Mistrz Polski rozpoczął sezon od wpadki. Cracovia zupełnie zdetronizowała Lecha na jego terenie

Na zakończenie pierwszego dnia sezonu 2025/26 PKO BP Ekstraklasy obecny mistrz Polski – Lech Poznań zmierzył się na własnym terenie z Cracovią. I choć kibice obu zespołów od lat darzą się sympatią, to na boisku żadnych sentymentów nie było. Ostatecznie tego wieczoru na ENEA Stadionie zdecydowanie zwyciężyły „Pasy”, które pokonały „Kolejorza” aż 4:1.
Mocne ciosy Cracovii
Przed rozpoczęciem meczu za wyraźnego faworyta uchodziła ekipa Lecha. Tym bardziej widzowie tego spotkania mogli czuć się zaskoczeni w momencie, kiedy to już w drugiej minucie na prowadzenie wyszła Cracovia. Wszystko za sprawą nowego nabytku klubu z Małopolski – Filipa Stojilkovicia. Szwajcarski napastnik najpierw wyłuskał piłkę od zagubionego Michała Gurgula, a następnie podał do Ajdina Hasicia. Skrzydłowy „Pasów” natychmiastowo oddał futbolówkę Stojilkoviciowi, który mocnym strzałem przy krótkim słupku pokonał Bartosza Mrozka.
Mistrz przegrywa od drugiej minuty! 👀
Filip Stojilkovic daje prowadzenie Cracovii! 🔥
📺 Mecz możecie oglądać na naszym YouTube: https://t.co/xAeqBxomHf pic.twitter.com/eLvkXp8jeA
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 18, 2025
Po objęciu prowadzenia przez gości, wytchnienie piłkarzom Lecha i możliwość korekty taktyki Nielsowi Frederiksenowi dali… kibice Lecha, który postanowili odpalić materiały pirotechniczne. Po kilkunastu minutach przerwy i późniejszej, krótkiej rozgrzewce – piłkarze obu ekip wrócili do gry.
Czas na skonsultowanie dalszych planów na pierwszą połowę w zasadzie w żaden sposób nie poprawił sytuacji „Kolejorza”. Ba, położenie podopiecznych duńskiego szkoleniowca okazało się jeszcze trudniejsze w 26. minucie spotkania, gdy po kolejnym błędzie obrońcy Lecha (tym razem Alexa Douglasa) bramkę zdobyli krakowianie. Sytuacja się jednak odwróciła i strzelcem gola był Hasic, a asystował mu bohater z początku meczu – Filip Stojilković. Ten sam ski bałkańduet znów rozmontował Lecha. To już był szok na stadionie mistrza.
HASIĆ! 2:0 dla Cracovii! 😯
Dzień niespodzianek w @_Ekstraklasa_! 👀
📺 Mecz trwa na YouTube: https://t.co/xAeqBxomHf pic.twitter.com/oBeAYhcPKY
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 18, 2025
Gdy zegar wskazywał 36. minutę, o mało Lech nie doprowadziłby do wyniku 2:1. Wówczas po niezłej klasy uderzeniu z półwoleja zza pola karnego piłkę do bramki wpakował Filip Jagiełło. Sędzia-asystent momentalnie i bez chwili zastanowienia podniósł jednak chorągiewkę w geście spalonego. Jak pokazała powtórka, na ofsajdzie znajdował się wcześniej zgrywający do Jagiełły kapitan – Mikael Ishak.
W końcu zawodnicy „Kolejorza” zdołali jednak zmniejszyć rozmiar prowadzenia Cracovii. Do tej sztuki potrzebowali rzutu karnego, którego arbiter główny – Damian Sylwestrzak podyktował w 45. minucie meczu. Winnym był obrońca Cracovii – Gustav Henriksson. W bliskim starciu z Antonim Kozubalem szwedzki stoper ewidentnie zagrał bowiem ręką, tym samym prowokując interwencję VAR i późniejsze wskazanie na jedenasty metr przez Sylwestrzaka. Do rzutu podszedł oczywiście Mikael Ishak, który pewnym strzałem w prawy dolny róg pokonał Henricha Ravasa.
Mistrzowie nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa! Mikael Ishak z golem kontaktowym dla @LechPoznan 🔥
📺 Mecz trwa na naszym YouTube: https://t.co/xAeqBxomHf pic.twitter.com/mhyycmOGx3
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 18, 2025
Była nadzieja i gol kontaktowy „do szatni”. Pierwsza połowa zawodów zakończyła się niekorzystnym rezultatem dla Lecha, który jednocześnie dawał jednak nadzieje na powrót do gry o punkty po przerwie.
Bezzębny Lech tylko pogorszył swoją sytuację
Czas zweryfikował jednak zamiary piłkarzy „Kolejorza”, którzy na początku drugiej połowy, podobnie jak miało to miejsce w pierwszej, wyszli na boisko na zdecydowanie niewystarczającym poziomie koncentracji.
