Sen o potędze. Czy Erik ten Hag ma szanse przywrócić „Czerwone Diabły” na szczyt?

21.04.2022

To już pewne. Od nowego sezonu stery w Manchesterze Untied przejmie Erik ten Hag. Z przyjściem holenderskiego szkoleniowca na Old Trafford wiązane są ogromne nadzieje. Do huraoptymistycznych nastrojów w Manchesterze daleko, ale niemal wszyscy widzą w Ten Hagu kogoś, kto może w dłuższej perspektywie wpłynąć na to, że „Czerwone Diabły” znów będą znaczącą siłą w Anglii. Do tego jednak wciąż bardzo daleka droga. Przed Ten Hagiem ogrom pracy i nikt nie jest w stanie zagwarantować, że przyniesie ona zadowalające skutki. 

Wybór Erika ten Haga na stanowisko szkoleniowca Manchesteru United jest bez wątpienia wyborem trafionym. Fakt, że władze klubu z Old Trafford zdecydowały się zatrudnić najprawdopodobniej najlepszego z dostępnych aktualnie trenerów jest niezwykle trudny do zanegowania. Część kibiców, miej lub bardziej otwarcie, przyznaje jednak, że widzi w Holendrze trenera, który w końcu przywróci „Czerwone Diabły” na należne im miejsce. To akurat wcale takie oczywiste nie jest.

Po mistrzostwo i jeszcze dalej

Manchester United był w ostatnich sezonach drużyną bardzo chimeryczną. Niekiedy wydawało się, że „Czerwone Diabły” są na właściwej ścieżce, by odzyskać dawny blask, ale równie często kibice z Old Trafford byli przez swoich ulubieńców boleśnie sprowadzani na ziemię. Pamiętamy przecież bardzo dobre sezony, który United rozegrało pod wodzą Ole Gunnara Solskjaera. Norweg miał zasiąść na ławce trenerskiej na chwilę, ale zadomowił się na Old Trafford na zdecydowanie dłużej. Sezony 2019/20 i 2020/21 dały kibicom United nadzieję na to, że były piłkarz „Czerwonych Diabłów” jest kimś kto wyprowadzi klub na prostą. W listopadzie 2021 roku czar jednak prysł i władze Manchesteru zmuszone były rozstać się z trenerem, który przecież swoją przygodę z klubem rozpoczął tak obiecująco.

Tym razem ma być inaczej. Klub z Old Trafford zdecydował się poświęcić obecny sezon i dać poeksperymentować Ralfowi Rangnickowi, a jednocześnie wykorzystać ten czas na przeanalizowanie potencjalnych kandydatów na stanowisko menadżera. Nie ma już mowy o tymczasowości. Nikt nie chce powtórki z rozrywki, gdy na miejsce zwolnionego szkoleniowca na szybko zostaje sprowadzony następca, który wprowadza swoje porządki, wygrywa kilka spotkań i daje wszystkim złudną nadzieję, że klub zmierza w dobrym kierunku. United dali sobie czas na podjęcie trafnej decyzji i wybór właściwego kandydata.

Wiele mówi się o przebudowie czekającej zespół i wydaje się, że rzeczywiście jest ona nieunikniona. Spora zmiana zaszła więc już na poziomie rozmów z potencjalnymi kandydatami. Władze Manchesteru chciały dostać cały plan przebudowy, potencjalne cele transferowe i racjonalne przewidywania dotyczące tego, gdzie po wszystkich tych roszadach „Czerwone Diabły” będą za pięć lat. Porzucono marzenie o błyskawicznej odbudowie i szybkim powrocie na szczyt. Co z tego, że Solskjaer dwukrotnie skończył sezon w czołowej czwórce, jeśli pozostawił Rangnickowi drużynę, która ledwo jest w stanie walczyć o Ligę Europy… Na Old Trafford myślą teraz o czymś znacznie większym niż pojedynczych malutkich sukcesach. Za cel obrano sobie powrót do ery Fergusona, gdy Manchester albo w pojedynkę potrafił zdominować całą Premier League, albo był jedną z dwóch drużyn, które walczyły o mistrzostwo.

