Pierwsze z lig TOP5 w Europie ruszają. Anglia, Niemcy, Francja na start

05.08.2022

Wszyscy czekamy na start LaLigi z Robertem Lewandowskim czy Serie A z polską kolonią. To za tydzień, a dzisiaj ruszają Premier League, Bundesliga i Ligue1. Co nas czeka na początek?

Trzy hity na start Bundesligi

Za naszą zachodnią granicą nie zobaczymy już Roberta Lewandowskiego. Nie zobaczymy także Erlinga Haalanda. Nie znaczy to jednak, że będzie nudno. Terminarz pierwszej kolejki przeczy temu bardzo mocno. Tradycyjnie mecz panującego mistrza otwiera nowy sezon. Bilans ostatnich dwudziestu lat jest korzystny dla broniących tytułu – 15 zwycięstw i tylko 5 remisów na inauguracje. Bayernowi jednak lekko nie będzie, bowiem jedzie do Frankfurtu. Eintracht zgarnął Ligę Europy, za moment zagra o Superpuchar, a już za ponad miesiąc oba kluby będą reprezentować Niemcy w Lidze Mistrzów. Szykuje się niezwykle ciekawa inauguracja z dwoma klasowymi drużynami.

W sobotę emocje nie opadną, w końcu dojdzie do dwóch innych hitów pierwszej kolejki. Najpierw derby Berlina. Hertha była o krok od spadku, ale uratowała się kosztem HSV w barażach. Teraz ekipa Krzysztofa Piątka zagra z ekipą Tymoteusza Puchacza – Unionem Berlin. Pierwszego chce się pozbyć jego klub. Trudno się dziwić, skoro kosztuje dużo, a efektów z jego gry nie ma zbyt wiele. Drugi wrócił po mistrzowskim wypożyczeniu do Trabzonsporu. Chce walczyć o skład, ale na ten moment jest najwyżej drugi do gry na swojej pozycji. Oby „Puszce” udało się zagościć w składzie Unionu znacznie częściej, niż jesienią ubiegłego roku.

Na koniec sobotnich zmagań czeka nas starcie wicemistrza z brązowym medalistą. Borussia Dortmund podejmuje Bayer Leverkusen. Pierwsi chcieli zdystansować Bayern i początek okienka transferowego dawał pewne argumenty za tym. Jednak im dalej w las, tym gorzej. BVB miało sporo pecha. Mowa o nowotworze Sebastiena Hallera oraz kontuzji Niklasa Sule. Ten drugi wróci szybko, ale u pierwszego sprawa jest znacznie bardziej poważna, jak sam nazwa wskazuje. Bayer nadal bez kontuzjowanego Floriana Wirtza. Poszedł jednak czeskim szlakiem. Patrick Schick z przedłużonym kontraktem, a do niego dołączył jego rodak, wonderkid ze Sparty Praga – Adam Hlozek. 19-lat, jeszcze droższy od Jakuba Kamińskiego, który trafił do Wolfsburga i mający ogromne perspektywy młody ofensywny gracz Bayeru. Skoro jesteśmy przy Wolfsburgu to tam odbędzie się pierwszy z wyczekiwanych powrotów. W sobotę zagra tam Werder Brema. W niedzielę Schalke pojedzie do Kolonii.

Walka o wicemistrzostwo?

Ponownie na to się zanosi we Francji. Nie ma co się czarować, PSG bez względu na okoliczności jest murowanym faworytem do tytułu. Tym razem już bez Pochettino na ławce. Jego miejsce zajął Christophe Galtier. Nie jest to gość z nazwiskiem robiącym wrażenie na gwiazdach paryskiej ekipy. Jednak to on zdystansował PSG w 2021 roku, gdy sensacyjnie wygrał Ligue1 w barwach Lille. Potem jednak… odszedł i trafił do Nicei. Tam było nieźle, ale zabrakło kropki nad i. Mowa o trofeum, które było na wyciągnięcie ręki. Ekipa Marcina Bułki przegrała jednak w finale Pucharu Francji z Nantes. Galtier w nowym klubie szybko się zrewanżował Kanarkom i pokonał ich w Trophee des Champions 4:0.

Na początek siłę paryżan będzie miał okazje przetestować Mateusz Wieteska. W pierwszej kolejce PSG przyjeżdża do Clermont. „Wietes” to nowy zawodnik klubu z dołu tabeli i dla niego to zapewne spory przeskok. Przed chwilą trzeba było rywalizować z Rafałem Adamskim w meczu z Zagłębiem Lubin, a zaraz wyjdzie na Neymara, Mbappe i Messiego. Umówmy się, może to być znacząca różnica.