Już 52. minucie meczu trzecią bramkę dla Cracovii zdobył Ajdin Hasic, który najpierw z łatwością przedryblował Mateusza Skrzypczaka, a następnie nie przestraszył się agresywnie wychodzącego Bartosza Mrozka i zachowując stoicki spokój oddał strzał z idealną rotacją ku dalszemu słupkowi. Po drodze piłka trafiła jednak próbującego rozpaczliwie ratować sytuację zmiennika – Mateusza Skrzypczaka i w tamtym momencie śmiało można było się zastanawiać, czy trafienie to czasami nie powinno zostać zaprotokołowane jako gol samobójczy wychowanka Lecha.
Gola uznano Hasiciowi i miał on imponujący dorobek – dwa trafienia i asystę. Zespół Cracovii nogi z gazu zdejmować nie zamierzał w pierwszym kwadransie drugiej połowy. W 60. minucie meczu było już bowiem 4:1 dla gości, którzy tego wieczoru na ENEA Stadionie czuli się niespodziewanie komfortowo (a może to atmosfera meczu przyjaźni rzutowała na aż tak lekką i pewną grę „Pasów”?). Zdobywcą bramki był rozpoczynający swój drugi sezon w PKO BP Ekstraklasie Martin Minczew, a gol padł po wysokich lotów (choć piłka leciała tuż przy ziemi) strzale z dystansu.
Cracovia show w Poznaniu! 😍
Hasić i Minchev dokładają po golu, goście prowadzą już 4:1! ⚽
📺 Mecz trwa na YouTube: https://t.co/xAeqBxomHf pic.twitter.com/wOzuG8ED5n
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 18, 2025
W tamtym momencie, mając w perspektywie trzy bramki do odrobienia i 30 minut dzielących od końcowego gwizdka, Niels Frederiksen postanowił zarządzić ofensywne zmiany. Poprzez roszady na murawie pojawiła się dwójka napastników – Bryan Fiabema oraz strzelec jedynego gola dla Lecha w przegranym 1:2 z Legią Warszawa spotkaniu o Superpuchar Polski – Filip Szymczak. Kosztem tych graczy z boiska zeszli Leo Bengtsson i Gisli Thordarson.
Mimo ofensywnych roszad ofensywne akcje gospodarzy nie uległy znaczącej intensyfikacji. Podobnie jak przy okazji wspomnianego wyżej starcia przeciwko warszawianom, w atakach „Kolejorza” brakowało pomysłu, tempa i jakiegokolwiek „zęba”, a jedynym pomysłem na choćby minimalne zagrożenie bramce strzeżonej przez Henricha Ravasa były wrzutki w pole karne, najczęściej będące dziełem (porównanie ich do sztuki byłoby jednak sporą profanacją) prawego obrońcy – Joela Pereiry.
To cały czas jest ten sam Lech Poznań, co w końcówce sezonu.
Brak pomysłu na atak pozycyjny i liczenie na to, że Gholizadeh i Sousa wymyślą coś ciekawego.
Problem w tym, że tej dwójki dzisiaj w kadrze meczowej Kolejorza nie ma.#LPOCRA
— Maciej Klaczyński (@mklaczynskii) July 18, 2025
W końcówce meczu Lech – Cracovia właściwie jedynym zawodnikiem gospodarzy, który zasługiwał na minimalny plusik był – zdaniem wielu – będący już „na wylocie” z Poznania Filip Szymczak. Niedawny reprezentant Polski na EURO U-21 próbował w pojedynkę walczyć z obrońcami „Pasów”, oddał także strzał zza pola karnego. Nie ma co jednak snuć peanów nad występem Szymczaka – w końcu walka i chęć zwycięstwa u piłkarzy reprezentujących ekipę ze stolicy Wielkopolski powinna uchodzić za standard, a nie odstępstwo od mizernej normalności.
Walka Szymczaka ostatecznie nie miała jednak żadnego znaczenia, ponieważ mecz zakończył się oszałamiającym, wyjazdowym zwycięstwem Cracovii 4:1. Dzięki temu zespół kierowany przez Lukę Elsnera nie został jednak liderem tabeli. Po pierwszym dniu ekstraklasowych zmagań w sezonie 2025/26 symboliczne pierwsze miejsce zajmuje bowiem beniaminek – Bruk-Bet Termalica Nieciecza, która w Białymstoku pokonała miejscową Jagiellonię aż 4:0. Premierowy piątek z polską ligą śmiało można więc nazwać wieczorem ogromnych sensacji.
🔚 #LPOCRA
Całkiem udany debiut trenerski, prawda? 😎 Brawo @KSCracoviaSA! pic.twitter.com/sJ0fT9Fe9r
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) July 18, 2025
Fot. PressFocus