Czy powrót na szczyt jest realny?

Erik Ten Hag z pewnością może być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, ale nawet wsparty odpowiednimi środkami finansowymi nie jest w stanie zagwarantować, że w perspektywie pięciu sezonów „Czerwone Diabły” będą w stanie włączyć się do walki o mistrzowski tytuł. Oczywiście wszyscy zastrzegają, że nie oczekują od Holendra cudów i na początek fajnie byłoby zająć miejsce w czołowej czwórce, ale gdyby zapytać tych samych osób czy za pięć lat czołowa czwórka nadal będzie dla nich zadowalająca, odpowiedź raczej nie byłaby już twierdząca.

W całym tym zamieszaniu związanym z przyjściem Ten Haga, wielkim planem przebudowy i powrotu na szczyt nie można jednak zapominać, że w Premier League występują również inne kluby, które również mają swoje mniejsze lub większe plany na najbliższe lata. Ten Hag musi odnaleźć się w rzeczywistości, w której angielska ekstraklasa zupełnie zdominowana jest przez Liverpool i Manchester City, czyli kluby, budowane według wizji wielkich szkoleniowców od niemal dekady. Holender jest przynajmniej pięć lat za swoimi bardziej utytułowanymi kolegami po fachu i wiara w to, że trzy sezony i pełna przebudowa składu wystarczą do tego, by „Czerwone Diabły” mogły rywalizować z ekipami Kloppa i Guardioli jest nieco naiwna.

Co więcej, dopóki niemiecki i hiszpański szkoleniowiec pozostaną na swoich stanowiskach, Manchesterowi niezwykle trudno będzie nawiązać do wyników osiąganych obecnie przez „The Citizens” i „The Reds”. Włodarze i kibice klubu z Old Trafford muszą więc uzbroić się w cierpliwość, gdyż nawet jeśli wizja całkowitego zdominowania Premier League przez Manchester United jest realna, to raczej mówimy tu o minimum dekadzie, niż pięciu latach. I nie chodzi tutaj o poziom kompetencji Ten Haga, czy piłkarzy, których uda się sprowadzić na Old Trafford. Kadencja Ten Haga może przebiegać wręcz wzorowo, a pomimo tego „Czerwone Diabły” wciąż mogą odstawać od dwójki City – Liverpool. Coś należało jednak zrobić i wydaje się, że Manchester United w końcu wykonał przemyślany krok we właściwym kierunku.

Mówi się, że celem na pierwszy sezon pracy Ten Haga na Old Trafford jest powrót do czołowej czwórki. Co jednak w przypadku, gdy Manchester zakończy rozgrywki na piątym miejscu? Albo jeszcze gorzej – nie zakwalifikuje się nawet do Ligi Europy? Czy będzie to oznaczało klęskę projektu? Czy władze Manchesteru zachowają cierpliwość i pozwolą Holendrowi działać? Nawet najlepszy plan nie musi bowiem znaleźć idealnego odzwierciedlenia w rzeczywistości i nawet zakładając, że Manchester za pięć lat będzie godnym rywalem dla City i Liverpoolu, w najbliższych sezonach „Czerwonym Diabłom” nadal przytrafiać się będą mniejsze lub większe wpadki. Póki co wszystko idzie jednak zgodnie z planem. Manchester ma w końcu trenera, który nie znalazł się na ławce trenerskiej przypadkiem w samym środku sezonu. Odcięto się od pewnej tymczasowości i ustalono, że nie warto ponownie sięgać po środki, które w poprzednich sezonach się nie sprawdzały. Trudno wyznaczyć moment, w którym należy usiąść i zweryfikować to co udało się osiągnąć Ten Hagowi. Holender ma bowiem nad sobą szklany sufit i wciąż nie wiadomo czy za kilka lat ten sufit zniknie, czy może 52-letni szkoleniowiec i jego podopieczni będą musieli własnoręcznie roztrzaskać go na kawałki.