Kto po wicemistrza? Na pewno Olympique Marsylia z Arkadiuszem Milkiem w składzie i bez Jorge Sampaoliego na ławce. Na pewno AS Monaco, które wypożyczyło Radosława Majeckiego do Cercle Brugge. Liczymy na kolejne popisy strzeleckie Stade Rennes, które rozpoczyna od derbów Bretanii z Lorient. Swoje mecze zagrają także Olympique Lyon i Lille, którzy zawiedli w ubiegłym sezonie. Ósme i dziesiąte miejsce to fatalne wyniki. Na początek zagrają z beniaminkami. OL z Ajaccio, Lille z wracającym po dekadzie Auxerre. Pierwsi w ubiegłym sezonie awansowali kończąc sezon z bilansem bramkowym 39:19 i średnią goli 1,53 w meczach z ich udziałem! Drudzy spuścili do drugiej ligi Saint-Etienne. Zresztą Zieloni to nie jedyny duży klub, który spadł. Mowa także o Bordeaux. Miała być relegacja do trzeciej ligi, na szczęście skończyło się tylko na Ligue2.

Lokalny duopol

W ostatnich latach to Manchester City i Liverpool zaczynają dominować na krajowym podwórku. Pep Guardiola i Jurgen Klopp mają zdecydowanie najmocniejsze ekipy i trudno uwierzyć, by obecny sezon miał się skończyć inaczej, niż poprzedni. Wtedy było 93 do 92 na korzyść The Citizens. Trzecia Chelsea straciła do mistrza 19pkt, a strata kolejnych londyńskich klubów – Tottenhamu i Arsenalu była jeszcze większa. Nie wspominając oczywiście o Manchesterze United. Niegdyś nazywana wielka szóstka, a teraz można powiedzieć o TOP2+4… Taka jest rzeczywistość. Trudno uwierzyć w możliwość przedarcia duopolu wspomnianych ekip na niwie ligowej. Pucharowo oczywiście, że tak. Tam decyduje dyspozycja dnia. Tutaj trzeba równo punktować przez cały sezon.

W obu przypadkach nieco odświeżone kadry. Jedni i drudzy zainwestowali potężne pieniądze w przyszłościowe „9”. Darwin Nunez i Erling Haaland strzelali gole podczas mundialu U20 w Polsce trzy lata temu, a za nimi już pierwsze spotkanie w roli gwiazd najmocniejszych angielskich klubów. W nim górą Urugwajczyk, w wygranym przez The Reds meczu o Community Shield 3:1.

W pierwszej kolejce niestety nie doczekamy się żadnego bezpośredniego starcia wśród spodziewanej czołówki. Jako pierwszy rozpocznie Arsenal, który wybierze się w niedaleką podróż do Crystal Palace. W sobotę Liverpool zagra z wiecznym beniaminkiem Fulham. To kolejna okazja dla Aleksandara Mitrovicia na udowodnienie, że potrafi strzelać nie tylko w Championship, ale także w Premier League. Sparingi napawają optymizmem. Strzelał Benfice, strzelał Vilarrealowi, więc powinien robić to także w trakcie ligowych gier. Tego samego dnia do rywalizacji przystąpią także londyńscy faworyci – Tottenham i Chelsea. Ci drudzy wyśmiewani przez całe okienko transferowe. Kilka strat – Rudiger czy Christensen – a także ciągłe porażki z Barceloną o kolejnych graczy. Mowa o Raphinhii czy Julesie Kounde. Zwłaszcza Francuz był długo obserwowany, ale na tym się kończyło na Stamford Bridge.

W niedielę do boju ruszają dwa Manchestery. Mistrz kraju jedzie tam, gdzie utrudnił sobie sytuacje pod koniec minionego sezonu. 15 maja na London Stadium tylko zremisował z West Hamem 2:2. Wtedy wydarzeniem meczu był obroniony rzut karny Riyada Mahreza przez Łukasza Fabiańskiego. Ostatnio głośno było o potencjalnym wzmocnieniu polskiej kolonii wśród Młotów. Jednak do transferu Piotra Zielińskiego do West Hamu chyba nie dojdzie. Przed sąsiadami sezon rozpocznie Manchester United. Mecz z Brighton, które zarobiło całą górę pieniędzy za Yvesa Bissoume i Marca Cucurelle. Dodatkowo po wypożyczeniu wrócił Kacper Kozłowski, ale niestety zabraknie w pierwszej połowie sezonu kontuzjowanego Jakuba Modera. W przypadku Manchesteru United najważniejsze były posiłki z Eredivisie. Pierwszym trener: Erik ten Hag sprawił, że już w okresie przygotowawczym dało się oglądać Czerwone Diabły. Do tego jego znajomy z Ajaksu – Lisandro Martinez mający poukładać defensywę. Poza nim inny gracz z Holandii – Tyrell Malacia z Feyenoordu.