Pogrom. Roma dała sobie wbić siedem bramek
Powiedzieć, że Robin Olsen nie jest Alissonem Beckerem, to nie powiedzieć nic. Odejście jednego z najlepszych bramkarzy na świecie odbiło się nie tylko na obsadzie bramki. Roma straciła dużo więcej.
Wykorzystaj kod KASA120 i odbierz prezent!
Często mówi się, że bramkarz jest szefem obrony i to od jego podejścia zależy bardzo dużo. Rzymianie wydają się być idealnym przykładem tej tezy. W obecnym sezonie już parę wiele tracili punkty oddając rywalom kilkubramkowe prowadzenie. Tym razem przeszli jednak samych siebie.
W ćwierćfinałowym starciu z drużyną Fiorentiny, podopieczni Eusebio Di Francesco dali idealny popis tego, jak nie grać w defensywie. Mimo większego posiadania piłki (57-43%) nie postawili się „Violi” i polegli aż 1:7. Tak – na dziewięć celnych strzałów w stronę bramki, Robin Olsen musiał wyciągać z niej piłkę aż siedmiokrotnie. Hat-trickiem popisał się Federico Chiesa, dwie bramki dołożył Gio Simeone. Co to może oznaczać dla nas?
To mówicie, że Piątek kolejny mecz zagra przeciwko Romie, która dziś dostała siódemeczkę od Fiorentiny….#włoskarobota pic.twitter.com/26pmWCm6wf
— Sebastian Chabiniak (@sebchabiniak1) January 30, 2019
Wspomniany wynik to największy blamaż w historii klubu, ale włącznie z dzisiejszym było ich aż pięć. Poprzednie dwa wyniki 1:7 padały za sprawą potęg, czyli Bayernu (2014/2015) i Manchesteru United (2006-2007). Ostatni raz krajowej porażki w takim rozmiarze AS Roma doznała ponad 70 lat temu – w październiku 1947 roku. Wtedy na domowym obiekcie uległa wielkiemu wówczas Torino. Były to czasy, kiedy praktycznie cała włoska kadra składała się z graczy „Granaty”.
Już od jakiegoś czasu zastanawiamy się, kiedy Roma zdecyduje się zwolnić Di Francesco, który zawodzi praktycznie co chwilę. Wyeliminowanie Barcelony w Lidze Mistrzów nie da mu przecież nietykalnej pozycji na zawsze…