację, to może być różnie. Zważywszy na to jak Stal punktuje, to wcale nie jest w komfortowej sytuacji. Wiele odpowiedzi da nam ta kolejka. Przede wszystkim czeka nas właśnie mecz pomiędzy Stalą a Wartą, a do tego dochodzą jeszcze spotkania Śląska z Wisłą Kraków oraz Cracovii z Zagłębiem Lubin. Drużyny, które wygrają te starcia znajdują się w dobrej sytuacji. Zimą, gdy odchodziłem z Jagiellonii, mówiłem, że do utrzymania powinno wystarczyć około 36-37 punktów i to podtrzymuje. Natomiast nie jestem w stanie wytypować kto spadnie i chyba nikt nie jest w stanie tego zrobić.

Przejdźmy do Fortuna 1 Ligi i od razu do klubu, który jest bardzo bliski trenerowi. Można być zaskoczonym, że Chrobry Głogów walczy o awans do Ekstraklasy? 

Nie, myślę, że nie. Kiedy byłem w Chrobrym raz miałem podobną sytuację. Po dziesięciu kolejkach byliśmy w pierwszej dwójce tabeli, a sezon skończyliśmy na szóstym miejscu. Pamiętam, że podczas meczu w Gdyni zmarnowaliśmy sytuację bramkową w ostatniej minucie, a mogliśmy wtedy skończyć na podium. Realia w Głogiwe były wtedy takie, że co roku traciliśmy bardzo dużo zawodników. Na dzień dzisiejszy Chrobry to na pewno klub z wyższym budżetem niż w poprzednich latach, trener długo pracuje z zespołem, utrzymany został trzon drużyny i to wszystko przynosi owoce. Ostatnie kilka słabszych meczów spowodowane jest tym, że pojawiły się kontuzje Mateusza Machaja czy Mawrudisa Bugaidisa i być może zabrakło szerokości składu. Atutem Chrobrego jest także znacznie mniejsza presja, która nie ciąży na nich tak, jak na zespołach, które znajdują się w pierwszej czwórce.

Patrząc na czołówkę 1 Ligi to wydaje się, że Miedź jest już bardzo bliska awansu, a walka o 2. miejsce rozstrzygnie się między trzema kolejnymi drużynami. 

Uważam, że w kwestii 1. miejsca nic się nie zmieni. Pomimo porażki ze Stomilem, Miedź ma tak dużą przewagę, że nie powinna mieć już kłopotów z awansem. Dyspozycja Arki jest bardzo dobra, Korona także zaczęła odpowiednio punktować i obie te drużyny napierają na Widzew. Różnica dwóch punktów to tylko jeden mecz, a dojdą do tego jeszcze bezpośrednie spotkania Widzewa z Koroną oraz Korony z Arką. Odległość między czwartym a piątym miejscem to już siedem punktów, także jeśli Chrobry myśli jeszcze o bezpośrednim awansie, to powinien powalczyć w sobotę z Koroną.

A jakie ma trener zdanie o formule meczów barażowych? W poprzednim sezonie Górnik Łęczna awansował do Ekstraklasy z szóstego miejsca, a po finałowym spotkaniu z ŁKS-em Maciej Gostomski przyznał, że cieszy się z awansu swojej drużyny, chociaż uważa, iż nie jest to do końca sprawiedliwie. 

Jeżeli ja miałbym decydować o tym jak wygląda baraż, to zrobiłbym taki mecz pomiędzy trzecią drużyną 1 Ligi a szesnastym zespołem Ekstraklasy. Proszę zwrócić uwagę, że zwykle jeden beniaminek spada z Ekstraklasy, a czasami dwóch (po raz ostatni dwóch beniaminków w Ekstraklasie utrzymało się w sezonie 2016/17 – przyp. red.). Jeśli nic się nie zmieni, to w tym sezonie znów spadnie dwóch beniaminków, a na dodatek ktoś z większą marką. Można powiedzieć, że dany klub po prostu sobie na to zasłużył, ale taki system według mnie byłby bardziej sprawiedliwy.

Na koniec – jesteśmy w okresie Świąt Wielkanocnych, a one wcale nie oznaczają przerwy w rozgrywkach. Prowadził trener wiele drużyn i jak podejść do takich sytuacji? 

Jeśli chodzi o boisko i przygotowania do meczu to po prostu koncentrujemy się na stronie sportowej. Pamiętam takie jedne święta, gdy prowadziłem Jagiellonię i graliśmy w Wielki Poniedziałek przeciwko Zagłębiu w Lubinie. Rano w niedzielę do hotelu przyjechała do mnie rodzina, chwilę się widzieliśmy i to w zasadzie wszystko. Jest to trochę utrudnienie, ale przez lata idzie się do tego przyzwyczaić. Najlepiej po prostu mieć szczęście i grać u siebie, na dodatek jeszcze w sobotę. Nie jest to bardzo duży problem, ale uważam, że nic by się nie stało, gdyby kolejkę rozgrywać na przykład w czwartek i sobotę.