Miesiąc miodowy Rodrygo

05.05.2022

Przez większość sezonu w cieniu, wczoraj na piedestale. Rodrygo Goes coraz ważniejszym ogniowem w ekipie Carlo Ancelottiego. Brazylijczyk rośnie w szybkim tempie, a ostatni miesiąc to prawdziwa petarda w jego wykonaniu.

Wczorajsza remontada była jedną z najdziwniejszych w historii. Trudno bowiem racjonalnie wytłumaczyć taką pogoń. Nie grasz dobrego meczu, nie oddajesz celnych strzałów. Rywal ma dwa gole spokoju i przed chwilą zmarnował okazje na dwa kolejne. Tymczasem wjeżdża na białym koniu Rodrygo i aplikuje dwie bramki zapewniając dogrywkę. Brazylijczyk w ostatnich tygodniach przeżywa kapitalny czas.

Kluczowe gole

Czy jego statystyki wyglądają dobrze z tego sezonu? Całościowo nie ma przecież tragedii. 8 goli i 9 asyst przez 2123 minuty. Średnia udziału przy golu całkiem niezła. Jednak to nie zmienia faktu, że 75% dorobku strzeleckiego to… ostatni miesiąc. Jednak Rodrygo udowodnił, że potrafi strzelać w kluczowych momentach. Zresztą prześledźmy sześć jego trafień z ostatniego miesiąca:

Chelsea(rewanż) – gol na wagę dogrywki
Sevilla – gol kontaktowy, po którym Real się podniósł
Espanyol – dwa gole otwierające wynik meczu, w którym Blancos zapewnili sobie mistrzostwo
Manchester City(rewanż) – dwa gole dające dogrywkę

Tylko raz w tych czterech spotkaniach wyszedł w podstawowym składzie. Mowa o meczu z Espanyolem, gdy Carlo Ancelotti mocno mieszał składem. W pozostałych wchodził ratować, co się da. Przeciwko Chelsea wchodził przy stanie 0:3, chociaż trzeba pamiętać, że wówczas brakowało zaledwie gola – którego strzelił – do dogrywki. Z Sevillą wszedł na drugą połowę, gdy Real Madryt przegrywał po 45 minutach 0:2 i to właśnie Rodrygo rozpoczął remontadę zakończoną zwycięstwem. Wczoraj również z ławki. Zresztą Carlo Ancelotti dość długo czekał ze zmianami. Dopiero w 68. minucie Brazylijczyk jako pierwszy zameldował się na boisku.

Tutaj także warto podkreślić, że za każdym razem zmieniał kogoś z… środka pola. W meczach Ligi Mistrzów wchodził za Casemiro(Chelsea) i Kroosa(wczoraj), zaś na Ramon Sanchez Pizjuan za Camavingę. Mogło się tak stać, dzięki temu, że na boisku występował Federico Valverde za każdym razem. Urugwajczyk na grafice jest ustawiany jako prawoskrzydłowy, chociaż nim de facto nie jest. Jednak jego uniwersalność daje więcej możliwości w meczach, gdy trzeba nieco więcej balansu Los Blancos.

Mr Champions

Brazylijczyk może być kolejnym, który będzie się w ten sposób tytułować. To aż zadziwiające, jak skuteczny jest w Lidze Mistrzów. Przecież 10 z 17. goli dla Realu Madryt strzelił właśnie w tych rozgrywkach, gdzie wystąpił łącznie 26 razy. Statystyka minut do goli jest jeszcze lepsza. Na jednego gola potrzebuje zaledwie 115 minut, chociaż trzeba przypomnieć, że dopiero przeciwko angielskim ekipom w tym sezonie odpalił w fazie pucharowej. Jednak trudno mieć o to do niego pretensje, skoro jest maszyną do goli w LM. Kompletnie inaczej sytuacja wygląda w LaLiga. Tam każdy gol to, co najmniej 540 minut gry, czyli sześć równych meczów. Zważywszy na fakt, że nie jest graczem żelaznej jedenastki, znacznie rzadziej oglądamy jednego trafienia. W końcu tylko sześć razy pokonał bramkarzy w lidze, a na jego koncie już 70 spotkań.