Gdyby babcia miała wąsy #19: Pomoc dla ukraińskich klubów

23.04.2022

Skoro w naszym cyklu możemy puścić wodzę fantazji, to zajmiemy się obecną sytuacją. Liga ukraińska ze względu na wojnę nie może grać i nie wiadomo, kiedy wróci oraz w jakiej formie. Można to wykorzystać, by pomóc ukraińskim klubom, a także uatrakcyjnić Ekstraklasę.

Na samym początku trzeba jasno sobie powiedzieć. To nie byłaby liga, w której wszystkie kluby miałyby takie same szansę. Przede wszystkim dlatego, że trzeba byłoby rozporządzić wszystkie kwestie marketingowe, finansowe, a dopiero potem zająć się sportowymi. Jak mogłaby wyglądać chwilowa liga polsko-ukraińska?

Chodzi o zaproszenie ukraińskich klubów. Dzięki temu wzrosłaby atrakcyjność rozgrywek, przez wzgląd na silnych sportowo rywali. To mogłoby nieść dodatkowe pieniądze zdobyte dla wszystkich. Dla telewizji potencjalnie mecze Legii z Dynamem Kijów czy Lecha z Szachtarem Donieck o stawkę byłyby atrakcyjne. Tak samo możliwość zobaczenia czołowych piłkarzy. Skoro atrakcyjne, to mogłoby się przenieść na niwę finansową. Wiadomym jest, że główne źródło pieniędzy w polskiej piłce to kasa od posiadacza praw do transmisji – telewizje Canal+ oraz TVP. To stamtąd musiałyby popłynąć dodatkowe miliony.

Z drugiej strony każdy klub miałby dodatkowe pieniądze do podniesienia przy okazji takich spotkań. Dwa największe kluby ukraińskie to zdecydowanie magnes dla kibiców. Dlatego łatwiej byłoby przyciągnąć ludzi na trybuny, co równa się większemu dochodowi organizatora. Przy okazji zbieramy dary oraz pieniądze dla uchodźców, a także ludzi pozostających na Ukrainie. Sytuacja win-win pod każdym względem w tym przypadku.

Jakie liczby i kiedy grać?

Te pytania nasuwają się jako pierwsze. Dlaczego? Przede wszystkim, jeśli chcielibyśmy mieć gości spoza Polski, trzeba byłoby nieco zmienić terminarz ligowy. Liga i tak jest powiększona do 18 klubów, więc zaproszeń nie mogłoby być zbyt wiele. Dwa, trzy, maksymalnie cztery. Tyle że dodanie czterech drużyny oznacza ogromne zmiany w kalendarzu. Gdyby chodziło o dwie ekipy, można byłoby dorzucać pojedynczym drużynom dodatkowe mecze w środku tygodnia. W końcu nie byłoby to wiele dla nich.

Oczywistym jest, że w pierwszej kolejności do ligi trafiłyby kluby najbardziej reprezentatywne. Mowa o Dynamie Kijów i Szachtarze Donieck. Mecze „o coś” z takimi firmami z pewnością byłyby wartością dodaną dla klubów polskiej Ekstraklasy. Brak możliwości częstego rywalizowania na takim poziomie niestety jest sporym kłopotem później w rywalizacji pucharowej. Zresztą dla polskich klubów nie tylko Dynamo czy Szachtar byłyby wymagające. Dnipro-1, Zorja Ługańsk, Kołos Kowaliwka, Worskła Połtawa to pucharowicze w ostatnim czasie. Poza tym swoją potęgę miał odbudowywać Metalist Charków. Trochę tego można byłoby uzbierać. Oczywiście w mówimy o czasach przedwojennych, gdyż dzisiaj to często wyłącznie nazwy.

Europejskie puchary

To mogłaby być kwestia sporna. Dlatego od razu trzeba byłoby wyjaśnić. Do nich z tej Ekstraklasy mogłyby awansować wyłącznie polskie kluby. Oczywiście trzy najwyżej sklasyfikowane. W ten sposób nikt nie zostałby pokrzywdzony przez udział zagranicznych klubów. Przede wszystkim trzeba byłoby ustalić czy w ogóle klasyfikować kluby z Ukrainy? Patrząc przez pryzmat krótkoterminowej pomocy dla nich, to mogłoby nawet nie mieć sensu. Przecież ani Dynamo, ani Szachtar nie mogłyby się oficjalnie tytułować mistrzem Polski, a o spadku nie byłoby mowy, bo też trzeba byłoby reorganizować wiele spraw.

Zanim do wszystkiego by doszło potrzebna byłaby zmiana przepisów. Na takie kroki musiałoby się składać wiele zgód. Rozpoczynając od Ministerstwa Sportu, które jest nadrzędnym dla PZPN. Potem polski związek musiałby wystąpić o zgody do UEFA, a na koniec na takie kroki musiałaby się zgodzić Ekstraklasa S.A. oraz jej akcjonariusze, czytaj: kluby.

***

To oczywiście w dużej mierze mrzonki. Taka liga na 99,99% nie powstanie i oby tak się stało. Dlaczego? Oznaczałoby, że Ukraińcy mogą powrócić do normalności na terenie swojego państwa. Organizując normalną ligę. Wiadomym jest, że łatwo im nie będzie. Piłka nożna będzie jedną z ostatnich rzeczy, o której trzeba myśleć w kontekście odbudowy kraju. Z drugiej strony będzie okazją na trochę radości w trudnych czasach dla naszych sąsiadów.

Łatwo nie będzie, choćby w kontekście zniszczeń. Weźmy pod uwagę Desnę Czernihów, na której stadion spadały rosyjskie bomby…