Piłkarska gra o tron, czyli jak futbol zmierza ku centralizacji

24.04.2022

Próba trafnego przewidzenia jaki kształt będzie miał futbolowy świat za kilka lat graniczy z cudem. W ciągu ostatniej dekady FIFA, UEFA, ligi, kluby i inne piłkarskie organizacje testują nowe rozwiązania, dążąc do zmaksymalizowania swoich przychodów. Mieliśmy już projekt Superligi, która najprawdopodobniej w tym czy innym kształcie kiedyś w końcu powstanie, czeka nas spora reforma rozgrywek Ligi Mistrzów, dąży się do popularyzacji piłki nożnej w Ameryce Północnej i Chinach… Futbol zmierza w kierunku maksymalnej globalizacji, przy jednoczesnej jego centralizacji. Co to dokładnie oznacza? 

Cały proces może i brzmi tajemniczo, ale jest jednocześnie bardzo prosty i logiczny. Dążenia do tego, by zarazić niemal cały świat „futbolowym wirusem” nie ustają. FIFA stara się dotrzeć do niemal każdego zakątka świata próbując zaszczepić w jego mieszkańcach miłość do piłki nożnej. Zauważalne było to jeszcze w XX wieku, kiedy to prawa do organizacji mundialu przyznano Stanom Zjednoczonym, gdzie profesjonalna piłka nożna była dopiero w powijakach.

O globalizacji słów kilka

Po 30 latach, kiedy futbol nie jest już w USA sportem anonimowym zdecydowano się uderzyć ponownie, lecz tym razem nieco poszerzyć zakres oddziaływania. Mistrzostwa świata w 2026 roku zorganizują bowiem Stany Zjednoczone, Kanada i Meksyk. Jedynie trzeci z tych krajów posiada realne piłkarskie tradycje.

Ameryka Północna to ogromny rynek, który FIFA stara się podbić ze swoim produktem. Podobnie jest w przypadku Chin i Bliskiego Wschodu, gdzie działania Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej również nie mogą zostać niezauważone. Piłka nożna dociera i popularyzuje się w coraz dalszych zakątkach świata, a piłkarski świat staje się z roku na rok coraz mniejszy.

Trudno komukolwiek coś w tej sprawie zarzucić, bowiem propagowanie futbolu to w swojej istocie działania dość chwalebne, nawet jeśli podyktowane są względami finansowymi. Krok za globalizacją futbolu podąża jednak jego centralizacja, która wcale nie musi się już okazać tak dobrym dla futbolu zjawiskiem.

Czy centralizację należy zatrzymać?

To do czego dąży obecnie FIFA to sprawienie, by całe środki, które spływają z poszerzonego o nowe terytoria piłkarskiego świata spływały do jednej kieszeni, która bynajmniej nie jest kieszenią wspólną. Po tym, jak udało się zaszczepić futbolowego bakcyla w Ameryce Północnej i Chinach, trwają starania o przejęcie jak największej kontroli nad krajowym i międzynarodowym futbolem.

Jest to gra, w której graczy jest całkiem sporo. Włodarze wielkich europejskich klubów starają się zagarnąć jak najwięcej dla siebie, nie chcąc jednocześnie poddać się wpływom Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. Swoje trzy grosze dorzucają również szejkowie, którzy sprytnie lawirują między jedną i drugą stroną. Jesteśmy właśnie świadkami wojny o władzę i kontrolę nad międzynarodowym futbolem i trudno jednoznacznie stwierdzić, kto ma w niej największe szanse.

Nawet z pozoru niewinny projekt FIFA+, czyli platforma VOD, z którą wystartowała FIFA jest działaniem zmierzającym w kierunku skupienia wszystkiego co się dzieje w piłce wokół Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej. FIFA zamierza zapewnić kibicom z całego świata bezpłatny dostęp do transmisji spotkań z najdalszych zakątków globu. Muru praw telewizyjnych oczywiście nie uda się przeskoczyć, jednak z pewnością nikomu na tym nie zależy.

Każda ze stron walczących o wpływy w piłkarskim świecie dąży do tego samego. Zmaksymalizowania przychodów płynących z futbolu i zmaksymalizowania swojej władzy nad nim. Na niedawnej konferencji we Wiedniu Nasser Al-Khelaifi proponował, by solidnie zastanowić się nad formatem Champions League. Prezes PSG dywagował nad tym, jak to możliwe, że finał Ligi Mistrzów cały czas jest wydarzeniem marketingowo mniejszym niż Super Bowl w Stanach Zjednoczonych.

Czy katarski szejk mówił o tym z troski o dyscyplinę? Oczywiście, że nie. Al-Khelaifi jest również współwłaścicielem stacji BeIn Sports, która transmituje rozgrywki Ligi Mistrzów.

Każdy z wielkich graczy stara się uszczknąć z tego futbolowego tortu jak najwięcej dla siebie. Za każdym stoją ogromne pieniądze i ogromne wpływy.

Wszystkie proponowane reformy Ligi Mistrzów opierają się na dążeniach do jej zacementowania. W idealnym świecie futbolowych magnatów kluby byłyby kwalifikowane do Champions League na podstawie swojego budżetu oraz potencjału marketingowego. Taka sam idea przeświecała zresztą projektowi Superligi.

Na całym tym zamieszaniu ucierpią oczywiście ci mniej zamożni, którzy nie przyciągają przy odbiorniki aż tak sporej widowni, jak największe europejskie kluby. Centralizacja futbolu i skupienie władzy nad futbolem w rękach wąskiej grupy osób to jednak proces, którego w obecnym świecie nie da się już zatrzymać.