Gutkovskis i Wdowiak dają Rakowowi prowadzenie do przerwy [WIDEO]

02.05.2022

Za nami pierwsza połowa finałowego spotkania Pucharu Polski. Od samego początku emocji nie brakuje, a obie ekipy grają na najwyższych obrotach. Wydaje się, że nieco więcej z gry miał w pierwszej części „Kolejorz”, ale to Raków, po czterdziestu pięciu minutach gry, jest bliższy, pierwszego w tym sezonie, trofeum.

Od samego początku pierwszej połowy Lech starał dyktować warunki gry. Poznaniacy częściej utrzymywali się przy piłce, a piłkarze Marka Papszuna skupiali się na tym, by przeszkadzać Lechowi. W ten sposób wyglądało pięć minut

Gutkovskis daje proadzenie

Raków przejął piłkę jeszcze przed własną bramką, błyskawicznie przetransportował futbolówkę bliżej linii środkowej, skąd Sorescu posłał idealne długie podanie za linię obrony Lecha. Tam, kapitalnie odnalazł się Gutkovskis, który przed polem karnym znalazł sobie trochę miejsca obok Lubomira Satki i posłał piłkę w kierunku dalszego słupka. Van der Hart podjął próbę interwencji, ale sprytny strzał po ziemi znalazł drogę do siatki.

W 13. minucie przed doskonałą szansą na zdobycie swojego drugiego gola w tym spotkaniu stanął Gutkovskis, ale tym razem piłkarz Rakowa trafił z najbliższej odległości prosto w bramkarza Lecha Poznań. „Kolejorz” zupełnie wytracił jednak pewność, z którą wyszedł na boisko i którą prezentował przez pierwsze pięć minut spotkania. Pozostała część pierwszego kwadransa gry upłynęła już bowiem pod dyktando Rakowa.

Piłkarze Marka Papszuna raz po raz przypuszczali groźne ataki na bramkę Lecha. Trzy minuty po sytuacji Gutkovskisa częstochowianie ponownie uderzali zza pola karnego, ale futbolówka trafiła w rękę interweniującego obrońcy i sędzia przyznał obrońcy trofeum rzut wolny. Do piłki podszedł Ivi Lopez, który uderzył dobrze, ale niecelnie.

Kontrofensywa Lecha

Wydawało się, jakby ten stały fragment gry był ostatnim sygnałem ostrzegawczym dla podopiecznych Macieja Skorży. W 18. minucie Kamiński pozazdrościł Lopezowi i również pokusił się o uderzenie zza pola karnego. Młody zawodnik Lecha był niezwykle bliski szczęścia, ale piłka odbiła się od słupka.

„Kolejorz” poderwał się po kilkunastu słabszych minutach gry i ponownie starał się wrócić do tego, co pierwotnie sobie zaplanował. Przebudził się Kamiński, który próbował rozrywać szeregi obronne rywali. Po jednej z takich akcji indywidualnych skrzydłowy Lecha został sfaulowany i wywalczył dla swojej drużyny rzut wolny z okolicy 25. metra. Sprytnego uderzenia poszukiwał Joel Pereira, ale piłka trafiła w mur. Gol dla Lecha wydawał się być jednak coraz bliżej.

Poznaniacy nie ustawali w atakach, a Raków cofał się coraz głębiej. Nie wyglądało to dla podopiecznych Marka Papszuna najlepiej, ale wszyscy dobrze pamiętali okoliczności, w jakich padła pierwsza bramka dla częstochowian. Lech nie mógł zapominać o defensywie.

Kamiński był prawdziwym motorem napędowym Lecha. W 34. minucie skrzydłowy ponownie uderzał z dystansu, ale doskonałą, a zarazem bardzo ryzykowną interwencją popisał się Tudor.

Zgromadzeni na Stadionie Narodowym kibice byli jednak minutę później świadkami powtórki z rozrywki. Okres dominacji Lecha ponownie zakończyła bowiem bramka Rakowa Częstochowa. Szybki atak częstochowian zakończył Mateusz Wdowiak, który w sytuacji sam na sam pokonał Van Der Harta. „Kolejorz” znalazł się już tym samym w arcytrudnej sytuacji.

Piłkarze Macieja Skorży nie zdołali już w żaden sposób odpowiedzieć i pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 2:0 dla Rakowa. Jak zwykł mawiać Czesław Michniewicz: „2:0 to niebezpieczny wynik”. W drugiej części spodziewamy się więc równie wielkich emocji.